„To nasza tylko, nie gwiazd naszych wina.”
William Szekspir, „Juliusz Cezar”
Wszystkie opinie na temat najnowszej powieści Johna Greena, które czytałam lub słyszałam były pozytywne. Bez wyjątku. Zaciekawiona, musiałam w końcu po nią sięgnąć i sama się przekonać, co takiego kryje się w tej niepozornej książce. „Gwiazd naszych wina” okazało się ciepłą i poruszającą opowieścią o młodych ludziach, skierowaną jednak nie tylko do nich.
Hazel Grace ma szesnaście lat i choruje na raka. Na co
dzień towarzyszy jej aparat tlenowy, który umożliwia prawidłowe oddychanie. Nie
uczęszcza do normalnej szkoły, niewiele wychodzi z domu. Spędza czas na
czytaniu, najczęściej po raz kolejny swojej ulubionej książki i oglądaniu
programów rozrywkowych. Pewnego dnia lekarz uznaje, że dziewczyna zapada w
depresję i rodzice postanawiają wysłać ją na zajęcia grupy wsparcia. Skład
nieustannie się zmienia, a członkowie są młodymi ludźmi na różnych etapach
rozwoju choroby nowotworowej. Hazel szybko łapie pozytywny kontakt z Isaakiem,
cierpiącym na rzadki nowotwór oczu. Na jednym ze spotkań poznaje też Augustusa
Watersa, z którym znajduje niezwykłą nić porozumienia. Dzięki niemu, wyrusza
nawet we wspaniałą podróż, która sprawi, że nic już nie będzie takie jak
wcześniej.
„Gwiazd naszych wina” jest znakomitym i wyjątkowym pod każdym
względem dziełem. John Green porusza w swojej książce trudny i niepokojący
temat, jakim jest śmiertelna choroba. Przedstawia metody leczenia głównie w
sposób fikcyjny, ale mimo to niezwykle wiarygodnie. Historia nie przytłacza, za
to niezwykle wciąga, dzięki czemu powieść pochłania się jednym tchem. Nie
jest to szablonowa i schematyczna historia miłosna, ten wątek zostaje
zepchnięty raczej na drugi plan, ale kolorowa i oryginalna podróż w
poszukiwaniu szczęścia. Najciekawszymi elementami są inteligentne rozmowy dwójki przyjaciół, które stają się źródłem mądrości życiowych. Nie ma tu wartkiej i trzymającej w napięciu akcji, ale
elektryzująca fabuła i błyskotliwe przesłanie. Dla bohaterów rak nie jest
klęską, która niszczy całe życie i uniemożliwia normalne funkcjonowanie.
Starają się w miarę swoich sił pokonywać
przeciwności losu, Augustus udowadnia także, że pomimo choroby można spełnić swoje
największe marzenia. Książka wywołuje różnorodne emocje, dawki
radości i smutki zostały doskonale wyważone. Styl pisania wydał mi się bardzo
przystępny i przyjemny w odbiorze. Autor snuje nieobliczalną i cudowną opowieść
o miłości, życiu, śmierci, zdrowiu i chorobie. Często dzieli się z czytelnikiem
refleksjami filozoficznymi, niekiedy stosuje nawet ironię. Wzrusza, śmieszy, a
przede wszystkim raduje serce.
Próbuję doszukać się tu jakiś wad, ale naprawdę nie
jestem w stanie. „Gwiazd naszych wina” okazała się przejmująca i głęboko zapadła
mi w pamięć. Green każdy szczegół dopracował do perfekcji i bez wątpienia stworzył piękne dzieło. Z chęcią sięgnę po inne książki jego autorstwa.
Siła tej powieści w dużej mierze tkwi również w
fascynujących i wyrazistych postaciach. Główna bohaterka jest jednocześnie
narratorem. Hazel początkowo rzadko wychodzi z domu, dużo wyleguje w łóżku,
mało je i wiele myśli o śmierci. Stwierdza, że: „Depresja jest skutkiem ubocznym umierania. (Zresztą rak też jest
skutkiem ubocznym umierania. Właściwie prawie wszystko nim jest).” Pomimo ciężkiej sytuacji, niepewnych
diagnoz i przyszłości, dziewczyna nigdy się nie załamuje. Pogrąża się jednak w
głębokiej melancholii i coraz bardziej odizolowuje się od ludzi. Wie, że jej
rodzicom też nie żyje się łatwo, mama stara się poświęcać córce cały swój czas
i rezygnuje nawet z pracy. Daje jej jednak dużą swobodę i chce, aby wiodła, na
ile to możliwe, normalne życie. Uczy, że można czerpać radość z nawet z błahych
i z pozoru nic nie znaczących rzeczy. Grupy wsparcia stają się dla Hazel
wybawieniem, przede wszystkim dlatego, że tam pierwszy raz spotyka Augustusa. Chłopak
szybko zwraca na nią uwagę i oczarowuje swoją szczerością. Pod wpływem swoich
relacji oboje ulegają stopniowej przemianie i zaczynają naprawdę cenić to, co
mają. Wszystkie postaci wykreowane przez Greena okazały się namacalne i niemal prawdziwe.
Są to zwykli, ale w jakiś sposób nieprzeciętni ludzie, którzy jak każdy mają w
życiu lepsze i gorsze chwile. Pomimo niepowodzeń brną jednak naprzód i nie
poddają się.
„Gwiazd naszych wina” to przejmująca i fantastyczna
historia o sile miłości i przyjaźni. Jest to powieść uniwersalna i jestem
przekonana, że każdy odnajdzie w niej coś dla siebie.
Ocena: 6/6
Uwielbiam książki o sile przyjaźni i miłości, ponieważ zawsze są w jakiś sposób ujmujące i uczuciowe. Na listę MUST READ! :)
OdpowiedzUsuńMnie ta powieść znokałtowała emocjonalnie
OdpowiedzUsuń