piątek, 11 maja 2012

Artysta (2011), czyli powrót do korzeni

tytuł oryginalny: The Artist
reżyseria: Michel Hazanavicius
scenariusz: Michel Hazanavicius
muzyka: Ludovic Bource
produkcja: Belgia, Francja
gatunek: dramat, komedia, romans, niemy

„Artysta” to niezwykły dramat z elementami komedii i romansu w reżyserii Michela Hazanaviciusa. Produkcja została odznaczona aż 26 nagrodami, w tym 5 Oscarami, m.in. dla najlepszego filmu i aktora, oraz 49 nominacjami. Jego oryginalność polega na tym, że jest to dzieło nieme i czarno-białe.

Akcja rozgrywa się pod koniec lat 20. XX wieku. Wtedy następuje przełom w kinematografii: zaczęto tworzyć filmy z dźwiękiem. Wiele sławnych gwiazd kina niemego nie może się do tego dostosować, co jest równoznaczne z końcem ich kariery. Aktorzy, którzy kiedyś grali głównie mimiką twarzy, nie potrafią się odnaleźć w nowym środowisku. Są stopniowo zastępowani przez młodych i zdolnych ludzi, którzy szybko zyskują sympatie widzów.

George Valentin (Jean Dujardin) to pewny siebie, niezwykle ceniony i popularny gwiazdor kina niemego. Jest bardzo lubiany przez krytyków i widownię. Zajmuje wysoką, wydaje się, że niezachwianą pozycję w branży filmowej. Pomaga przypadkowo poznanej, początkującej tancerce, Peppy Miller (Bérénice Bejo) zdobyć rolę w produkcji. Mężczyzna rysuje jej pieprzyk koło ust, aby dzięki temu mogła się odróżnić od innych aktorek. Kobieta szybko pnie się po stopniach kariery, w końcu zyskuje ogromną sławę i rozgłos. Tymczasem kino nieme powoli odchodzi w zapomnienie, a jego miejsce zajmują obrazy z dźwiękiem. Producent, Al Zimmer (John Goodman) postanawia zrezygnować z niegdyś znakomitego aktora, George’a Valentina, który jest już zbyt staromodny. Zamiast niego zatrudnia uroczą Peppy Miller, która osiąga niebywały sukces we wszystkich filmach, w których się pojawia. Valentin nie chce przyjąć do wiadomości, że kino nieme to przeszłość. Staje się bankrutem, nie ma co z sobą zrobić i zaczyna się poważnie zaniedbywać.


Twórcy „Artysty” postawili przed sobą bardzo trudne zadanie: powrócić do korzeni kina i stworzyć film niemy. Trzeba przyznać, że odnieśli ogromny sukces. Dzięki niesamowitemu klimatowi, widz może przenieść się do początku XX wieku i poznać kawałek historii kinematografii. Czarno-białe zdjęcia są doskonałe i świetnie odzwierciedlają tamte czasy. Brak dźwięku nie przeszkadza w zrozumieniu interesującej historii o wielkich, znaczących zmianach. Co jakiś czas na ekranie pojawiały się „tablice” z tym, co powiedział któryś z bohaterów. „Artysta” to interesujący i inspirujący film, który potrafi bawić się emocjami widza. Raz rozśmiesza, raz smuci, jeszcze innym razem zaskakuje. Pomysł jest bardzo oryginalny, przez co produkcja jest niezwykła. Opowiada dosyć prostą i nieskomplikowaną historię, ale pełną pasji. Scenariusz jest raczej przeciętny. Moim zdaniem ciekawiej byłoby bardziej rozwinąć fabułę. Chwilami czułam się wręcz znudzona przeciągającymi się rozmowami bohaterów, z których mogłam dowiedzieć się tylko parę zdań. Film jest momentami dosyć przewidywalny, trochę za rzadko udaje mu się zaskoczyć widza. W produkcji znajduje się jednak sporo ciekawych wydarzeń, zabawnych scen i postaci.


Podstawą tego solidnego obrazu jest genialne aktorstwo. Najlepszy okazał się Jean Dujardin, który wcielił się w rolę George’a Valentina. Doskonale ukazał przemianę swojej postaci, która z uwielbianej przez tłumy fanów, gwiazdy, stała się biednym, człowiekiem bez perspektyw i ambicji. Znakomicie poradziła sobie także Bérénice Bejo. Jej bohaterka to początkowo nieśmiała dziewczyna, a później już wszędzie rozpoznawana aktorka i tancerka. Oboje świetnie potrafili ukazać wszystkie emocje za pomocą twarzy i gestów. Z ich zachowania można było łatwo odczytać, jakie mają troski czy problemy. Uważam, że gra aktorska dwójki głównych bohaterów, ale także i pozostałych, jest na bardzo wysokim poziomie. Duży plus należy się za doskonale dobrane kostiumy i charakteryzację, dzięki czemu obsada łatwo upodobniła się do ludzi żyjących w tamtych czasach. Wyróżnia się także scenografia, która okazuje się wyśmienicie dopasowana. Ciekawie i spektakularnie przedstawiają się też układy taneczne, które wykonują aktorzy. Niesamowity nastrój i piękny klimat nadaje muzyka Ludovica Bource’a. Stanowi ona bardzo ważny i wręcz nieodłączny element tego filmu.

„Artysta” zrobił na mnie spore wrażenie. Nie jest produkcją wybitną, czy wysokich lotów. Posiada jednak niebywały klimat, który sprawił, że film mnie zauroczył. Polecam wszystkim, którzy chcą, choć na chwilę, powrócić do przeszłości.
Ocena: 8/10

2 komentarze:

  1. Bardzo podobał mi się ten film. Pokazał, że jak aktor potrafi, to i bez głosu dobrze zagra.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie również "Artysta" zdobył i zauroczył. Dodałabym tylko, że oryginalność filmu polega nie tyle na technice, w jakiej został wykonany (bo mimo iż czarno-biały i niemy, zagrany i wykonany zgodnie ze współczesnymi możliwościami), ale na sile przekazu pozawerbalnych środków i niewymuszonej narracji. Zawsze na myśl o "Artyście" wypełza mi uśmiech na twarz:)

    OdpowiedzUsuń