reżyseria: Baz Luhrmann
scenariusz: Baz Luhrman, Craig Pearce
muzyka: Craig Armstrong
produkcja: USA, Australia
gatunek: melodramat
„Wielki Gatsby” to bez wątpienia jedna z najbardziej
wyczekiwanych premier tego roku. Z nadzieją, choć niepewna czego się spodziewać
wybrałam się do kina na seans 2D. Nie czytałam powieści Francisa Scotta
Fitzegralda, więc nie mogę porównać filmu do książkowego oryginału. Wydaje mi
się, że spojrzenie z tej perspektywy również okaże się ciekawe.
Nick Carraway (Tobey Maguire) osiedla się w skromnym domu
na obrzeżach Nowego Jorku i rozpoczyna pracę na giełdzie. Pewnego dnia zostaje
zaproszony do ogromnej rezydencji tajemniczego Jay’a Gatsby’ego (Leonardo
DiCaprio) na cotygodniową, huczną imprezę. Nick odkrywa, że prawie nikt nie zna
gospodarza, a na jego temat krążą liczne, często nieprawdopodobne plotki.
Wkrótce Gatsby spotyka się z nim osobiście i dowiadują się więcej o sobie
nawzajem. Jay, dzięki jego pomocy po raz pierwszy od kilku lat ma kontakt ze
swoją dawną ukochaną Daisy (Carey Mulligan). Łączył ich niegdyś płomienny
romans, nie mogli być jednak razem z powodu różnic klasowych. Mężczyzna pragnie
rozpalić w niej dawne uczucie, przeszkodą okazuje się mąż dziewczyny
(Joel Edgerton).
Jestem wręcz zachwycona najnowszym dziełem Baza Luhrmanna.
„Wielki Gatsby” jest porywającą i niezwykle interesującą produkcją. Zdaję sobie
sprawę, że jej wartość wynika z ogromnej siły powieści, na której się opiera.
W najbliższym czasie na pewno sięgnę po książkę Fitzgeralda. Film jest porywający i dynamiczny, nie ma żadnych dłużyzn. Akcję poprowadzono w szczególnie pasjonujący
sposób. Fabuła wciągnęła mnie od początku i oczarowała. Jej siła tkwi również w
barwnych bohaterach i mądrym przesłaniu. Dzieło jest mistrzowsko zrealizowane i
szczegółowo dopracowane. Scenariusz okazał się genialny i błyskotliwy; zaskakuje i
wywołuje wiele emocji. Wszystkie wydarzenia są spójne, a dialogi – brawurowe. Historia
zaciekawia, zmusza do refleksji i pozostaje na długo w pamięci. Początkowo Nick
Carraway snuje lekarzowi opowieść o swoim dawnym przyjacielu, Jay’u. Później
zapisuje wspomnienia i wrażenia na kartkach. Losy Gatsby’ego i jego
miłości do Daisy są tragiczne i smutne. Mężczyzna ma swoją własną wyidealizowaną
wizję siebie i świata. Co tydzień organizuje wystawne przyjęcia, na które
zjeżdża się niemal całe miasto. W jego posiadłości bawią się i tańczą do upadłego.
Cel, jaki przyświeca bogaczowi, organizując je, jest jednak zupełnie inny.
Aktorstwo jest znakomite i na najwyższym poziomie. Leonardo
DiCaprio, który wcielił się w rolę Jay’a Gatsby’ego, zagrał fenomenalnie. Potwierdził
swój wielki kunszt i stworzył kolejną wybitną kreację. Jego bohater okazał się
tajemniczy i nieprzewidywalny. Kreuje się na dystyngowanego dżentelmena, ukrywa
nawet swoje dawne oblicze. Wydaje się jakby żył we własnym świecie, pogrąża się
w marzeniach i pragnie je wszystkie zrealizować. Gatsby idealizuje Daisy, za
wszelką cenę i nachalnie stara się urzeczywistnić swoją wizję miłości. Zachowuje się często
niedojrzale i egoistycznie. Nie potrafi
docenić tego co ma, ale jednocześnie jest bardzo przywiązany do dóbr
materialnych. DiCaprio ukazał te cechy doskonale i liczę, że wreszcie Oscar się
do niego uśmiechnie.
Największym zaskoczeniem produkcji stał się jednak
niepozorny Tobey Maguire w roli Nicka Carraway’a, bohatera jak i narratora opowieści.
Poradził sobie wspaniale i zagrał naprawdę przekonująco. Udało mu się
przedstawić ciekawość, zagubienie, ale i fascynację Nowym Jorkiem. Klimat
miasta jednocześnie go pociąga i odpycha, wydaje mu się nieco baśniowy i
nierealny. Gatsby zostaje jego przyjacielem i niekiedy nawet autorytetem. Nick
podziwia go za bezgraniczną wiarę i nadzieję. Carey Mulligan okazała się doskonałym wyborem do roli
Daisy. Jest urocza, wrażliwa, ale i niezdecydowana. Boi się drastycznych zmian
i stara się unikać na konsekwencji swoich czynów. Z miłości do Jay’a nie
potrafi porzucić swojego męża. Aktorka poradziła sobie z postawionym jej
zadaniem i sprawiła, że bohaterka mimo wszystko nie irytuje swoim
zachowaniem. Nieznany mi wcześniej Joel Edgerton również spisał się doskonale. Zagrał partnera Daisy, który nie jest jej wierny, a sam wierności od niej oczekuje. Czyżby szykowała się nominacja do Oscara? Trzymam kciuki.
„Wielki Gatsby” to zdumiewające i olśniewające widowisko.
Twórcy doskonale ukazali przepych i luksus, w jakim pławią się najbogatsi.
Film jest nieco kiczowaty i groteskowy, okazało się to jednak intrygującym
zabiegiem artystycznym. Luhrmann świetnie stopniuje te dwa składniki, nie
przesadza i nigdy nie przekracza granicy dobrego smaku. Sprawia, że obraz staje
się niezwykle wymowny i sugestywny. Zastosowanie wielu kontrastów także podkreśliło
barwność i wyrazistość tego dzieła. Moim zdaniem forma nie przesłania treści, tylko uwypukla
główną myśl i przesłanie. Twórcy pokazują, że trzeba dążyć do określonych celów, warto też mieć dużo nadziei i pokory. Nie można jednak narzucać innym swoich racji, trzeba uszanować ich decyzje.
Kolejnym atutem jest wyśmienita ścieżka dźwiękowa, która
pozostaje w pamięci długo po seansie. Połączenie klimatu jazzu lat 20-tych
ubiegłego wieku i muzyki współczesnej wydaje się ryzykowne, ale w tym wypadku
okazało się strzałem w dziesiątkę. Nowoczesne i mocne brzemienia, nawet
hip-hop, podkreślają cudny charakter filmu i nadają mu pewną świeżość. Warto wyróżnić takie utwory jak: „Over
The Love” Florence + The Machine, „Young and Beautiful” Lany del Rey, „Love is
Blindness” Jacka White, „A Little Party Never Killed Nobody” Fergie + Q Tip +
GoonRock, czy „Heart’s a Mess” Gotye. Właściwie cały soundtrack jest
genialnie skomponowany. Scenografia I kostiumy zadziwiają swoją różnorodnością i
kolorystyką. Trzeba wspomnieć, że była za nie odpowiedzialna żona Luhrmana,
Catherine Martin. Spisała się znakomicie i stowrzyła wiele pięknych kreacji.
„Wielki Gatsby” to wciągająca opowieść oraz wielka uczta
dla oka i ucha. Moim zdaniem to jeden z najlepszych filmów tego roku. Gorąco
polecam, najlepiej w kinie!
Ocena: 9/10
Dwa razy w recenzji przeczytałem, że to dzieło niesie ze sobą przesłanie...ale ani razu nie zostało powiedziane jakie :|
OdpowiedzUsuńMoże warto by było wypełnić tę małą lukę.
Dzięki za wskazówkę :)
UsuńNie ma za co :)
UsuńBardzo przyjemna recenzja na dzień przed seansem! :) Pozdrawiamy, AS.
OdpowiedzUsuńCzekam więc z niecierpliwością na Waszą opinię :)
Usuńnie mogę się doczekać aż obejrzę ten film, zwłaszcza po ciekawej recenzji
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie http://cicho-sobotnie.blogspot.com/