„Kino to nie publiczność, festiwale, recenzje, wywiady. To wstawanie codziennie o szóstej rano. To zimno, deszcz, błoto i ciężkie lampy. To nerwowe zajęcie, któremu w pewnym momencie wszystko musi zostać podporządkowane – także rodzina, uczucia, prywatne życie. […] Kino na całym świecie jest podobne: dostaję w małej hali zdjęciowej kąt, w którym stoi przypadkowa kanapa, jakiś stół, krzesła. W tym udawanym wnętrzu groteskowo brzmią moje groźne komendy: Cisza! Kamera! Akcja!. Po raz kolejny męczy mnie myśl, że wykonuję niepoważny zawód. Kilka lat temu francuska Libération zapytała kilkunastu reżyserów, dlaczego robią filmy. Odpowiedziałem wówczas: Bo nie umiem nic innego.”
Krzysztof Kieślowski, „Autobiografia”, 1993
Na hasło „Krzysztof
Kieślowski” każdemu z nas przychodzi
zapewne do głowy inny film, inny obraz. Ten nieżyjący już polski twórca, kojarzony
głównie z „kinem moralnego niepokoju”, pozostawił po sobie bogaty i niezwykle różnorodny
dorobek. Przez lata zdążył zapisać się w
kanonie znakomitych i szanowanych postaci, które miały ogromny wkład w rozwój
światowego kina. Zdobył wiele nagród i wyróżnień, w tym dwie nominacje do
Oscara, trzy nominacje do Złotej Palmy, Złotego Lwa w Wenecji czy dwa Złote Lwy
na festiwalu w Gdyni. Za swoje liczne zasługi otrzymał Order Sztuki i
Literatury, status honorowego członka Brytyjskiego Instytutu Filmowego oraz
członkostwo Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej. Nie brakowało
jednak także głosów krytyki jego
twórczości.
Krzysztof Kieślowski urodził się 27 czerwca 1941 roku.
Pochodził z dość ubogiej rodziny; jego ojciec był inżynierem budowlanym, a
matka urzędniczką. Ojciec chorował na gruźlicę i „przez dwanaście powojennych
lat na tę gruźlicę umierał”. Jeździł do różnych sanatoriów, a razem z nim
przeprowadzała się cała rodzina. Krzysztof ciągle zmieniał szkoły. Jako chłopak
sam miał chore płuca. Zgodnie z zaleceniem lekarskim spędzał dużo czasu na
świeżym powietrzu, szybko nauczył się czytać, a rzeczywistość literacka stała
się dla niego równie realna jak ta, która go otaczała. Kiedy w latach 1957-1962
uczył się w Państwowym Liceum Techniki Teatralnej w Warszawie poznał „świat, który niekoniecznie dotyczy
codziennych, społecznie uznawanych wartości, […] świat zupełnie innych
wartości, w którym człowiek może się realizować”. Kieślowski zakochał się w
rozkwitającym wówczas teatrze i postanowił nawet zostać reżyserem teatralnym.
Aby spełnić swe marzenie, musiał ukończyć studia wyższe.
Zdecydował się zdawać do prestiżowej Szkoły Filmowej w
Łodzi: „Trudno jest się tam dostać. Za pierwszym i drugim razem się nie
dostałem. Zdawałem rok w rok. I właściwie potem już zdawałem wyłącznie z
ambicji, żeby im pokazać, że się tam dostanę. Nie miałem żadnych motywacji, bo
w międzyczasie teatr przestał mi się podobać. Kończył się ten piękny okres
teatru gdzieś około 1962 roku. Już nie było potem tak dobrych przedstawień. […]
Nie chciałem już tak bardzo być reżyserem teatralnym. W ogóle nie chciałem być
reżyserem. Natomiast zamierzałem pokazać, że choć nie chcą mnie przyjąć do Szkoły,
ja się tam dostanę.”. Został przyjęty za trzecim razem. Pisał o sobie: „Byłem kompletnym
idiotą. Nie mogę zrozumieć, dlaczego mnie przyjęli.”. Opisując swoje pierwsze
projekty, nie szczędził ostrych słów krytyki. W jego opinii zdanie egzaminu
zawdzięczał szczęściu i do końca życia nie mógł uwierzyć, że dostał się do prestiżowej
łódzkiej szkoły. Wkrótce oglądał filmy, rozmawiał o nich i kręcił własne.
Powoli podążał drogą w kierunku kariery reżysera wielkiego formatu.
„Amator” |
W początkowej fazie twórczości Kieślowski kręcił dzieła
dokumentalne. Zacierając granicę między dokumentem a fikcją fabularną, starał
się uzyskać jak największy realizm. Debiutował w telewizji filmem dokumentalnym
„Zdjęcie”. Po studiach, aż do 1983 roku pozostawał związany z warszawską
Wytwórnią Filmów Dokumentalnych. Stopniowo jednak zaczął oddalać się od tego
gatunku w stronę fabuły. W 1973 roku zrealizował pierwszą fabularną produkcję
telewizyjną pt. „Przejście
podziemne”. W latach 70. XX wieku kręcił obrazy z wyraźnie
zarysowanymi wątkami autobiograficznymi, takie jak: „Personel” czy „Amator”. Ostatecznie w „Bez
końca” Kieślowski zrezygnował z opisywania rzeczywistości, skupiając się na
metaforycznym obrazie społeczeństwa polskiego.
W drugiej fazie twórczości fabularnej reżyser nawiązywał
do motywów związanych z metafizyką. Odrzucił zupełnie tematykę polityczną i w
kultowej już serii „Dekalog” postanowił stawiać pytania z zakresu etyki i
moralności. Od tego czasu każdy jego film charakteryzował się intrygującym i
niepospolitym stylem począwszy od złożonego „Podwójnego życia Weroniki” aż do
uznanej na całym świecie Trylogii „Trzy Kolory”. Jako wielki autorytet zaproszony
został jako wykładowca reżyserii i scenopisarstwa na uczelniach w Katowicach,
Berlinie Zachodnim, Helsinkach i Łodzi.
Kieślowski był prawdziwym intelektualistą i wizjonerem –
wszechstronnym, oryginalnym i konsekwentnym twórcą. Unikał schematów,
uproszczeń i oczywistych rozwiązań fabularnych. Konstruował szczegółowo
dopracowane portrety psychologiczne bohaterów. Poddawał analizie ich uczucia,
kreując zachwycające studium ludzkiej duszy. W filmach często próbował
usprawiedliwić ludzkie słabości, uwzględniając wszelkie uwikłania życiowe i
trudności. Mówił: „Każdy człowiek chce zmieniać świat, kiedy zaczyna cokolwiek
robić. Ja chyba nie liczyłem na to, że można zmieniać świat w dosłownym tego
słowa znaczeniu. Myślałem, że uda się ten świat opisać.”.
„Dekalog II |
Polscy aktorzy wypowiadali się o Kieślowskim z wielkim
uznaniem. Podkreślali jego profesjonalizm, przenikliwość i wizjonerstwo. Tak
opowiadał o nim Mirosław Baka: „Był to pierwszy reżyser, który zaproponował mi
główną rolę w filmie. Wspominam go przede wszystkim jako człowieka, a potem
dopiero jako reżysera, ponieważ żeby osiągnąć dobry kontakt z aktorem, trzeba
najpierw złapać kontakt z człowiekiem. A Krzysztof był w tym, moim zdaniem mistrzem.
Używał w rozmowie takich słów, które natychmiast do mnie trafiały. Tak się
złożyło, że ja kończyłem szkołę teatralną z myślą o reżyserii. Chciałem pójść
na te studia. Kiedy Krzysztof się o tym dowiedział, powiedział mi: Rób to, co
robisz dobrze. Z dalszych jego słów wynikało, że może później gdy zgromadzę
doświadczenie, będę mógł wziąć się za reżyserię. Pozostałem przy aktorstwie.
Był wielkim człowiekiem i genialnym artystą.”.
Również Krystyna Janda nie szczędziła Kieślowskiemu
szczerych słów pochwały: „Nigdy nie byłam zbyt blisko niego. Nie sądzę żeby
ktokolwiek tak naprawdę był, poza najbliższymi. […] Znałam go od dawna,
mieszkałam obok niego, odwiedzałam. […] Od początku imponowało mi jego
myślenie, dystans wobec wielu rzeczy i spokojny, mądry sposób w jaki okazywał,
że mu się coś po prostu nie podoba i jak o tym mówił. Jego obecność dawała
poczucie bezpieczeństwa i budowała miarę, hierarchię ocen i wartości. […] W
dniu jego śmierci we Francji pokazano godzinny wywiad nakręcony przed rokiem.
Ostatnie pytanie brzmiało: Gdyby Pan […] umarł i po śmierci trafił
do nieba, jak Pan myśli, co by powiedział Bóg? Odpowiedział: Gdybym tam trafił
musiałbym go obudzić. Bo jeżeli tam jest to śpi. Powiedziałbym mu: Obudź się!
Zobacz, co się dzieje!”.
„Czerwony” |
W wywiadzie dla „Newsweeka” Kazuo Ishiguro, członek jury festiwalu w Cannes w 1994 roku, tak po kilkunastu
latach odpowiada na pytanie o nieprzyznanie Złotej Palmy filmowi „Czerwony”
Kieślowskiego: „Ponoć to jury w Cannes zabiło Kieślowskiego,
który nie mógł zrozumieć, dlaczego nie dostał głównej nagrody. Prawda jest
taka, że nikomu z nas w jury ten film się nie podobał. Był zwyczajnie słaby,
przerafinowany, zimny. Ale lobby wspierające Kieślowskiego było bardzo mocne.
Francuzi naciskali na nas: dajcie mu nagrodę, co wam szkodzi, on jest bardzo
chory, może więcej nic nie nakręcić. Nie ulegliśmy. Nie dlatego, żeby zrobić im
na złość, ale dlatego, że w konkursie były filmy, które biły Czerwonego na głowę. […] Na tym tle film
Kieślowskiego wypadł po prostu nijako. I co najważniejsze, nie czuło się w nim
emocji, wrażliwości. Raczej zwykłą filmową kalkulację.”. Jak to zatem możliwe,
że tylu krytyków pokochało twórczość tego polskiego reżysera? Ishiguro ponownie
nie waha się nad odpowiedzią: „Bo maniery łatwo się kocha. Wystarczy
naszpikować film symbolicznymi scenami, pokusić się o opowieść o zagmatwanym
ludzkim losie, obudować ją wstrząsająco smutną muzyką i festiwalowy film
gotowy. A to, że będzie nudny i ograniczy się do powtarzania banałów, to
zupełnie inna sprawa. Banał powtórzony milion razy czasem urasta do rangi
arcydzieła. I tak chyba było w wypadku Kieślowskiego. Francuzi uznawali go za
guru, mistrza kina. Właściwie od jego śmierci nie pojawił się inny reżyser,
którego krytycy traktowaliby z taką atencją i poważaniem.”. Czy zatem był to
tylko twórca „pseudointeligentnego” kina, w którym króluje przerost formy nad
treścią, czy niekwestionowany mistrz snucia głębokich i klimatycznych historii?
W owym wyścigu po Złotą Palmę w 1994 roku Kieślowski przegrał
z filmem „Pulp Fiction”. Po ceremonii rozdania nagród Quentin Tarantino zwrócił
się do niego ze słowami: „Pan jest moim mistrzem, na Krótkim filmie o zabijaniu
uczyłem się kina. To Panu należała się ta nagroda. Mistrzu.”. Rok później „Czerwony” został nominowany do Oscara za scenariusz i reżyserię. Wyobraźnię i pasję Polaka doceniano więc na
całym świecie. Tak on sam wypowiadał się o „Trzech Kolorach”: „Wszystkie trzy
filmy są o ludziach, którzy mają intuicję czy specjalną wrażliwość na świat, którzy
coś czują przez skórę. Niekoniecznie to się wyraża w dialogu. Bardzo rzadko są
takie sceny, w których o czymś się mówi wprost. Wszystko, co najważniejsze,
odbywa się bardzo często poza kadrem.”.
Kiedyś w Polsce krytykowano Kieślowskiego, że nie rozumie
istoty kobiecości, a kobiety w jego dziełach to postacie płaskie i
bezwymiarowe. Tak odpowiadał na zarzuty w swej autobiografii: „[…] nie dzielę
ludzi w ten sposób – na kobiety i mężczyzn. […] To prawda, że kobiety w
pierwszych moich filmach nie były postaciami głównymi. […] Być może to był
powód, dla którego pomyślałem, że zrobię film o kobiecie z punktu widzenia
kobiety. To znaczy z punktu widzenia jej wrażliwości, jej świata [chodzi o „Podwójne
życie Weroniki”]. Bez końca był pierwszym takim filmem. A potem, w Dekalogu,
jest to już równo rozdzielone. Są filmy o mężczyznach i kobietach. Filmy o
chłopcach i dziewczynach. W tryptyku, w Trzech kolorach, pierwszy film będzie
o kobiecie, drugi będzie o mężczyźnie, a trzeci o kobiecie i mężczyźnie.”.
Irène Jacob, która wcieliła się w tytułową rolę w „Podwójnym
życiu Weroniki” tak mówiła o twórczości polskiego reżysera: „[…] Często nie
potrafimy pomóc przyjacielowi który źle się czuje. Natomiast bohaterowie
Krzysztofa są wszyscy przepełnieni tą godnością która unosi ich samych oraz
innych: to właśnie to daje im ich szlachetność. Oni nieustannie patrzą na
innych poprzez pryzmat wrażliwości, podczas gdy w życiu, takie coś przytrafia
się nam tylko przez krótką chwilę – na przykład kiedy się zakochujemy! U
bohaterów Krzysztofa głębia jest czymś trwałym. Dlatego jestem dumna że mogę grać
takie role!”.
„Podwójne życie Weroniki” |
W książce „Historia kina polskiego 1895-2014” autorstwa
Tadeusza Lubelskiego postać Kieślowskiego zajmuje obszerne miejsce: „Realizując
w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych swoje cztery międzynarodowe filmy,
zdobył renomę czołowego filmowca europejskiego, idealnie trafiającego w
potrzeby odbiorców na całym świecie. Wszystkie cztery filmy powstały z
inicjatywy Kieślowskiego, według scenariuszy, które napisał z Krzysztofem
Piesiewiczem […].”. Podsumowując: „Sam reżyser, zmęczony trybem życia
światowego artysty, ogłosił, że przestaje robić filmy. Jego przedwczesna śmierć
w marcu 1996 roku nie pozwoliła na zweryfikowanie tej zapowiedzi. Twórczość
Kieślowskiego jest jednak wciąż obecna w światowym kinie, nie tylko w sensie
odczytywania na nowo jego utworów, także w sensie pojawiania się naśladowców i
trwałości dziedzictwa.”. Jego kinematografia była bowiem porównywana do dzieł
takich reżyserów jak Ingmar Bergman, Robert Bresson czy też Roberto Rossellini.
Kieślowski zmarł 13 marca 1996 roku w wieku zaledwie 55 lat.
„…kiedy myślę o współczesnym kinie, coraz częściej mam przed oczyma obraz cmentarza. Groby, pochylonych nad nimi kilku starszych, niepewnych mężczyzn o ostrożnych ruchach, i obok autostrada pełna szybkich, doskonałych technicznie, ale podobnych do siebie jak krople wody samochodów...”
Krzysztof Kieślowski
Bibliografia:
„Autobiografia” – Krzysztof Kieślowski
„Historia kina polskiego 1895-2014” – Tadeusz Lubelski
http://kieslowski.art.pl/krzysztof-kieslowski/biografia/
https://pl.wikipedia.org/wiki/Krzysztof_Kie%C5%9Blowski
http://culture.pl/pl/tworca/krzysztof-kieslowski
http://kieslowski.art.pl/krzysztof-kieslowski/rozne-wypowiedzi-roznych-osob/
http://krzysztof.kieslowski.prv.pl/02.html
http://www.movieforum.pl/temat/3716/
http://www.gim36.pl/pdf/2010_11/miasta/03.pdf
http://www.newsweek.pl/kieslowski--czyli-nic,74700,1,1.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz