poniedziałek, 11 maja 2015

Will Grayson, Will Grayson – John Green i David Levithan

 Will, masz wpływ na wybór swoich przyjaciół, masz wpływ na kształt swojego nosa, ale nie masz wpływu na kształt nosa swoich przyjaciół.

Przyglądam się półce w mojej biblioteczce, na której „Odkryciom Riyrii” J. Sullivana i „Mrocznym Materiom” towarzyszy sześć powieści Johna Greena. Dopiero niedawno okazało się, że kupiłam „W śnieżną noc”, choć w ogóle tego nie pamiętam. Jakoś nie miałam jednak ochoty nawet zacząć jej czytać. Już chyba znudził mi się trochę styl tego autora. Zmęczyła mnie konwencja i powielane wciąż sylwetki bohaterów, a szczególnie nadawana im na siłę „zwykła niezwykłość”. Ile razy można pisać w ten sam sposób?

Gdy dowiedziałam się, że na początku marca w Polsce ukaże się kolejne dzieło Greena (z 2010 roku) ogarnęła mnie ogromna ciekawość. Wiązało się z tym kilka przyczyn. Po pierwsze: przykuwający uwagę i niosący ze sobą liczne pytania tytuł. Po drugie: John nie stworzył tej historii sam, ale w duecie z Davidem Levithanem. Levithan posiada różnorodny dorobek i potrafi kreować silne portrety homoseksualnych bohaterów. Prowadzi to do trzeciego powodu: „Will Grayson, Will Grayson” zawiera romantyczne wątki hetero- i homoseksualne.  Po czwarte: zarys fabuły brzmi wprost genialnie, może nie wyjątkowo oryginalnie, ale w połączeniu z przedstawionymi przeze mnie powyżej elementami - naprawdę genialnie:

Pewnego wieczoru w Chicago przypadkiem spotykają się dwaj nastolatkowie. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że obaj nazywają się Will Grayson i poznają się w sex shopie. Choć żyją w zupełnie innych światach, od tej pory ich ścieżki zaczynają się krzyżować.

Najbardziej intrygującą częścią książki wydaje się jej konstrukcja. Pierwszy rozdział należy do Greena, a kolejny do Levithana i tak na zmianę. Każdy z nich prowadzi narrację z perspektywy jednego z Willów Graysonów. Co ciekawe, drugi pisze wszystko małymi literami. „DL: Powód, dla którego mój will używa małych liter, jest prosty – tak siebie postrzega. Jest osobą małą literą. Przywykł do komunikacji internetowej, która zachęca, byśmy byli ludźmi małą literą. Jego wizja siebie jest taka, jaką tworzy w tej przestrzeni (…)”.Autorzy poruszają bogatą i uniwersalną tematykę: od przyjaźni, miłości, orientacji seksualnych aż do tożsamości internetowej czy muzyki. Walczą ze stereotypami i podkreślają, że nie warto tworzyć sztucznych podziałów. Nakreślają wyrazistych i fascynujących bohaterów zmagających się z problemami. Bardzo się cieszę, że nie jest to kolejna banalna opowieść o chłopaku i dziewczynie, których w dzisiejszych czasach mamy aż nadto. Poruszona tutaj kwestia seksualności sprawia, że „Will Grayson, Will Grayson” nabiera głębi i wyróżnia się na tle wszystkich dzieł Greena. W moim prywatnym rankingu plasuje się zaraz po znakomitych „Gwiazd naszych wina”.

Jeśli chodzi o styl, lepiej radzi sobie Levithan. Green chwilami popada nieco w schematyczność. Jak już wcześniej wspominałam, cechuje go pewna maniera w opisywaniu postaci – musi być poetycko, mądrze, odrobinę filozoficznie, ale przede wszystkim niezwykle (nie zapominając przy tym, że najciekawsi okazują się jednak zupełnie zwyczajni nastolatkowie). Na szczęście, tym razem jestem mu to w stanie wybaczyć, gdyż forma w połączeniu z wyśmienitym pomysłem sprawiają, że książkę czyta się fantastycznie. Przyznam, że pochłonęłam ją za jednym razem, bo po prostu nie mogłam się oderwać. Lubię takie historie, nie widowiskowe, ale bardziej klimatyczne i refleksyjne. Podróże w głąb psychiki obu Willów stanowią niebywałą przygodę i zapewniają wprost niezapomniane wrażenia. Ogromna siła tkwi jednak nie tylko w tytułowych bohaterach, ale także w tych drugoplanowych na czele z Kruchym Cooperem – „możliwe, że jest największym człowiekiem na świecie, który jest bardzo, bardzo zadeklarowanym gejem, a także najbardziej zadeklarowanym gejem, który jest bardzo, bardzo wielki.”. Takie barwne opisy, proszę państwa, tylko u Johna Greena. Po lekturze „19 razy Katherine” narzekałam na piekielnie nudną i bezwartościową historię, w którą zanurzono postacie z potencjałem. Fabuła w „Will Grayson, Will Grayson” spełnia moje oczekiwania i że tak to ujmę: dorównuje kroku postaciom.

Powieść Greena i Levithana jest porywająca, zabawna i inteligentna. Autorzy stanowią wprost idealny i niepowtarzalny duet, a ich wspólna praca okazuje się podwójnie inspirująca. Mam cichą nadzieję, że jeszcze kiedyś podejmą razem jakiś projekt.
Ocena: 5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz