piątek, 29 listopada 2013

21 gramów (2003), czyli ciężar duszy

tytuł oryginalny: 21 grams
reżyseria: Alejandro González Iñárritu
scenariusz: Guillermo Arriaga
muzyka: Gustavo Santaolalla
produkcja: USA
gatunek: dramat, kryminał, thriller

Losy kilku nieznajomych przeplatają się przez jedno nieoczekiwane i katastrofalne w skutkach wydarzenie, później dochodzi do wspólnego spotkania. Wydaje mi się to jednym z najbardziej ogranych, ale jednocześnie dającym duże pole do popisu motywem filmowym. Najtrudniejsze jest stworzenie fascynującej historii, która urzeknie widza i zapadnie mu na długo w pamięci.  Alejandro González Iñárritu stara się, choć nie po raz pierwszy, to zadanie zrealizować w „21 gramach”.

Matematyk i profesor college’u Paul (Sean Penn) jest śmiertelnie chory i czeka na przeszczep serca. Jego żona Mary (Charlotte Gainsbourg) ma ciągłą nadzieję na dziecko, które może mieć tylko dzięki sztucznemu zapłodnieniu. Cristina Peck (Naomi Watts) niegdyś borykająca się z problemami narkotykowymi, wychowuje szczęśliwie dwie córki. Jack Jordan (Benicio Del Toro), były skazaniec i awanturnik, odnajduje spokój i oparcie w Bogu. Mieszka skromnie z żoną Marianne (Melissa Leo) i dwójką dzieci. Nieoczekiwany wypadek łączy trzy obce rodziny, poddaje je próbie i zmienia ich życie na zawsze.  


W 2000 roku Christopher Nolan udowodnił, że radykalna zmiana kolejności wydarzeń i całkowite zaburzenie chronologii może sprawić, że film nabierze większej wartości. Jego „Memento” rozgrywa się bowiem od tyłu i kryje w sobie zaskakujące zwroty akcji. Reżyser „21 gramów” poszedł jeszcze o krok dalej i podjął większe ryzyko. Poukładał wszystkie sceny w dokładnie przemyślany, ale niechronologiczny sposób. Na początku trudno jest się odnaleźć i odkryć właściwą kolejność, ale wraz z upływem czasu można zrozumieć powiązania trzech wątków. Dzieło ma na celu nie tylko podkreślenie wpływu pojedynczych wydarzeń i każdej decyzji na nasze życie, stanowi przede wszystkim intymne portrety trójki głównych bohaterów. Stopniowo poznajemy ich charakter i osobowość, obserwujemy przemiany za sprawą trudnych wydarzeń i ciężaru odpowiedzialności na ich barkach.


Za tytułowe 21 gramów uważa się ciężar duszy, które ponoć ubywa z ciała zmarłego. Motyw śmierci i nieuchronnego losu towarzyszy każdej postaci. Opowieść dotyka ciężkich i istotnych tematów: miłości, wiary, lęku i poczucia winy. Nie jest jednak wyjątkowo oryginalna, niektóre sytuacje wydają się bardzo przewidywalne i ograne. Nie wiem, czy wyróżniałaby się, gdyby nie znakomity sposób jej przedstawienia. Nietuzinkowy montaż sprzyja dynamicznym przeskokom czasowym, które nie byłyby prawdopodobnie przeze mnie zaakceptowane przy uporządkowanym rozwoju wydarzeń. Akcja rozgrywa się w niejednostajnym tempie, dzięki czemu film nie wydaje się nużący. Iñárritu ujawnia spektrum uczuć: od strachu, przez rozpacz, nadzieję i zwątpienie. Ukazuje dotkliwe przeżycia człowieka z niezwykłą dosadnością i siłą. Jest bystrym i spostrzegawczym obserwatorem, który pragnie się dzielić swoimi życiowymi spostrzeżeniami z innymi.


Sukces produkcja zawdzięcza także wybitnej obsadzie, która stworzyła intrygujące i złożone kreacje. Najbardziej warto zwrócić uwagę na brawurowego Benicio del Toro, który wcielił się w rolę Jacka Jordana. Mężczyzna ma trudną przeszłość, teraz jest przesadnie, wręcz fanatycznie religijny i pozornie szczęśliwy. Jeden wypadek burzy jego chwiejne, choć poukładane na nowo życie. Aktor wykazał się dużą ekspresyjnością i wrażliwością, dzięki czemu spisał się tak przekonująco. Naomi Watts jako Cristina Peck zachwyciła mnie swoją charyzmą i niebywałym wyczuciem. Kobieta nieudolnie próbuje poradzić sobie z tragedią, która spadła na jej rodzinę. Świetnie potrafiła ukazać wszelkie emocje, poradziła sobie nawet w sytuacjach dramatycznych. Sean Penn zagrał śmiertelnie chorego, Paula Riversa z charakterystyczną dla siebie dozą uroku i lekkiej nonszalancji, które jednak nie przesłoniły jego talentu. Zaliczył solidny i godny zapamiętania występ.


Nie znając lub przeceniając swoje możliwości można bardzo łatwo popaść w schematyczność i monotonię. Usilne próby nadania dziełu głębszego sensu wprowadzają niekiedy nawet przesyt, a pozornie inteligentne myśli stają się banalne i niedorzeczne.  Na szczęście, twórcy „21 gramów”  podążają w zupełnie innym kierunku, co świadczy o ich ogromnej dojrzałości i świadomości. Nie silą się na zbędne filozofowanie i nachalne głoszenie podniosłych prawd życiowych. Nie przekazują niczego wprost , nie oferują oczywistego przesłania. Wnioski powinniśmy wyciągać raczej z zachowań i postaw bohaterów w różnych etapach życia. Takie obserwacje i skupienie prowadzi bowiem do naprawdę inspirujących przemyśleń. Seans nie pozostawia widza obojętnym i okazuje się dobrą zachętą do zadumy i refleksji.


„21 gramów” nie prezentuje oszałamiającej oprawy artystycznej, dominuje tu raczej surowość i prostota formy. Zdjęcia są w jasnej i szarej kolorystyce, nie brakuje tu jednak wyrazistych odcieni. Scenografia i kostiumy wydają się stanowić jedynie dodatek, który wręcz nie powinien się wyróżniać. Kamera porusza się sprawnie i opanowanie, dzięki czemu uniknięto chaotycznych ujęć.  Coraz bardziej przekonuje mnie kręcenie z ręki, może dlatego, że nie rzuca się w oczy. Odnoszę wrażenie, że produkcja zyskałaby jeszcze więcej, dzięki zgrabnie skomponowanej ścieżce dźwiękowej. Użycie  skromnych środków wyrazu i nietuzinkowego montażu sprawia, że film okazuje się niezwykle zmysłowy i przejmujący. Postacie nieustannie pozostają w pewnego rodzaju emocjonalnym napięciu, pełne nadziei, ale niepewne o swoją przyszłość. Wpływa to także bezpośrednio na odbiorcę i wywołuje nieco melancholijny klimat.

„21 gramów” to błyskotliwe i nieszablonowe kino skłaniające do przemyśleń. Polecam nie tylko widzom ambitnym.
Ocena: 8/10

1 komentarz:

  1. Pamiętam jak "21 gramów" mnie przemieliło, przeżuło i wypluło. Nie ma jak porównywać, ale poprzednio tak po mordzie dostałem od "Natural Born Killers". To zupełnie, zupełnie inne filmy, ale ....

    OdpowiedzUsuń