niedziela, 13 maja 2012

Mój tydzień z Marilyn (2011), czyli sława nie zawsze cieszy

tytuł oryginalny: My Week with Marilyn
reżyseria: Simon Curtis
scenariusz: Adrian Hodges
muzyka: Conrad Pope, Alexandre Desplat
produkcja: USA, Wielka Brytania
gatunek: biograficzny, dramat

„Mój tydzień z Marilyn” to nieefektowny dramat biograficzny w reżyserii Simona Curtisa. Produkcja została odznaczona Złotym Globem dla najlepszej aktorki, Michelle Williams, oraz 17 nominacjami, w tym dwoma oscarowymi. Twórcy postawili sobie niesamowicie trudne zadanie: ukazać fragment życia sławnej na całym świecie ikony Hollywood.

Akcja rozgrywa się w 1956 roku. Marilyn Monroe (Michelle Williams) i jej mąż, dramaturg, Arthur Miller (Dougray Scott) przylatują samolotem do Londynu. Aktorka ma wystąpić w filmie pt. „Książę i aktoreczka” u boku i w reżyserii sir Laurence’a Oliviera (Kenneth Branagh). Wydaje jej się to ogromnym wyróżnieniem, dlatego czuje się trochę zestresowana. Mężczyzna zatrudnił ją jednak głównie ze względu na urodę i niesamowitą sławę jaką się szczyci. Monroe ma codzienne huśtawki nastrojów, spóźnia się na zdjęcia, nie może nauczyć się swojej roli na pamięć. Nie potrafi dobrze zagrać, przez co prace nad filmem znacznie się przedłużają. Oliviera doprowadza tym do szału. Na stanowisku asystenta reżysera, czyli „chłopca na posyłki”, pracuje ambitny i nieco fajtłapowaty Colin Clark (Eddie Redmayne). Po pierwszym spotkaniu z Marilyn czuje się nią zauroczony. Pomimo przestróg, m.in. swojej nowej przyjaciółki, pracującej w garderobie, Lucy (Emma Watson), mężczyzna zaczyna spotykać się z gwiazdą. Monroe czuje się przez niego zrozumiana i łatwo udaje jej się okręcić go wokół palca. Razem spędzają niezwykły tydzień, który na długo pozostanie im w pamięci.


Produkcja jest interesująca, ale przedstawia raczej przeciętny poziom. Twórcom „Mojego tygodnia z Marilyn” udało się spełnić moje oczekiwania. Może dlatego, że nie miałam zbyt wygórowanych wymagań. Powstał lekki, przyjemny do oglądania obraz. Opowiada całkiem ciekawą historię o spotkaniu dwójki wrażliwych ludzi. Jednak moim zdaniem fabuła za mało przyciąga uwagę, przez co filmowi nie udaje się na długo zapaść w pamięć. Pomysł spodobał mi się i zaintrygował mnie, za co należy się duży plus. Scenariusz jest dobry i pomysłowy. Większość wydarzeń jest bardzo potrzebna i pełni ważną rolę dla rozwoju całej akcji. Dialogi czasem trochę się przeciągają i przez to wydały mi się zbyt rozwlekłe.


Aktorstwo stanowi wspaniały i zdecydowanie najlepszy element całej produkcji. Oczywiście najbardziej wyróżnia się Michelle Williams, która pokazała swój niesamowity talent. Doskonale ukazała wielką gamę emocji targających jej bohaterką. Aktorka podołała wyzwaniu i udało jej się ukazać trudne usposobienie Marilyn Monroe. Nominacja do Oscara za rolę pierwszoplanową jest zasłużona. Szkoda tylko, że zabrakło statuetki. Moją uwagę zwrócił także wyjątkowy Kenneth Branagh jako sir Laurence Olivier. Świetnie odegrał rolę, zniecierpliwionego i chwilami mocno zdenerwowanego reżysera. Eddie Redmayne spisał się słabo i pozostał w cieniu znakomitej Michelle Williams. Jego gra aktorska jest sztywna i wydaje się trochę sztuczna. Występująca w kilku scenach, Emma Watson dobrze sobie poradziła. Judi Dench jako Sybil Thorndike zagrała przyzwoicie. Kolejny plus należy się za ładna muzykę. Dźwięki znakomicie współgrają z filmem, nadając mu ładny charakter.

„Mój tydzień z Marilyn” polecam tym, którzy chcą się zrelaksować przy lekkiej produkcji. Film nie powala na kolana, ale według mnie jest wart obejrzenia.
Ocena: 7/10

3 komentarze:

  1. mnie ten film kompletnie nie interesuje, jakoś plakaty i trailery do mnie nie przemawiają ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja się trochę zawiodłam na tym filmie, za mało Marilyn, za dużo Colina. Kenneth Branagh powinien dostać Oskara za rolę Oliviera.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja się wynudziłam strasznie na tym filmie. Branagh wspaniały, Williams bardzo dobra, choć nieszczególnie za nią przepadam. Colin - nie do zniesienia. Całość przedobrzona, ciężkostrawna, nie do polecenia:)

    OdpowiedzUsuń