tytuł oryginalny: Submarine
reżyseria: Richard Ayoade
scenariusz: Richard Ayoade
muzyka: Andrew Hewitt
produkcja: USA, Wielka Brytania
gatunek: dramat, komedia
Czasem zdarzają się takie filmy, w których nie można
utożsamić się z żadnym z bohaterów. Jeszcze rzadziej trafia się na takie, w
których bohaterów trudno lub nawet niemożliwe jest polubić. W „Mojej łodzi
podwodnej” Richard Ayoade udowadnia, że nie musi to wcale dyskwalifikować
danego dzieła w oczach odbiorcy ani odbierać mu przyjemności z seansu. Jego
postaci, pomimo wszystkich wad, okazują się jednak bardzo interesujące.
Oliver Tate (Craig Roberts) ma piętnaście lat, prowadzi
monotonne życie w miasteczku, w którym nic się nie dzieje. Nie ma dobrych
przyjaciół, dysponuje za to ogromną, niczym nieograniczoną wyobraźnią. Na
lekcji myśli, jak zachowaliby się ludzie z jego otoczenia, gdyby nagle zginął,
udaje, że jest bohaterem własnego filmu. Wkrótce, na swoje nieszczęście, chłopak
zakochuje się w niepokornej Jordanie Bevan (Yasmin Paige), która nie znosi romantyzmu.
„Moja łódź podwodna” nie jest arcydziełem czy wyjątkowo
odkrywcza w swoim gatunku. Od początku jednak niezwykle przykuwa uwagę; okazuje
się niekonwencjonalną i fascynującą opowieścią o dorastaniu z perspektywy
młodego ekscentryka. Wpuszcza on widza do swojego świata, jako narrator
oprowadza i opowiada o nim. Taki zabieg sprawia, że seans bawi i zapewnia
świetną rozrywkę. Fabuła wydaje się zupełnie nieprzewidywalna i pasjonująca.
Pomimo nieco schematycznej konstrukcji, prostych i pozornie niezaskakujących
motywów, film jest intrygujący i nieszablonowy. To melancholijna i pełna
niewyjaśnionej tęsknoty podróż w poszukiwaniu własnej drogi. Na każdym kroku
można wyraźnie odczuć towarzyszący jej niesamowity klimat osamotnienia i
niepokojącej pustki.
Najciekawsze, że Ayoade nie stara się stworzyć postaci idealnych,
a wręcz przeciwnie. Ukazuje każdą z nich w pełnym świetle, obdarowując je w
równym stopniu zaletami, co wadami. Na zasadzie kontrastów wykorzystuje nieco
oklepany już motyw niedopasowania i niepewności. Oliver jest błyskotliwy i
wrażliwy, nie potrafi się dostosować i znaleźć bratniej duszy. Dzięki sile
wyobraźni, myślami próbuje wyrwać się z głośnego i niesprawiedliwego środowiska
szkolnego, oddzielić od trudów codziennego życia. Pomimo jego uroczej
naiwności, często wydaje się zarozumiały i wścibski. Chłopak zmaga się z
różnymi przeszkodami, a na swojej drodze spotyka galę abstrakcyjnych ludzi. Craig
Roberts, który wcielił się w jego rolę, poradził sobie zadziwiająco dobrze i przekonująco.
Mam wrażenie, że tym, co w jakiś sposób nadaje mu wyrazu i powagi jest jego
dojrzały głos.
W tej produkcji można znaleźć wiele absurdów i komicznych
paradoksów podkreślających jego dziwaczność i odrealnienie. Syn inwigilujący
rodziców i regularnie przeszukujący ich sypialnię, szczera do bólu i niepewna
emocjonalnie matka (Sally Hawkins), zrezygnowany i obojętny na wszystko ojciec
(Noah Taylor), awanturnicza i nieczuła dziewczyna czy zajmujący się tandetnym mistycyzmem sąsiad-ninja (Paddy
Considine). Uważam, że przesadzono z przedstawieniem destrukcyjnego obrazu liceum. Sceny rozgrywające się na terenie szkoły przypominają te z banalnych filmów o młodzieży. A szkoda. Warto wyróżnić oryginalną, ale o skromnej liczbie utworów ścieżkę dźwiękową.
Zwróciłam uwagę, jak twórcy w sprawny i intrygujący sposób
manipulują filmową kolorystyką. Nadają mu nieco teatralności, a nawet
baśniowości. Sprzyjają temu znakomite zdjęcia, dopasowane kostiumy i
scenografia. Świat oczami Olivera maluje się w prostych, niewyrazistych
odcieniach. Jego czarny płaszcz symbolizuje pewnie poczucie osamotnienia i
niezrozumienia, poszukiwanie miłości. Rodzina stanowi dla niego najważniejszą wartość,
dlatego wnętrze jego domu jest najczęściej ciepłe i jasne. Gdy matka spotyka
się z Grahamem Purvis’em zmienia się na bardziej szare. Jordana wydaje się
jedynym jasnym punktem w ponurej egzystencji chłopaka. Wyróżnia się na pierwszy
rzut oka za sprawą swojego czerwonego płaszcza. Kolor ten może oznaczać chęć
działania i podejmowania nowych wyzwań, pragnienie bycia zauważonym, żywiołowość,
a nawet agresję. Wszystkie cechy właściwie określają tę bohaterkę.
„Moja łódź podwodna” to zabawna i nietuzinkowa produkcja
z ciekawym spojrzeniem na świat. Specyficzny klimat na pewno nie wszystko
przypadnie do gustu, ale ja serdecznie polecam.
Ocena: 7/10
Tytuł filmu i wygląd głównego bohatera kojarzy mi się nieodparcie z Beatlesami, mimo że z Twojej recenzji wnioskuję, że nie ma tam ani słowa o nich. Z chęcią obejrzę. :)
OdpowiedzUsuńLubię filmy o specyficznym klimacie. Zawsze pociągała mnie baśniowość, ciekawa kolorystyka... wszystko to, co dodaje tajemniczości.
OdpowiedzUsuń"Moja łódź podwodna" mnie zaciekawiła. Coś czuję, że niedługo ja i ta produkcja poznamy się bliżej ;)
Pozdrawiam,
Ania z tripleAworks.blogspot.com
Świetny film, ma niesamowity klimat. Lubię filmy o dorastaniu, ale taki trudno zapomnieć przez wzgląd na galerię niesztampowych postaci.
OdpowiedzUsuń