niedziela, 30 marca 2014

Tylko kochankowie przeżyją (2013), czyli najcenniejsze są miłość i sztuka

tytuł oryginalny: Only Lovers Left Alive
reżyseria: Jim Jarmusch
scenariusz: Jim Jarmusch
muzyka: Jozef van Wissem
produkcja: Francja, Niemcy, USA, Wielka Brytania, Cypr
gatunek: horror, romans

Nie ma niezawodnego przepisu na dobry film, można jednak wyróżnić pewne czynniki, które w dużej mierze mogą zagwarantować mu uznanie i sympatię. Są to: wciągająca fabuła, wybitna gra aktorska (a nie sama obsada, bo to jeszcze o niczym nie świadczy) i pomysłowa forma. Co ważne, wszystko wpływa bezpośrednio na klimat, który w czasie seansu trafia także do widzów. Najnowsza produkcja ambitnego Jima Jarmuscha zapewnia naprawdę mroczny, niepokojący, ale i czarujący nastrój.

Wampir Adam (Tom Hiddleston) tworzy oryginalną muzykę, która zyskuje rzesze odbiorców, ale unika sławy i rozgłosu. Mieszka w odludnej części Detroit, kupuje kolejne gitary do swojej kolekcji i spędza czas, słuchając płyt winylowych. Powoli pogrąża się w melancholii i monotonni swojego życia, którą przerywa jednak przyjazd ukochanej, Eve (Tilda Swinton). Razem organizują nocne przejażdżki po mieście i po prostu czerpią przyjemność z każdej wspólnej chwili. Spokój zakłóca im nagle wizyta impulsywnej i szukającej wrażeń siostry Eve, Avy (Mia Wasikowska).


„Tylko kochankowie przeżyją”, dzięki spójności prostej warstwy fabularnej i artystycznej, stanowi małe dzieło sztuki. Te dwa aspekty idealnie się dopełniają i sprawiają, że seans jest naprawdę porywającym przeżyciem. Jim Jarmusch nie obawia się sięgać po znane i teraz szczególnie modne motywy, ale zdecydowanie wybija się ponad przeciętność. Nie popada w schematyczność, oklepanej już tematyce nadaje zupełnie innego wyrazu i jakości. Odnoszę wrażenie, że reżyser ma niesamowity dar do nawiązywania bliższego kontaktu z widzami poprzez film. Stopniowo, wraz z rozwojem akcji emocje towarzyszące bohaterom i fascynująca atmosfera nam także zaczynają się udzielać. Akcja rozgrywa się powoli, ale ostatecznie trochę brakuje w niej jakiś większych zaskoczeń. Pozornie prosta koncepcja przerodziła się w skomplikowaną i głęboką opowieść. Skłania do refleksji i wywołuje niezatarte wrażenia.


Jarmusch tworzy melancholijną i dramatyczną historię skupiającą się wokół problemów egzystencjalnych wiekowej pary. Staje w pewien sposób w opozycji do rozpowszechnionego ostatnio wizerunku wampira jako stworzenia idealnego, niemal bezproblemowego i dobrze odnajdującego się wśród zwykłych ludzi. Banalne motywy i rozczarowujące wątki miłosne zastąpił błyskotliwym przekazem i niesztampową fabułą. Adam i Eve wiodą życie na uboczu, wychodzą na zewnątrz tylko w nocy i unikają spotkań z innymi. Kontakty z otaczającym światem są dla nich trudne i stanowią ponure, pełne udręki zmagania. Wydają się nawet zmęczeni życiem i codziennie próbują sprostać postawionym wyzwaniom. Najbardziej cenią jednak wszystkie przejawy sztuki i poświęcają czas swoim pasjom. Pragną smakować życie, nie zapominając jednocześnie o swojej płomiennej miłości.


Pełna nostalgii i pewnej niewyjaśnionej tęsknoty za przeszłością historia jest elektryzująca i interesująca. Swój sukces zawdzięcza bowiem nie tylko solidnemu scenariuszowi i oprawie, ale też doborowej obsadzie. Tom Hiddleston, który wcielił się w rolę Adama, spisał się niezwykle przekonująco. Wrodzoną brytyjska grację i elegancję połączył z opanowaniem i wyczuciem. Jego gra cechuje się subtelnością i pewną dozą powściągliwości, a także kunsztem i emocjonalnością. Tilda Swinton jako Ewa spisała się bardzo dobrze, popisała się jednocześnie siłą i głęboką wrażliwością. Dzięki specyficznej i nieco chłodnej urodzie, udało jej się wykreować charakterystyczną postać. Pomimo dużej różnicy wieku, pomiędzy odtwórcami głównych ról występuje wyjątkowa chemia i porozumienie. Doskonale ze sobą współgrają i tworzą niepowtarzalny duet. Oboje ujmują subtelnością i zadziwiającą naturalnością. Na drugim planie pojawili się pełen charyzmy John Hart i ekspresyjna Mia Wasikowska.


Jarmusch jest prawdziwym artystą, który z gracją i wprawnością maluje cudowne filmowe obrazy. Dba o każdy, nawet najmniejszy szczegół, dopracowując wszystkie elementy do audiowizualnej perfekcji. Film okazuje się bardzo, choć nieco przesadnie wystylizowany. Twórcy nie przekraczają jednak granicy pomiędzy piękną stylistyką a sztucznością. Warto również zwrócić uwagę, co wspominałam już w przypadku „Broken Flowers”, na nowatorską i iście mistrzowską pracę kamery. Wyśmienite zdjęcia o niezwykłych odcieniach oczarowują i stają się zjawiskowym tłem dla rozgrywających się wydarzeń. Na różnorodność kadrów składają się ujęcia z ciekawych stron i perspektyw. Niektóre sceny, m.in. ta, w której Adam i Eve leżą spleceni razem nadzy na łóżku, zachwycają kompozycją i estetyką. Genialna scenografia i świetnie dobrane kostiumy powodują, że dzieło wydaje się klimatyczne i hipnotyzujące. Ścieżka dźwiękowa okazuje się wyrazista i wręcz obezwładniająca, dzięki czemu słucha się jej znakomicie.

„Tylko kochankowie przeżyją” to wysublimowany spektakl, który jest barwnym portretem z życia i okazuje się także źródłem zadumy. Polecam odkryć go samemu.
Ocena: 8/10

1 komentarz:

  1. już nie mogę się doczekać, muszę obejrzeć ten film, świetna obsada, niebanalna historia o wampirach i nie tylko... same kadry z filmu są świetną zachętą :)

    OdpowiedzUsuń