poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Sok z żuka (1988), czyli problemy martwych z żywymi

tytuł oryginalny: Beetle Juice
reżyseria: Tim Burton
scenariusz: Michael McDowell, Warren Skaaren
muzyka: Danny Elfman
produkcja: USA
gatunek: fantasy, czarna komedia

„Sok z żuka” to jeden z pierwszych filmów jednego z najlepszych i najoryginalniejszych reżyserów współczesnego kina. Został odznaczony 5 nagrodami, w tym Oscarem za charakteryzację, oraz 9 nominacjami. To właśnie ta produkcja otworzyła Winonie Ryder, Michael’owi Keaton’owi i Geenie Davis wrota do kariery.

Adam (Alec Baldwin) i Barbara Maitland (Geena Davis) są młodym i szczęśliwym małżeństwem. Mieszkają w ładnej i ogromnej posiadłości, w której wiodą radosne życie. Pewnego dnia, gdy jadą samochodem ze sklepu w miasteczku, na moście pojawia się pies. Adam, żeby uniknąć zderzenia, wykonuje ostry skręt i pojazd wpada do rzeki. Gdy małżonkowie wracają do domu, uświadamiają sobie, że coś z nimi jest nie tak. Nie mają swoich odbić w lustrze i są niewidzialni dla żywych ludzi. Nie mogą też wydostać się z domu, ponieważ budynku nie otacza już ogródek, tylko ogromna pustynia. Adam i Barbara odnajdują też „Poradnik dla niedawno umarłych”. Powoli zdają sobie sprawę, że tak naprawdę nie przeżyli wypadku na moście. Ich posiadłość zostaje wykupiona przez nowojorską rodzinę, Charlesa (Jeffrey Jones) i Delię Deitz (Catherine O’Hara), oraz ich mroczną córkę Lydię (Winona Ryder). Nowi lokatorzy postanawiają wprowadzić bardzo wiele zmian w starodawnym domostwie. Adam i Barbara próbują ich odstraszyć na własną rękę, jednak to nie powoduje żadnych rezultatów. W końcu, postanawiają wezwać bio-egzorcystę, zwariowanego ducha Beetlejuice’a (Michael Keaton).


Beetlejuice nie występuje w tym filmie zbyt często. Jest on jednak najważniejszą postacią. Michael Keaton wcielił się w rolę zabawnego, nieuczciwego, niegodziwego ducha, który najbardziej ceni dobrą rozrywkę. Również bardzo charakterystyczną bohaterką tej produkcji jest nastoletnia Lydia. Winona Ryder stworzyła świetną kreację nieco zagubionej, smutnej, depresyjnej dziewczyny, która interesuje się zjawiskami paranormalnymi i życiem pozagrobowym. To właśnie z nią wspólny język znajdują Adam i Barbara. Jedną z najważniejszych części tego filmu stanowi znakomite aktorstwo. Powinno się wyróżnić Michaela Keatona, któremu udało się świetnie ukazać przedziwną naturę swojej postaci i stworzyć z niej bardzo charakterystycznego bohatera.


„Sok z żuka” jest znakomitą i bardzo wciągającą czarną komedią. Sama historia, a szczególnie to jak została opowiedziana naprawdę mnie urzekła. Produkcja bawi, choć czasami też potrafi nieźle wystraszyć. Scenariusz jest na bardzo dobrym poziomie. Można znaleźć wiele śmiesznych dialogów i ciekawych sytuacji. Bardzo zaskakującym elementem tego filmu są efekty specjalne. W dzisiejszych czasach wydawałyby się kiepskie, ale moim zdaniem to właśnie one nadają tej produkcji ten niezwykły i interesujący charakter. Pustynia i ogromny wąż, przed którym uciekało małżeństwo, został stworzony na zasadzie animacji. Muszę przyznać, że niezwykle przypominała mi to metodę stosowaną przez grupę Monty Pythona. Warto zwrócić uwagę na interesujące kostiumy i niesamowitą scenografię w „Soku z żuka”. Doskonale wypadła również charakteryzacja, szczególnie widoczna u Beetlejuice’a i postaci zmarłych, które spotykają Adam i Barbara. Wspaniale dopasowana jest także muzyka stworzona przez Danny'ego Elfmana.

„Sok z żuka” jest moim zdaniem jednym z najlepszych filmów Tima Burtona. Polecam go miłośnikom humoru i świata, który tworzy ten reżyser.
Ocena: 9/10

niedziela, 29 kwietnia 2012

Wieczór z komedią francuską cz.1 - Jeszcze dalej niż północ (2008)

tytuł oryginalny: Bienvenue chez les Ch'tis
reżyseria: Dany Boon
scenariusz: Dany Boon, Alexandre Charlot, Franck Magnier
muzyka: Philippe Rombi
produkcja: Francja
gatunek: komedia

Postanowiłam rozpocząć na blogu cykl składający się z kilku postów dotyczący komedii francuskich. Jako pierwsze przedstawię wam wspaniałe „Jeszcze dalej niż północ”. Film opowiada lekką i przyjemną historię z morałem. Można tam znaleźć także sporo mądrości życiowych i pouczeń dotyczących miłości.

Philippe Abrams (Kad Merad) pracuje jako naczelnik poczty w Salon-de-Provence, na południu Francji. Mieszka razem z synkiem Raphaëlem (Lorenzo Ausilia-Foret) i żoną Julie (Zoé Félix), która marzy o przeprowadzce na Lazurowe Wybrzeże. Mężczyzna chce uszczęśliwić wiecznie niezadowoloną żonę, dlatego popełnia oszustwo. W nadziei na dostanie nowej pracy, udaje inwalidę. Przekręt zostaje jednak szybko wykryty. Philippe’a za karę przenoszą do pracy do małego miasteczka na północy, Bergues. Ten region nie cieszy się dobrą opinią. O późnej porze robi się tam jasno, a już popołudniu słońce zachodzi. Temperatura jest niezwykle niska. Panują tam też straszne warunki do życia, ludzie zamieszkują starą kopalnię i zrujnowane domostwa. Miejscowi są niekulturalni, dużo piją, a nawet posługują się dziwnym i niezrozumiałym dialektem – „cheutimi”. Philippe jedzie tam sam, a rodzinę zostawia na południu. Okazuje się, że Bergues to ładne i schludne miejsce, a mieszkańcy są niezwykle gościnni, mili i przyjaźnie nastawieni. Również jego pracownicy na poczcie zaczynają darzyć go sympatią. Mężczyzna zaprzyjaźnia się z Antoine’m (Dany Boon), listonoszem, zakochanym w koleżance z pracy, Annabelle (Anne Marivin).


Film jest bardzo wciągający i przezabawny. Zawiera wiele komicznych sytuacji i dialogów. Szczególnie śmieszne jest to, w jaki sposób Philippe i jego przyjaciele z Bergues starają się przekonać Julie, że wszystkie opowieści dotyczące życia na północy są prawdziwe. Chyba jedyną pogłoską, która okazuje się być prawdą (oczywiście tylko na filmie) jest dialekt mieszkańców. Niektóre słowa z prawdziwego francuskiego znaczą u nich zupełnie co innego. Mają wiele dziwnych zwrotów. Philippe’owi udaje się nawet nauczyć tej mowy. Bardzo podobała mi się scena w restauracji. Naczelnikowi poczty udało się zamówić posiłek mówiąc północnym dialektem. Zmieszany kelner odpowiedział mu, że nie zna „cheutimi”, na co wszyscy przyjaciele wybuchnęli śmiechem. Mój ulubiony epizod w tej produkcji to nauka odmawiania alkoholu, którą Philippe chciał pokazać Antoine’owi. Powodem było to, że listonosz zbyt często wracał pijany po tym, jak roznosił wszystkie listy. Okazuje się jednak, że gościnnym ludziom niezwykle trudno jest odmówić.


„Jeszcze dalej niż północ” jest wspaniałą rozrywką i niezwykle ciekawym filmem. Zabawna fabuła wywołuje ogromny uśmiech na twarzy i od razu poprawia nastrój. Podstawą tej znakomitej produkcji jest świetny i zaskakujący scenariusz. Dany Boon, scenarzysta, reżyser i również aktor dał popis swoich niebywałych umiejętności. Pomysł, który opierał się na drwinie z ludzkich uprzedzeń, jest naprawdę bardzo dobry. Aktorstwo przedstawia średni poziom, ale jak na komedię to w zupełności wystarcza.

„Jeszcze dalej niż północ” polecam wszystkim. Jest to zdecydowanie najlepsza komedia jaką widziałam i jeden z moich najulubieńszych filmów.
Ocena: 10/10

sobota, 28 kwietnia 2012

Służące (2011), czyli początek wielkich zmian

tytuł oryginalny: The Help
reżyseria: Tate Taylor
scenariusz: Tate Taylor
muzyka: Thomas Newman
produkcja: Indie, USA, Zjednoczone Emiraty Arabskie
gatunek: komediodramat

„Służące” to komediodramat w reżyserii Tate Taylora, oparty na bestsellerowej powieści Kathryn Stockett z 2009 roku. Produkcja została nagrodzona 16 nagrodami, w tym jednym Oscarem, oraz 26 nominacjami. Przedstawia piękną, wzruszającą i interesującą historię o sile odwagi i determinacji w dążeniu do celu. Wydarzenia ukazane w tym filmie są fikcyjne, jednak zawierają dużo prawdy o segregacji rasowej.

Akcja rozgrywa się w latach 60. XX wieku w stanie Missisipi. Eugenia „Skeeter” Phelan (Emma Stone) pochodzi z dobrego domu z południa. Po studiach marzy o rozpoczęciu kariery pisarskiej. Zatrudnia się w redakcji lokalnej gazety, „Jackson Journal”. Jej zadaniem jest odpowiadanie na listy czytelników, dotyczących prac domowych. Dziewczyna podczas spotkań ze swoimi wpływowymi i zamożnymi znajomymi zdaje sobie sprawę z tego, jak traktowane są czarnoskóre służące. To właśnie one gotują, sprzątają, zajmują się dziećmi, które często kochają je bardziej niż własne matki. W zamian za swoją pracę otrzymują tylko niewielką pensję. Mają specjalnie wydzielone toalety, nie mogą spożywać posiłków razem z pracodawcami, których muszą się bezwzględnie słuchać. Gdy zaginie jakiś przedmiot, to one są, nawet bezpodstawnie, posądzane o jego kradzież. Skeeter postanawia przeprowadzić wywiad z czarnoskórą służącą jednej z białych rodzin, Aibileen Clark (Viola Davis), łamiąc ówczesne rygorystyczne zasady. Kobieta początkowo jest bardzo niechętna, jednak ostatecznie zgadza się ujawnić sekrety życia czarnoskórej mniejszości. Szczere i osobiste zwierzenia zapoczątkowały ich przyjaźń. Wkrótce wiele innych służących także postanawia opowiedzieć o tym, jak są traktowane, m.in. Minny Jackson (Octavia Spencer).


„Służące” to niesamowity i niezwykle dopracowany film. Ukazuje bardzo inspirującą, smutną, wzruszającą, ale też zabawną historię z przesłaniem. Ta uniwersalna opowieść traktuje także o próbie zniesienia ograniczeń, którym podlegają ludzie. Najmocniejszym punktem tego dzieła jest wspaniałe i wręcz znakomite aktorstwo. Pochwały należą się  głównie żeńskiej części obsady. Moim zdaniem najlepszą kreację stworzyła Emma Stone,. Wcieliła się w rolę odważnej i upartej Skeeter, za którą otrzymała nagrodę Aktor. Świetnie potrafiła ukazać to, co czuje jej bohaterka. Zwróciłam również uwagę na Jessikę Chastin, odtwórczynię postaci entuzjastycznej Celii Foote. Dobrze odegrała nieco zagubioną i niezbyt bystrą pracodawczynię. Świetnie spisały się też Viola Davis i Octavia Spencer. Scenariusz przedstawia całkiem wysoki poziom. Dialogi są interesujące i często wywołują duży uśmiech na twarzy. Bardzo spodobała mi się też doskonale dopasowana scenografia i kostiumy. Jedną z niewielu wad tego filmu jest to, że wydaje mi się trochę zbyt „przegadany”. Fabuła opiera się głównie na rozmowach bohaterów.

„Służące” zrobiły na mnie duże wrażenie, pomimo kilku moich zastrzeżeń. Myślę, że to jest jeden z najlepszych filmów minionego roku. Naprawdę warto go zobaczyć. Polecam.
Ocena: 8/10

piątek, 27 kwietnia 2012

Mroczne Materie - Philip Pullman

„Mroczne Materie” to trylogia fantasy autorstwa brytyjskiego nauczyciela i wykładowcy literatury dziecięcej, Philipa Pullmana. Powieści, tytułem i wieloma wydarzeniami, nawiązują do "Raju utraconego" Miltona. Zawarto w nich także odniesienie do „Odysei” Homera i poezji William’a Blake’a. Akcja książek rozgrywa się w kilku światach równoległych.  

Świat ukazany w „Złotym Kompasie” („Zorzy Północnej”) jest podobny do naszego, ale różni się też od niego pod wieloma względami. Zamiast Boga, jest tu Autorytet, pierwszy anioł skondensowany z Pyłu, czyli uświadomionej materii. Magistratura kontroluje wszystkie instytucje i stara się przejąć całkowitą władzę. Każdy człowiek ma własnego dajmona, czyli wcielenie duszy, przyjmujące postać jakiegoś zwierzęcia.
Główna bohaterka to osierocona Lyra Belacqua. Mieszka w Kolegium Jordana, oksfordzkim środowisku akademickim. Opiekę nad nią sprawuje jej wuj, podróżnik, Lord Asriel. Pewnego dnia dziewczynka i jej dajmon Pantalaimon przypadkiem dowiadują się o istnieniu Pyłu, tajemniczej cząstki elementarnej. Jest on przyciągany przez wszystkie istoty żywe. Słabiej oddziałuje jednak na dzieci. Lyra otrzymuje od rektora magiczny przyrząd, aletheiometr, zwany złotym kompasem. Poprzez odpowiednie ustawienie wskazówek urządzenia może dostać odpowiedzi na wszelkie pytania. Kiedy jej przyjaciel, Roger, zostaje porwany, bohaterka rozpoczyna wielką podróż. Pomagają jej Cyganie, niedźwiedź pancerny Iorek Byrnison, czarownica Serafina Pekkala i aeronauta Lee Scoresby. Poszukiwania doprowadzają ich na daleką Północ. Okazuje się, że przeprowadza się tam straszliwe eksperymenty, ściśle związane z Pyłem.

Akcja „Magicznego Noża” („Zaczarowanego Noża”) rozgrywa się w naszym świecie oraz Cittagazze, który umożliwia podróżowanie pomiędzy innymi wymiarami. Will Parry mieszka ze swoją matką cierpiącą na stany lękowe i nerwicę natręctw. Chłopak próbuje dowiedzieć się, co stało się z jego zaginionym ojcem, badaczem i podróżnikiem. Przypadkiem odkrywa przejście do opustoszałego świat Cittagazze. Znajdują się tam widma, które atakują dorosłych, dlatego w mieście pozostały tylko dzieci. Will spotyka młodszą od siebie Lyrę. Razem kilkakrotnie wyruszają do naszego świata, gdzie poznają doktor Mary Malone, która zajmuje się badaniem Pyłu. W wysokiej wieży w Cittagazze ukryto potężną broń o magicznych właściwościach. 

Akcja „Bursztynowej Lunety” jest podróżą między różnymi światami. Doktor Mary Malone przenosi się do innego świata. Zaprzyjaźnia się z zamieszkującymi to miejsce inteligentnymi stworzeniami zwanymi Mulefa. Pomagają jej odkryć pochodzenie Pyłu. Will i Lyra wyruszają do krainy zmarłych, gdzie dusze ludzie zostały uwięzione przez Autorytet. Lord Asriel wraz z panią Coulter łączą siły by pokonać Metatrona, Regenta Niebios, następcę Autorytetu. 

Trylogia „Mroczne Materie” są jednymi z najlepszych powieści, jakie czytałam. Opowiadają o uwalnianiu się spod ogromnej władzy Magistratury i o chęci zbudowania społeczeństwa rządzonego przez ludzką mądrość. Ogromny plus należy się za genialny i ciekawy pomysł, dzięki któremu nie mogłam się oderwać od lektury. Powieści zaskakują, intrygują, smucą, a przede wszystkim zadziwiają niezwykłością światów przedstawionych przez Pullmana. Można znaleźć tam także wiele nieoczekiwanych zwrotów akcji. Wszystkie wydarzenia łączą się w logiczną i spójną całość. Najważniejszą rolę odgrywają Lyra i Will, którzy swoim sposobem bycia potrafią zjednać sobie czytelnika. Wszystkie postacie to niezwykle barwne i interesujące osobowości, każda ma własną, niepowtarzalną historię. Język i styl Pullmana jest bardzo przystępny.

„Mroczne Materie” wywarły na mnie ogromne wrażenie. Autorowi udało się opowiedzieć piękną i niezwykłą historię. Gorąco polecam.
Ocena: 6/6

środa, 25 kwietnia 2012

Wszystkie odloty Cheyenne'a (2011), czyli podróż w poszukiwaniu dojrzałości

tytuł oryginalny: This Must Be the Place
reżyseria: Paolo Sorrentino
scenariusz: Umberto Contarello, Paolo Sorrentino
muzyka: David Byrne, Will Oldham
produkcja: Francja, Irlandia, Włochy
gatunek: dramat, komedia

„Wszystkie odloty Cheyenne’a” włoskiego reżysera Paola Sorrentino jest filmem porywającym i niezwykle wciągającym. Otrzymał jedno z najbardziej prestiżowych wyróżnień na festiwalu w Cannes. Produkcja wzbudza bardzo wiele różnorodnych emocji. Wzrusza, smuci, rozśmiesza, a przede wszystkim zaskakuje. Określono ją mianem komedii, jednak cała historia, a najbardziej postać głównego bohatera jest tragiczna.

Cheyenne (Sean Penn) jest emerytowanym gwiazdą rocka. Nie chce więcej śpiewać, grać na gitarze, nie lubi, gdy zaczepiają go fani. Nieustannie odczuwa poczucie winy spowodowane tym, że dwójka nastolatków popełniła samobójstwo pod wpływem jego piosenek. Mężczyzna uważa, że swoim ekscentrycznym wizerunkiem może zatrzymać przeszłość i obronić się przed dorosłością. Mówi monotonnym, znudzonym głosem, czasem bez powodu wpada w histerię. Nosi burzę rozczochranych, czarnych włosów, ma uszminkowane na czerwono usta i  pomalowane oczy. Jego żona Jane (Frances McDormand) akceptuje go takim jakim jest, lecz traktuje go trochę jak dziecko. Podziela jego dziwne poczucie humoru. Kobieta pracuje jako strażak i to właśnie ona zajmuje się wszelkimi domowymi naprawami. Mieszkają w dużej posiadłości razem z ich wiernym buldogiem. Spędzają czas grając w pelotę bez rakietek w pustym basenie lub w ping-ponga. Rockman spotyka się często ze swoją przyjaciółką, depresyjną, nastoletnią Mary (Eve Hewson). Gdy Cheyenne dowiaduje się o śmierci swojego ojca, którego nie widział od 30 lat, przyjeżdża do Nowego Jorku. Tam odkrywa, że jego ojciec poświęcił wiele lat życia na poszukiwanie swojego oprawcy z Auschwitz. Syn postanawia odnaleźć starego nazistę i dokonać zemsty. W tym momencie rozpoczyna się wielka podróż.


Film jest często porównywany do kina drogi. Bohater przemierza Stany Zjednoczone, zatrzymuje się w małych miasteczkach, gdzie nocuje w tanich hotelach. Celem wyprawy, na którą wyrusza Cheyenne, oprócz  znalezienia oprawcy jego ojca, jest też próba przemyślenia swojego życia, a przede wszystkim poszukiwanie dojrzałości. Podróż powoduje u niego wielką przemianę, zarówno wewnętrzną, jak i zewnętrzną. Sceną, do której dąży cały film jest spotkanie ze starym nazistą. Jego przebieg jest zaskakujący i niespodziewany. Decyzja, którą podejmuje wtedy Cheyenne sprawia, że mężczyzna dojrzewa.

„Wszystkie odloty Cheyenne’a” są zdumiewające i bardzo interesujące. Akcja rozkręca się powoli, ale  moim zdaniem w tym tkwi cały urok tego filmu. Najważniejszy element stanowi niesamowita i brawurowa rola Seana Penna. Potrafi doskonale ukazać gamę uczuć i emocji, które targają jego bohaterem. Aktor niezwykle przykuwa na siebie uwagę. Pomimo tego, że Cheyenne jest zagubiony i nieco dziecinny, sprawia, że widz zaczyna darzyć go dużą sympatią.


Szczególnie podobała mi się gra aktorska Eve Hewson. Istotną rolę w tej produkcji odgrywają także postacie drugoplanowe, spotykane przez rockmana w czasie podróży (m.in. wynalazca walizki na kółkach – Robert Plath, pośrednik finansowy – Ernie Ray). Każda z nich jest inna, niepowtarzalna, wyjątkowa i ma własną historię. Scenariusz jest całkiem dobry, w filmie można znaleźć wiele zabawnych scen i dialogów. Duży plus należy się także za charakteryzację. Muzyka jest genialna i świetnie dopasowana (Iggy Popp, Talking Heads, The Pieces of Shit). Nadaje klimat i tempo wszystkim wydarzeniom. Cheyenne idzie nawet na koncert zespołu Talking Heads. Ciekawa jest scena, w której rockman zgadza się przygrywać na gitarze chłopcu, gdy ten śpiewa piosenkę „This Must be The Place”. 

Osoby, które lubią wartką akcję raczej będą zawiedzione. We „Wszystkich odlotach Cheyenne’a” najważniejsza jest przemiana głównego bohatera, a podróż wydaje się być tylko pretekstem do tego. Film zrobił na mnie spore wrażenie, dlatego bardzo go Wam polecam.
Ocena: 9/10

wtorek, 24 kwietnia 2012

Godziny (2002), czyli świat według Virginii Woolf

Virginia Woolf

Nicole Kidman jako Virginia Woolf

Virginia Woolf była angielską pisarką, uważaną za jedną z czołowych postaci literatury modernistycznej XX wieku. Jej najbardziej znane powieści to: Pani DallowayDo latarni morskiej, Pokój Jakuba, a najpopularniejsze eseje to Własny pokój i Trzy gwinee. Urodziła się w 1882 roku w Londynie jako córka Lesliego Stephena i Julii Prinsep Duckworth. Nagła śmierć matki z powodu grypy i przyrodniej siostry Stelli dwa lata później, były przyczyną pierwszego z kilku załamań nerwowych u Virginii. Śmierć ojca w roku 1904 spowodowała najbardziej niepokojące z nich. Została na krótki czas umieszczona w zakładzie psychiatrycznym. W 1912 roku poślubiła Leonarda Woolfa, pisarza, urzędnika służby cywilnej i teoretyka politycznego. W 1922 roku poznała i zakochała się w Vicie Sackville-West, z którą miała później romans. Jej pierwszą powieścią było The Voyage Out, które zostało wydane w 1915 roku. Pod koniec 1940 roku Virginia miała kolejny silne załamanie, czuła, że nie jest w stanie już dłużej cierpieć. W 1941, w wieku 59 lat, popełniła samobójstwo.

tytuł oryginalny: Hours
reżyseria: Stephen Daldry
scenariusz: David Hare
muzyka: Philip Glass
produkcja: USA, Wielka Brytania
gatunek: dramat

„Godziny” są jednym z najlepszych i najbardziej wciągających filmów, jakie widziałam. Dramat Stephena Daldry, reżysera „Billy’ego Elliota” i „Lektora”, intryguje i fascynuje. Produkcja została nagrodzona 13 nagrodami i aż 42 nominacjami. W postać Virginii Woolf wcieliła się Nicole Kidman, którą odznaczano m.in. Oscarem, Złotym Globem i nagrodą BAFTA za tę rolę.

W pierwszej scenie filmu Virginia Woolf pisze listy pożegnalne do siostry i męża. Jestem pewna, że znów szaleję: Czuję, że nie damy rady przejść przez te kolejne trudne chwile. I że tym razem nie wyzdrowieję. Zaczynam słyszeć głosy i nie mogę się skoncentrować. Więc robię to co uważam za najlepsze. Dałeś mi radość największą z możliwych… Nie mogę dalej z tym walczyć, wiem, że niszczę Twoje życie i że beze mnie mógłbyś pracować. Kobieta wybiera się nad rzekę Ouse, nieopodal jej domu w Rodmell. Napełnia kieszenie kamieniami i rzuca się do wody. Późniejsze wydarzenia w filmie są ukazane na zasadzie retrospekcji.


W „Godzinach” przeplatają się historie trzech kobiet. Przedstawiono jeden dzień z życia każdej z nich. Pierwszą bohaterką jest pisarka Virginia Woolf (Nicole Kidman). Po pobycie w zakładzie psychiatrycznym, przeprowadza się na wieś. Nie udaje się jej zaznać tam spokoju i odpoczynku. Bardzo chce wrócić do miasta, ale jej mąż Leonard (Stephen Dillane) jest temu przeciwny. Kobieta pracuje właśnie nad powieścią pt. „Pani Dalloway”. Ma kolejne załamanie nerwowe i zaczyna ją ogarniać obsesja samobójcza. Drugą postacią jest pani domu z końca lat 40-tych XX wieku, Laura Brown (Julianne Moore). Kobieta ma kochającego męża Dana (John C. Reilly) i małego synka (Jack Rovello). Wiedzie na pozór spokojne i poukładane życie. Tak naprawdę nie jest szczęśliwa. Nie sprawdza się w roli żony, a w szczególności matki. W ogóle nie kocha swojego dziecka, traktuje je bardzo chłodno. Laura ma dosyć swojego życia, czuje się bardzo zagubiona. Popada w depresję, próbuje nawet popełnić samobójstwo. Trzecią bohaterką jest wydawca książek, Clarissa Vaughn (Meryl Streep), która żyje w czasach współczesnych. Mieszka z Sally Lester (Allison Janney), z którą jest w związku od 10 lat. Wytrwale opiekuje się swoim przyjacielem, poetą Richardem Brownem (Ed Harris), cierpiącym na AIDS. Kobieta stara się mu wyprawić huczne przyjęcie, pomimo tego, że mężczyźnie na nim nie zależy. Clarissa powoli zdaje sobie sprawę, że jej życie oparte jest na mało ważnych i nic nieznaczących czynnościach.


Tym, co łączy trzy kobiety jest „Pani Dalloway”. Akcja tej powieści toczy się w ciągu jednej doby. Fabuła rozpoczyna się, gdy bohaterka kupuje kwiaty, a kończy wraz z wieczornym przyjęciem. Virginia Woolf drobiazgowo opisuje codzienność, z którą zmaga się pani Dalloway. Laura Brown spędza czas czytając tę książkę. Clarissa Vaughn jest porównywana do tytułowej bohaterki. Ma podobne przeżycia, problemy i targają nią podobne emocje. Wszystkie bohaterki przekładają czyjeś życie nad własne i funkcjonują w zakłamaniu.

Film trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty. Przyciąga uwagę, zaciekawia, niepokoi, zadziwia, a nawet szokuje. Scenariusz wydaje się być niesamowicie dopracowany. Nie ma miejsca na zbędne słowa, czy gesty. Aktorstwo przedstawia bardzo wysoki poziom. Najbardziej wyróżnia się fenomenalna Nicole Kidman, która świetne odwzorowała postawę Virginii Woolf, oraz Julianne Moore, która doskonale ukazała głębokie emocje swojej nieszczęśliwej bohaterki. Godną uwagi kreację drugoplanową stworzył także charyzmatyczny Ed Harris. Wielki plus należy się rownież za wyśmienitą charakteryzację. Tło filmu tworzy genialna muzyka Philipa Glassa.

Osobom, które lubią oglądać ambitne i zaskakujące produkcje gorąco polecam „Godziny”.
Ocena: 10/10

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Nietykalni (2011), czyli magia przyjaźni

tytuł oryginalny: Intouchables
reżyseria: Olivier Nakache, Eric Toledano
scenariusz: Olivier Nakache, Eric Toledano
muzyka: Ludvic Einaudi
produkcja: Francja
gatunek: dramat, komedia

Muszę przyznać, że już dawno nie widziałam tak niezwykłego i optymistycznego filmu. Wszystko, począwszy od dialogów, gestów, mimiki, aż do przypływów radości lub smutku, które przeżywali bohaterowie, wydaje mi się bardzo naturalnie i niewymuszone.  Historia na podstawie, której powstali „Nietykalni” wydarzyła się naprawdę.

Philippe (François Cluzet) doznał niegdyś złamania 3 i 4 kręgu w kręgosłupie. Jest sparaliżowany od szyi w dół, dlatego porusza się na wózku. Mieszka w ogromnej rezydencji, w której opiekuje się nim liczna służba. Najważniejszą pracę ma jednak jego osobisty pielęgniarz. Chętnych na to stanowisko zgłasza się zawsze bardzo wielu. Niestety żadnemu z nich nie udaje się wytrwać więcej niż 2 tygodnie. Wszyscy kandydaci starają się przekonać pracodawcę, że to właśnie oni są najbardziej wykwalifikowanymi i pełnymi współczucia osobami. Philippe jednak nie chce, żeby ktoś traktował go z litością. Niespodziewanie w jego domu zjawia się Driss (Omar Sy). Chłopak prosi jedynie o podpisanie urzędowego dokumentu, który zapewniłby mu zasiłek. Jego sposób bycia, poczucie humoru, ogromna szczerość i pewność siebie sprawiły, że zyskał sympatię Philippe’a. Driss właśnie wyszedł z więzienia, ale milioner nie zważa na to i zatrudnia go. Bardzo się zaprzyjaźniają i stają się nierozłączni. Chłopak jest doskonałym pielęgniarzem, a przede wszystkim ciekawym i zabawnym towarzyszem Philippe’a.


Fabuła wciągnęła mnie od samego początku. Pokazuje przyjaźń, która narodziła się pomiędzy tak różnymi od siebie ludźmi. Film jest jednocześnie bardzo zabawny, ale też wzruszający. Ukazano w nim codzienność, z którą zmagają się bohaterowie. Driss klepie biedę, ma kłopoty w rodzinie. Philippe nie może się sam ruszać. Każdego dnia ma wiele masaży, przyjmuje dużo leków. Nie jest zdolny do wykonywania najprostszych czynności. Dzięki pomocy swojego opiekuna, mężczyzna odnajduje szczęście, a nawet odkrywa prawdziwą miłość.

Największą zaletą tego filmu jest genialny scenariusz. Dialogi są błyskotliwe i mądre. Inteligentny i niewymuszony humor wywołuje wielki uśmiech na twarzy. Duży plus należy się także za stronę aktorską. Sy naprawdę wczuł się w swojego bohatera i jego gra była znakomita. Za tę rolę dostał nagrodę Cezar. Cluzet, który musiał wyrazić wszystkie swoje emocje twarzą, także świetnie sobie poradził. Warto jeszcze wyróżnić Anne Le Nyvy, która wcieliła się w rolę Yvonne, jednej z opiekunek Philippe’a. Klimat filmu kształtuje też piękna muzyka, autorstwa Ludvica Einaudi.

„Nietykalnych” polecam zdecydowanie wszystkim. Uważam, że jest to naprawdę fenomenalna produkcja. Dlatego myślę, że moja ocena nie będzie ani trochę zawyżona.
Ocena: 9/10