sobota, 11 stycznia 2014

Zabiłem moją matkę (2009), czyli udręki bycia synem

tytuł oryginalny: J'ai tué ma mère
reżyseria: Xavier Dolan
scenariusz: Xavier Dolan
muzyka: Nicholas Savard-L'Herbier
produkcja: Kanada
gatunek: biograficzny, dramat

Czasami twórcy już samym tytułem filmu potrafią zaintrygować i skutecznie zachęcić do seansu. Jego chwytliwość nie zawsze wiąże się jednak z prostotą, czego dobrym przykładem okazuje się „Zabójstwo Jesse’go Jamesa przez tchórzliwego Roberta Forda”. Czy, podobnie jak w tym wypadku, dość niepokojący tytuł: „Zabiłem moją matkę” zdradza ostateczny rozwój wydarzeń, należy przekonać się samemu.

Po rozwodzie rodziców 16-letni Hubert Minel (Xavier Dolan) widuje ojca (Pierre Chagnon) sporadycznie, na co dzień mieszka sam z matką Chantale (Anne Dorval). Nie potrafi się z nią porozumieć, darzy ją nienawiścią. Nie znosi jej zmiennego charakteru i nastrojów, kiczowatego gustu oraz upodobania do ekstrawaganckich ubrań i przedmiotów. Chłopak ukrywa też przed matką swój związek z Antoninem (François Arnaud). Pragnie się usamodzielnić i wynająć razem z nim mieszkanie. Artystyczne talenty Huberta zwracają uwagę nauczycielki języka francuskiego (Suzanne Clément). W trudnych chwilach oferuje mu swoją pomoc i szczerą rozmowę. Wkrótce silna nić porozumienia przekształca się w zaskakującą przyjaźń.  


W 2009 roku dwudziestoletni wtedy Xavier Dolan stworzył swój pierwszy film oparty na wydarzeniach z własnego życia. Osobiście go wyreżyserował, napisał scenariusz i wcielił się w główną rolę. „Zabiłem moją matkę” stał się niebywałą sensacją na festiwalu w Cannes. Zdobył trzy nagrody w kategorii kina niezależnego i artystycznego. Kanada zgłosiła go nawet jako oficjalnego kandydata do Oscara. Dolan wykształcił już niepowtarzalny styl, potwierdził także swoją wyjątkową wrażliwość. Na ekranie chwilami snuje luźne refleksje i wyciąga wnioski z zachowania bohaterów. Pomimo tak młodego wieku jawi się jako spostrzegawczy i świadomy obserwator. Ten głośny debiut zapewnił mu zaszczytne miejsce w szeregu znakomitych i niekonwencjonalnych twórców. Ogromne wyczucie estetyki wyróżnia poruszana tematyka i doskonała w swojej prostocie warstwa wizualna.


Obraz jest niezwykle dojrzały i boleśnie szczery. Intymny, ale nie duszny klimat sprawia, że historia jeszcze mocniej oddziałuje na emocje widza. Nie ma tu nieoczekiwanych zwrotów akcji i wartkiego tempa, nie to jest bowiem celem twórcy. Najważniejsze elementy stanowią fascynująca, choć nieskomplikowana historia i złożone portrety dwójki ludzi. Xavier sięga po bliską mu tematykę, taką jak trudna sytuacja w rodzinie i homoseksualizm. Zręcznie się porusza i czuje pewnie w tych obszarach, ponieważ są mu naprawdę znajome. Zaskakuje swoim niebywałym talentem, potrafi bowiem cudownie opowiadać. Pewne luki fabularne bledną w obliczu niezwykłego przeżycia, jakie daje dzieło pt. „Zabiłem moją matkę”. Dolan udowodnił, że przed kamerą radzi sobie równie dobrze, co za nią. Zaprezentował swoje znakomite umiejętności aktorskie i z łatwością wczuł się w rolę Huberta. Zagrał naprawdę przekonująco i wymownie, choć brakuje mu jeszcze doświadczenia i solidnego warsztatu. Na uwagę zasługuje również charyzmatyczna, a niekiedy powściągliwa (Anne Dorval). Świetnie ukazała ogrom gwałtownych emocji kumulujących się w jej bohaterce.


Scenariusz stanowi poruszające studium relacji  matki z synem, pełnej wzlotów i upadków. Starcie dwóch porywczych osobowości szybko prowadzi do zaognienia się długotrwałego konfliktu. Pozornie wydaje się, że sprawcą całego szeregu nieporozumień i kłótni jest Chantale. Takie przekonanie wywołuje spoglądanie na wszystko z perspektywy nastolatka. Zwierza się on do kamery, a jego przemyślenia przeplatają się z główną osią akcji. Przyglądając się jednak bliżej, można zauważyć, że oboje nie umieją wyrazić bezpośrednio swojego zdania. Wiele krzyczą, chwilami wręcz histeryzują z zupełnie banalnych powodów. Zamiast otworzyć się na drugą osobę i wysłuchać, za wszelką cenę chcą się nawzajem zdominować. Hubert uważa, że nie ma nic wspólnego ze swoją rodzicielką, choć gdyby ktoś zrobiłby jej krzywdę bez wahania by go zabił. Kobieta czuje się bezradna, próbuje na siłę znaleźć w nim swego dawnego syna. Chłopak wstydzi się jej, odrzucają go jej poglądy, zachowanie i wygląd. Desperacko walczy o niezależność i udowodnienie światu swej odmienności. Oboje są histerykami i nierozeznani w sferze uczuć.


Podziwiam Dolana za sprawność i płynność z jaką oprawia całą historię, nadając jej naprawdę silny wydźwięk. Scenografia i kostiumy nie zadziwiają różnorodnością czy wielką dbałością, dzięki temu całość nabiera wiarygodności. Warto docenić też wyśmienitą pracę kamery, która nadaje jeszcze więcej artyzmu i sugestywności losom głównej postaci. W tle wyraźnie słychać fenomenalną i bardzo zróżnicowaną ścieżkę dźwiękową. Subtelne lub dynamiczne utwory podkreślają wahania uczuć Huberta. Perfekcyjnie skomponowane kadry i ‘obrazkowe’ ujęcia stają się powoli charakterystycznym znakiem twórczości Dolana. Artysta boi się jeszcze jednak trochę eksperymentować z formą, w tym aspekcie bardziej nowatorska i odważna wydaje mi się jedna z kolejnych produkcji pt. „Wyśnione miłości”. Niewątpliwie sprawia jednak, że apetyt na jego autorskie kino rośnie w miarę oglądania.

„Zabiłem moją matkę” stanowi jeden z najlepszych debiutów filmowych jakie widziałam. Jestem pod wciąż niesłabnącym wrażeniem kunsztu i pasji Xaviera Dolana. Trzymam kciuki, żeby jego kariera mogła w pełni rozwinąć skrzydła.
Ocena: 8/10

1 komentarz:

  1. Dolan to mój ulubiony reżyser. Widziałem wszystkie trzy jego filmy i z każdym kolejnym, mój podziw rośnie. Świetny jest ten chłopak, zarówno przed, jak i za kamerą (jako reżyser szczególnie). Kręci rewelacyjne filmy (nie przypadkowo jego obrazom przyznałem dwie dziesiątki i jedną dziewiątkę). Ma przede wszystkim pomysł na siebie, jego produkcje są wizualnie doskonałe, choć w "Zabiłem moją matkę" i tak nie obserwujemy takiego widowiska, jak w dwóch późniejszych produkcjach. Z każdym obrazem Dolan oddaje nam część siebie, swojej osobowości i w przypadku tej produkcji, dostajemy nawet fragment jego życia, ponieważ scenariusz był oparty o jego osobiste doświadczenia. Ode mnie ten film dostał 9 i nie wiem czy przypadkiem sobie go nie odświeżę na feriach. Ba! Zrobię to z wielką przyjemnością! Dolan to mój numer jeden! :)

    Pozdrawiam,
    Paweł
    www.filmoweabecadlo.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń