pomysł na fabułę: Jan Komasa
scenariusz: Joanna
Pawluśkiewicz, Jan Ołdakowski, Piotr C. Śliwowski
produkcja: Polska
gatunek: dramat, wojenny, dokumentalizowany
muzyka: Bartosz Chajdecki
W ostatnich latach polscy twórcy filmowi dali widzom
wyraźnie do zrozumienia, że kino historyczne nie jest ich najlepszą stroną.
Niestety, problem tkwi w tym, że nie potrafią czerpać doświadczenia z własnych
błędów. Przeceniają swoje możliwości, starając się nadać dziełom rozmach i
efektowność, choć nie mają na to środków. Sami nie do końca wiedzą, czego chcą
i jak to osiągnąć. Sztuczność, nienaturalna gra aktorska, beznadziejne efekty
specjalne i płytka fabuła składają się na takie ‘megahity’ jak „1920. Bitwa Warszawska”
czy „Bitwa pod Wiedniem”. Może przepisem na uznanie i sukces okaże się po
prostu pomysłowość?
Dwaj młodzi bracia realizują Powstańcze Kroniki Filmowe i
wykonują rozkazy dla Biura Informacji i Propagandy Armii Krajowej. Zamiast
broni wszędzie towarzyszy im statyw i kamera, którą starają się udokumentować
jak najwięcej szczegółów z życia cywilów w czasie wojny. Pragną sfilmować
również bezpośrednią walkę, choć nie są świadomi ogromu zniszczeń i cierpienia,
jakie ze sobą niesie. Poszukują odpowiednich ujęć, aby zatrzymać obraz miasta
dla dalszych pokoleń. Liczą, że uda im się ocalić taśmę z materiałem i przetrwać
w tych trudnych warunkach.
Zaledwie 32-letni Jan Komasa, reżyser „Sali Samobójców” stworzył
ciekawą, aczkolwiek niezwykle ryzykowną koncepcję. Do tej pory nikt bowiem nie
podjął się tak trudnego i czasochłonnego zadania, pewnie dlatego też próby
przedstawienia kolejnych wydarzeń z historii Polski kończyły się zwykle niewyobrażalną
klęską. Realizacji z wielkim zaangażowaniem podjęło się Muzeum Powstania
Warszawskiego, angażując do współpracy grupę specjalistów z różnych dziedzin. Aby
jak najwierniej oddać realia tamtego
okresu, zrezygnowano z kręcenia zwyczajnej produkcji fabularnej. Zamiast tego
postanowiono sięgnąć jedynie po materiały archiwalne i nie dokręcać nowych
scen. „Powstanie Warszawskie” okazuje się więc w ten sposób pierwszym filmem w
całości zmontowanym tylko i wyłącznie z nagrań, które prowadzili ówcześni
filmowcy. Nie ma tu więc żadnych przekłamań, ponieważ wszystko, co oglądamy na
ekranie działo się naprawdę. Twórcy nie starają się również oceniać ani komentować
znaczenia powstania, nie chcą jednak pozostawić widza obojętnym.
Przystępując do seansu człowiek nie czuje się przygotowany
na to, co go za chwilę czeka. Obraz jest bezlitośnie prawdziwy i nie pozostawia
najmniejszych złudzeń. Od pierwszych chwil wprawia w osłupienie i trzyma w
napięciu do samego końca. Świadomość tego, jak wyglądała sytuacja w stolicy w
czasie wojny wydaje się przytłaczająca, co sprawia, że nie można wprost oderwać
uwagi od dramatu rozgrywającego się tuż przed naszymi oczami. Warto zdać sobie
także sprawę z ogromnego nakładu sił i środków, jakie poświęcono na realizację.
Jest to pieczołowicie zrekonstruowane i pokolorowane z użyciem nowoczesnej
technologii 85 minut prawdziwej historii. Praca nad projektem zajęła 6
miesięcy, na podstawie 6 godzin oryginalnych kronik podjęły się jej zespoły urbanistów,
varsavianistów i historyków oraz konsultantów ds. militariów, ubioru i architektury.
Oryginalna wizja i niewiarygodne oddanie się jej spełnianiu powodują, że „Powstanie
Warszawskie” to pierwszy od lat tak dobry dokument, który stanowi iście
emocjonujące przeżycie.
Film nie nadaje się z pewnością jako podstawa do nauki o
losach Polaków z 1944 roku. Nie ma tutaj bowiem kontekstu historycznego, dokładniejszych
informacji, widzowie zostają bowiem natychmiast wciągnięci w sam środek akcji. Nie
poznajemy przyczyn wybuchu powstania czy szans na zwycięstwo. Szczątkowej
fabuły nie zabarwiono na szczęście tą niepotrzebną otoczką historyczną, która w
zbyt nachalny sposób miałaby przybliżyć jakieś szczegóły. Pod tym względem
dzieło okazuje się bardzo konkretne i idealnie wyważone. Połączenie
niezwiązanych ze sobą bezpośrednio fragmentów kronik wywołuje jednak często
niewielki chaos, którego niestety nie udało się uniknąć. Mimo to, Joanna Brühl
zmontowała wszystko w całkiem spójną całość. Zniszczone budynki, walące się
mury, zastępy walczących i cywili… Niesamowite oglądać to, wiedząc, że nie są
to żadni aktorzy, ale prawdziwi powstańcy. Z archiwalnych materiałów zdołano
nawet rozpoznać wiele osób, co pokazuje na jak dużą skalę odtwarzano ich losy.
Fabuła ukazująca losy dwóch braci, którzy pragną zapisać
się w historii i pozostawić po sobie ślad, okazuje się tylko pretekstem, żeby z
różnych stron ukazać życie i śmierć. Oni sami stają się jedynie tłem i mają
stwarzać pozory, że produkcja jest jednak czymś więcej niż odrestaurowanym dokumentem.
Słyszymy kilka głosów z offu, które skłaniają nas do poznania bliżej losów przeciętnej
polskiej rodziny. Obserwujemy wszystko z perspektywy dwóch zagubionych młodzieńców,
co sprawia, że możemy trochę bardziej wczuć się w seans. Czasem jednak nie
potrzeba słów, żeby coś opisać, a niekiedy dodatkowe komentarze okazują się
zupełnie zbędne. Dialogi w chwilami porażająco idiotyczny i irytujący sposób
podsumowują niektóre ujęcia. Odnoszę wrażenie, jakby twórcy chcieli dodać nawet
nieco humoru, który wypada jednak żałośnie. Niestety, dubbing przypomina o tym,
że film w jakiś sposób zmanipulowano. Zmanierowane i przesadnie teatralne głosy
postaci nie sprawdzają się tutaj najlepiej. Brakuje im dozy wiarygodności.
Postprodukcją, na którą składały się w głównej mierze koloryzacja
i restaurowanie kronik, zajęło się Studio Orka, które prowadziło działania na
różnych etapach. Najpierw rozpoczęto stabilizację, czyli znajdywanie punktów odniesienia
dla każdego ujęcia i wyeliminowanie drżenia obrazu w kadrze. Później
przeprowadzono wstępną korekcję barwną w materiale czarno-białym, usunięto też
pulsowanie i niedoskonałości ekspozycji taśmy filmowej. Naprawianiem
zniekształceń i usuwaniem zanieczyszczeń zajmowano się nawet ręcznie. Nad
pracami czuwali specjaliści, przygotowując zasób kilku tysięcy fotografii
broni, mundurów i uzbrojenia. Koloryzacja odbyła się z użyciem specjalnego
oprogramowania, które stworzono w Hollywood. Z powodu trudności z odczytaniem
kolorów, nad każdym ujęciem organizowano konsultacje historyczne i posiłkowano
się wieloma opisami. Operator filmowy Piotr Sobociński Jr. jako Color Grading
Supervisor zajął się ujednoliceniem naniesionych w barw i nadaniem im
odpowiedniej wiarygodności.
W tego rodzaju dziele najbardziej fascynującą rzeczą
okazuje się sam proces twórczy, który nadaje mu prestiżową rangę i podkreśla
ogrom całego przedsięwzięcia. Twórcy skupili się nie tylko na poprawie oprawy
wizualnej, ale także na udoskonaleniu warstwy audio. Podjęto zatem decyzję o
całkowitym udźwiękowieniu dotychczas niemych nagrań. Wydaje się to nadzwyczaj
ciężkim, wręcz niewykonalnym zadaniem. Podjął się tego jednak Bartosz
Putkiewicz, reżyser dźwięku, który spędził w studiu setki godzin. Starał się
wyłapywać dźwięki ulicy, wystrzałów i wybuchów, aby nadać jeszcze więcej
realizmu całej historii. Rozpoczął nawet współprace z kryminologiem, który
odczytywał słowa z ruchu warg bohaterów. Stworzono dialogi, które w dużym
stopniu mają odzwierciedlać prawdziwe rozmowy. Doświadczona już Miriam Aleksandrowicz
zajęła się dubbingiem i zaangażowała wielu aktorów, którzy zgodzili się użyczyć
głosu powstańcom. Wyśmienitą ścieżkę dźwiękową skomponował Bartosz Chajdecki. Dzisiaj
możemy więc nie tylko zobaczyć, ale i usłyszeć to, co się niegdyś wydarzyło.
„Powstanie Warszawskie” stanowi wstrząsający, solidnie
zrealizowany i wyjątkowy film, który z pewnością trzeba zobaczyć. Doskonała warstwa
wizualna sprawia, że seans gwarantuje niezliczoną ilość wrażeń. Nie chcę
przyznawać mu oceny punktowej.
Byłam w kinie ponad miesiąc temu i film zrobił na mnie ogromne wrażenie. Dokładniej opisywałam "Powstanie Warszawskie" na moim blogu, gdzie serdecznie zapraszam i również pozostawiłam produkcję bez oceny. :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że warto wybrać się do kina
OdpowiedzUsuńCzekam na ten film bardzo, niecierpliwie wyczekuje dnia kiedy będzie dostępny na DVD albo w VOD. Niestety nie udało mi się dotrzeć do kina, mimo najszczerszych chęci. Każda kolejna opinia tylko podsyca mój apetyt, w tym oczywiście Twoja. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń