scenariusz: Xavier Dolan
muzyka: Gabriel Yared
produkcja: Francja, Kanada
gatunek: thriller, psychologiczny
Czasami wystarczy bardzo niewiele środków i słów, żeby
stworzyć przenikliwe i intrygujące dzieło. Niektórzy twórcy są w stanie z mało
skomplikowanej opowieści stworzyć istny spektakl uczuć i przez cały seans utrzymać
widza z zapartym tchem. W „Zagubionej autostradzie” David Lynch ze zdumiewającą
łatwością stopniuje napięcie, nadaje filmowi iście przerażającego klimatu i
wciąga w niego widza. W „Tomie”, napisanym na podstawie sztuki Michela Marca
Boucharda (współautor scenariusza) Xavier Dolan stosuje podobne zabiegi i choć
dysponuje znacznie mniejszym dorobkiem, robi to równie wyśmienicie.
Tom (Xavier Dolan) po śmierci swojego partnera popada w
depresję i nie może pogodzić się z tragedią. Postanawia pojechać do jego
miasteczka rodzinnego, aby wziąć udział w pogrzebie. Zatrzymuje się na odludnej farmie należącej do matki
(Lise Roy) i starszego brata (Pierre-Yves Cardinal) zmarłego kochanka. Kobieta
okazuje się nieświadoma ich zażyłej relacji, a nawet orientacji seksualnej
swojego syna.
Kilka lat temu niespełna dwudziestoletni i jeszcze mało
doświadczony Xavier Dolan postanowił nakręcić swój pierwszy film o trudnej
relacji syna z matką. Jak sam mówi, bał się, że główną rolę przyznano by komuś
zbyt spokojnemu, dlatego wcielił się w nią sam. Oprócz tego zajął się niemal
wszystkim, począwszy od pisania scenariusza i reżyserii. „Zabiłem moją matkę”
wyprodukował z własnych funduszy. Stał się istną sensacją i zyskał ogromne
uznanie. Dzisiaj zajmuje już honorowe miejsce w gronie najbardziej
interesujących i wizjonerskich twórców. Jest niemal stałym gościem na festiwalu
w Cannes, a jego kariera wciąż nabiera zaskakującego rozpędu. Do tej pory w
swoim dorobku ma już pięć dzieł („Mommy” jeszcze bez premiery), które cechuje
wiele wspólnych elementów, wszystkie prezentują się jednak naprawdę unikalnie.
Niektórzy doszukują się w filmach Dolana inspiracji i
nawiązań do klasyków światowego kina. Sam skromnie przyznaje, że dopiero
nadrabia zaległości w oglądaniu i pragnie po prostu wyrazić siebie. Nie waha
się nawiązywać do wydarzeń z własnego życia i wykorzystywać znajome motywy.
Bardzo często podejmuje tematykę seksualności, skomplikowanych relacji
międzyludzkich czy problemów w rodzinie. Po seansie „Toma” dla mnie nie ulega już
żadnej wątpliwości, że to twórca dojrzały, kompletny i wszechstronny. Okazuje
się bystrym obserwatorem i cechuje go wyjątkowa wrażliwość. Swoim niebywałym
wyczuciem estetyki i oryginalnością stylistyki sprawia, że każdy film okazuje
się hipnotycznym i niezapomnianym przeżyciem. Nieustannie przykuwa uwagę, a
seans gwarantuje niezliczony zasób wrażeń. Pomimo to, później pozostawia za
sobą pewien niedosyt. Chciało by się zobaczyć więcej, czegoś tu chyba jednak
zabrakło.
Xavier może się także pochwalić znakomitym talentem
aktorskim. Na ekranie po prostu staje się daną postacią, wszystkie mają bowiem
w sobie cząstkę jego samego. Kreuje je z niesamowitą dozą wiarygodności,
ponieważ jak nikt inny potrafi je zrozumieć. Jako Tom daje dość powściągliwy,
ale jednocześnie sugestywny i emocjonujący występ. Panuje nad każdym gestem i
spojrzeniem, które ze zręcznością wykorzystuje, żeby ukazać całą gamę
wewnętrznych przeżyć. Pod burzą rozczochranych blond włosów i w tak zupełnie
innej roli wydaje się niemal nie do poznania. Cenię go za odwagę i szczerość
oraz wierne dążenie ku osiąganiu kolejnych celów. Kanadyjczyk nie rozwleka się
specjalnie nad prostą fabułą, co wyszło mu wcześniej nie najlepiej w „Na zawsze
Laurence”, który trwa bite trzy godziny. Tutaj stawia przede wszystkim na
emocje i nastrój, a na pierwszy plan wysuwa relacje Toma z bratem jego zmarłego
partnera. Scenariusz nie jest skomplikowany, a tematyka nie wydaje się bardzo
wyszukana, ale mimo to produkcja hipnotyzuje.
„Tom” udowadnia, że Dolan potrafi uniknąć schematyczności
i nie ogranicza się do jednej konwencji. Nie pozwala się zaszufladkować jako
reżyser dramatów i tym razem sięga po zupełnie inny gatunek – thriller
psychologiczny. Pod wieloma względami jego najnowsze dzieło różni się zatem od
poprzednich. Pierwszy raz akcja rozgrywa się w niemal odludnej okolicy i w
niepokojącym otoczeniu. Gęsta i nieprzenikniona atmosfera tajemnicy jest
odczuwalna nie tylko dla tytułowego bohatera, ale także widza. Fabuła okazuje
się iście porywająca i przejmująca już od pierwszych minut. Akcja rozpoczyna
się już mocnymi i zdecydowanymi dźwiękami, gdy bohater przemierza samochodem
bezkresne pola. Od początku wydaje się bowiem, że niebezpieczeństwo wprost wisi
w powietrzu. Mroczna farma, żyjący w obłudzie i skrytości mieszkańcy i odcięcie
od świata zewnętrznego sprawią, że napięcie szybko sięga zenitu. Nic nie jest
tutaj oczywiste, nie można przewidzieć, co się dalej wydarzy. Wydarzenia
rozgrywają się powoli, ale najciekawsze wydaje się obserwowanie rozwijającej się
toksycznej relacji między dwoma mężczyznami, która staje się dla Toma jakby
sposobem na odkupienie za poniesioną stratę. Bardzo wymowną sceną, która
szczególnie kipi emocjami jest ich wspólny taniec.
Niejednoznaczność przekazu i sensu filmu skłania do
przemyśleń, ale również zmusza nas do zadania sobie pytania, co właściwie
twórca chciał tutaj pokazać. Czy
poetycką oprawą audiowizualną nie próbuje przypadkiem ukryć banalności fabuły?
I tak, i nie, choć opowieści z pewnością nie można określić mianem banalnej.
Okazuje się poruszająca i głęboko oddziałuje na widza. Nie wątpię jednak, że
osoby spragnione wartkiej akcji i przerażających scen mogą się zawieść albo
nawet poczuć oszukanym. Xavier zwodzi w pewnego rodzaju pułapkę, manipulując z
wykorzystaniem dostępnych środków artystycznych. Z niezwykłym pietyzmem
dopracowuje najważniejsze detale i nie traci czasu na zbędne elementy. Minimalistyczna
forma sprawia, że klimat staje się jeszcze bardziej przytłaczający i
niepokojący. Brakuje mi tu nieco charakterystycznych ‘obrazkowych’ ujęć, które
podziwiałam w „Wyśnionych miłościach”. Nadal jednak stosuje nowatorskie i często
niebezpośrednie ujęcia. Gabriel Yared stworzył genialną ścieżkę dźwiękową,
która doskonale współgra z treścią.
Odnoszę wrażenie, że twórczość Xaviera Dolana trafi tylko
do wybranego grona odbiorców. Jest to bowiem ambitne i fascynujące kino
niezależne. Niewątpliwie warto samemu po tę pozycję sięgnąć.
Ocena: 8/10
Xavier Xavier Xavier :) Wypadałoby w końcu go poznać. Na "Toma" zwróciłem uwagę przede wszystkim przez świetny, tajemniczy i niepokojący zwiastun. Recenzją i oceną tylko wzmogłaś moją ciekawość.
OdpowiedzUsuń