czwartek, 17 kwietnia 2014

Koriolan - National Theatre

tytuł oryginalny: Coriolanus
reżyseria: Josie Rourke
na podstawie sztuki Williama Szekspira

Pomysł oglądania sztuki teatralnej w kinie wydaje się zaskakujący i nieco absurdalny. Występom aktorów na żywo, tuż przed oczami widzów towarzyszy przecież niezwykła i nieporównywalna z niczym innym atmosfera. Co zatem dzieje się ze wszystkimi emocjami, gdy zamiast sceny mamy przed sobą ogromny ekran? Moim zdaniem, dzięki temu można jeszcze lepiej skupić się na treści i zwrócić uwagę na każdy szczegół. Nie trzeba się bać, że przegapi się coś istotnego. Różne ujęcia z kamer, zbliżenia, no i w tym wypadku tłumaczenie dialogów sprawia, że przeżycia stają się intensywniejsze i z pewnością niezapomniane.

Gdy w styczniu tego roku wybrałam się na znakomite przedstawienie pt. „Frankenstein” oparte na klasycznej powieści Mary Shelly, nie spodziewałam się, że będę miała kolejną okazję na podobne doświadczenie. Zachwyciła mnie interpretacja, warstwa artystyczna oraz gra aktorska Benedicta Cumberbatcha i Johna Lee Millera. Zachęcona obecnością nazwiska Toma Hiddlestona i Marka Gatissa w obsadzie, niedawno postanowiłam zobaczyć również „Koriolana”. Jest to inscenizacja tragedii Williama Szekspira, datowanej na 1607 rok.


Akcja ma miejsce w Rzymie, w którym powstają liczne zamieszki z powodu odebrania obywatelom zapasów zboża. Pomimo usilnych starań o uspokojenie tłumu przez Meneniusza Agryppę (Mark Gatiss), o złą sytuację obwinia się wybitnego przywódcę i dzielnego wojownika, Kajusza Marcjusza (Tom Hiddleston). Przepełnia go duma, wywyższa się, zachowuje się arogancko i z pogardą wobec ludu. Na wieść, że Wolskowie szykują się do walki wyrusza on do Corioles. Pomimo początkowo nieskutecznego szturmu i wycieńczenia, w końcu wraz z wojskiem podbija miasto. Marcjusz i jego odwieczny wróg, Tullus Aufidiusz (Hadley Fraser) spotykają się po raz kolejny bezpośrednio w boju. Starcie kończy się jednak, gdy żołnierze Wolskiego dowódcy wyciągają go z pola bitwy. Za wykazanie się ogromną odwagą, Kajusz otrzymuje przydomek Koriolan. Wkrótce ulega namowom matki, Woluminy (Deborah Findlay) i ubiega się o posadę kanclerza. Jego przemądrzałość i porywczość, podstępność trybunów oraz zmienność i niechęć ludu doprowadzają do konfliktu w senacie. Koriolan zostaje potępiony i skazany na banicję za zdradę Rzymu.


„Koriolan” stanowi fenomenalny spektakl emocji oraz przejmujące studium ludzkich postaw i charakterów. Fabuła okazuje się nader interesująca i pełna zaskakujących rozwiązań. Dialogi są skomplikowane i dosadne, a wszystko przyprawiono szczyptą komizmu, którego zabrakło u Szekspira. Wraz z rozwojem wydarzeń napięcie rośnie, a atmosfera staje się coraz gęstsza. Josie Rourke skupia się w dużej mierze na przedstawieniu ciekawej relacji między wymagającą matką a zarozumiałym synem. Ich rozmowy i próby nawiązania porozumienia okazują się wyjątkowo interesujące i śledzi się je z zapartym tchem. Obraz jest błyskotliwy i niezwykle sugestywny, dzięki czemu oddziałuje głęboko na emocje widza.


Akcja rozgrywa się na niewielkiej, kwadratowej scenie, wokół której z trzech stron zgromadzono publiczność. Scenografia jest skromna w użytych środkach i ogranicza się właściwie tylko do wymalowanego graffiti muru, drabiny i krzeseł. Aktorzy, którzy nie grają w danej scenie siedzą w cieniu, a wszystkie światła kierują się w centrum rozgrywającego się właśnie wydarzenia. Ograniczenia, które stawia reżyserka powodują, że cała uwaga kieruje się ku postaciom. Co dziwne, nie brakuje tu wcale pięknych dekoracji i wypieszczonej warstwy wizualnej, wręcz przeciwnie. Minimalizm i prostota formy ujawniają geniusz twórców i pokazują, że nie potrzeba wiele, żeby stworzyć wyśmienite dzieło. Kostiumy niekoniecznie odwzorowują realia epoki, co okazuje się w pewien sposób nowatorskim i intrygującym zabiegiem. Panie przechadzają się w szpilkach i czasem nawet zwykłych sukienkach, a niektórzy panowie noszą bluzy. Niektóre elementy oprawy wizualnej kontrastują więc silnie z dialogami. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, żeby opowiedzieć naprawdę przekonującą i pasjonującą historię. Należy zwrócić uwagę na doskonałą charakteryzację, dzięki której liczne blizny i krwawe rany na ciele Marcjusza wyglądają tak prawdziwie. Ostra i elektryzująca muzyka pojawia się rzadko, jedynie pomiędzy kolejnymi sekwencjami wydarzeń. W tle panuje raczej cisza, która nadaje specyficzny klimat. Dopiero na koniec rozbrzmiewa pełna żalu pieśń.


Po seansie nie mam żadnych wątpliwości odnośnie wielkiego talentu aktorskiego, jakim dysponuje Tom Hiddleston. Brytyjczyk zagrał Koriolana z klasą i popisał się niewiarygodną charyzmą. W jednej chwili udało mu się ukazać ogrom różnych emocji, z łatwością przechodził od gniewnego krzyku w zadziwiające opanowanie. Każdy gest i słowo dopracował niemal do perfekcji, co sprawia, że wydaje się przekonujący i wiarygodny. W jednej scenie oczy powoli, coraz bardziej zachodzą mu łzami, a jego postawa ulega całkowitej zmianie. Wykreował nietuzinkowego i trudnego bohatera, który na pewno zapadnie mi na długo w pamięci. Oglądanie, jak ktoś tak głęboko wczuwa się w odgrywaną rolę jest fascynującym przeżyciem. Obok Hiddlestona warto wyróżnić także wyrazistą Deborah Findlay jako Woluminę. Kobieta wprost promienieje energią na scenie i okazuje się naprawdę ekspresyjna. Świetnie odwzorowuje uczucia swojej postaci i zachowuje się pewnie na deskach teatru. Cała obsada spisała się brawurowo i w niej właśnie tkwi siła całej sztuki.


Kulturalna wizytówka Londynu, National Theatre stanowi jedną z najważniejszych scen na świecie. Rolę pierwszego dyrektora artystycznego pełnił szanowany reżyser i słynny aktor, sir Laurence Olivier. Pierwsza premiera odbyła się już w 1963 roku i był to „Hamlet” z Peter’em O’Toole’m. Repertuar oferuje głównie inscenizacje dzieł Williama Szekspira. Do tej pory przygotowano ponad 800 premier, a w jednym sezonie organizuje się nawet tysiąc przedstawień. Z pewnością wybiorę się jeszcze na kolejne retransmisje spektakli. Liczę, że uda mi się zobaczyć „Audiencję”, „Czas wojny” i „Króla Leara”.

3 komentarze:

  1. Zgadzam się ze wszystkim. Byłam wczoraj i nie mogę przestać myśleć o tym spektaklu.

    Laura

    OdpowiedzUsuń
  2. Znakomita recenzja. Byłam w zeszłym roku jeśli się nie mylę i też zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Dzisiaj wracam do niej trochę, bo mam ochotę, a nie ma możliwości już się na tę sztukę wybrać, a trochę dlatego, że jestem przed maturą i chciałam sobie odświeżyć tę historię. Kto wie, może się przyda. Twoja recenzja bardzo mi tu pomogła, bo przypomniała mi fabułę. Wiadomo, pamięć trochę zawodzi, a jakbym chciała o tym pisać to muszę wiedzieć co piszę. Zwłaszcza, że to Szekspir! Jakaś mało znana książka to jeszcze by przyszło, gdybym coś pomieszała, ale tutaj ryzyko, że egzaminator rozpozna błąd rzeczowy jest zbyt duże. :p Gdyby ktoś wiedział czy da się gdzieś to obejrzeć jeszcze raz to byłabym wdzięczna za podpowiedź.

    OdpowiedzUsuń