środa, 4 kwietnia 2018

Shadowhunters (2016) - sezon 1 i 2, czyli guilty pleasure idealne?


Jeśli jesteś zapalonym widzem serialowym, prawdopodobnie masz swoje guilty pleasure. Choć nie jest ono dziełem ambitnym czy wyjątkowo odkrywczym, sprawia ci mnóstwo radości, a czasem nawet czujesz do niego zbyt mocne emocjonalne przywiązanie. Oglądam „Shadowhunters” od dwóch lat i nadal jestem zdziwiona, jak mocno zaangażowałam się w ten serial. Do tej pory pamiętam, jak pochłonęłam pierwszy sezon w dwa dni i czułam się absolutnie oczarowana postaciami. Niedługo później, wiedziona niedosytem i spragniona dalszych wrażeń w świecie Nocnych Łowców zaopatrzyłam się w całą sześciotomową serię „Dary Anioła” autorstwa Cassandry Clare, na podstawie której serial powstał.


Oto 8 powodów, dla których „Shadowhunters”, pomimo problemów fabularnych, skradli moje serce.

1. Luźne opieranie się na książkach
Usatysfakcjonowało mnie, że twórcy serialu wprowadzili wiele znaczących zmian w porównaniu z wytworami pisarki. Przede wszystkim postarzyli głównych bohaterów o co najmniej dwa lata, a więc najmłodsza, Clary ma osiemnaście lat, a nie jak w „Mieście kości” szesnaście. Akcja „Shadowhunters” nie rozgrywa się równolegle z wydarzeniami z kolejnych części serii, niektóre wątki pojawiają się wcześniej (np. relacja Aleca i Magnusa), inne znacznie później, a większość jest zupełnie nowych (np. los Jocelyn). Pewne postaci różnią się też wyglądem i historią od swoich odpowiedników z kart książek (szczególnie Luke). Serial naprawił to, co stanowiło problemy w książkach (gdzie problematycznych elementów niestety nie brakuje) i nadał im współcześniejszy charakter.

2. Zmiana po pierwszym sezonie
Po pierwszym sezonie zwiększono budżet oraz ilość odcinków na sezon. Zmieniono także częściowo ekipę pracującą nad serialem. Sprawdziły się głośne zapowiedzi mroczniejszego klimatu, lepszych efektów specjalnych, scen walki i scenografii. Drugi sezon okazał się bowiem dużo lepszy pod względem fabularnym i realizacyjnym od pierwszego. Obecnie emitowane są odcinki trzeciego sezonu i jakość wciąż zadowala.


3. Bohaterowie i ich rozwój
Już na samym początku, w nieco żenującym i (uroczo) tandetnym pierwszym sezonie zachwyciły mnie portrety psychologiczne bohaterów. Wszystkich obarczono wyzwaniami odwzorowującymi te z literackiego pierwowzoru, a przy tym pozbawiono pewnych stereotypowych przywar i nadano logiczne motywy postępowania. Clary, Jace, Alec, Isabelle, Simon, Magnus, Luke i Maia są fascynującymi i złożonymi osobowościami, mają charakterystyczne sposoby bycia, wartości i pragnienia. Nie mogę im też odmówić dużej dawki uroku, bez której nie miałabym tak często ochoty oglądać ich na ekranie. Mierzą się zarówno z problemami świata przyziemnego, jak i z nadprzyrodzoną rzeczywistością, co wpisuje się w nurt dzieł fantasy dla nastolatków. Scenarzyści „Shadowhunters” okazują się jednak na tyle pomysłowi, że odtwórczość i naiwność świata mało mi przeszkadza. Zresztą, nie skupiam się na tym, mając przed sobą tyle dynamicznie rozwijających się i świadomie poprowadzonych postaci. Nawet te trzecioplanowe zachowują indywidualność i zapadają w pamięć.

4. Relacje między bohaterami
Dzięki temu, że każdy z głównych bohaterów otrzymuje regularną dawkę czasu ekranowego, dostajemy wiele naprawdę intrygujących i niejednolitych relacji. Więzi romantyczne, rodzeństwa, przyjaźni czy konflikty przeplatają się ze sobą w siatce zaskakujących powiązań. Uwielbiam oglądać, jak się dalej rozwijają. Najlepiej napisanym związkiem jest relacja Aleca i Magnusa, która bardzo często wysuwa się na pierwszy plan.


5. Obsada
Obsada „Shadowhunters” należy bez wątpienia do moich ulubionych serialowych zespołów aktorskich. Z pasją podchodzą do swoich postaci, szanują twórczość Clare oraz fanów. Dają z siebie wszystko zarówno na planie, jak i w czasie przygotowań do zdjęć, ćwicząc sceny walk. Zarażają poczuciem humoru i czarują charyzmą.

6. Reprezentacja
Myślę, że niewiele osób zdaje sobie sprawę, jak mocno zróżnicowana etnicznie jest ta obsada. Rolę Magnusa Bane’a, czarownika o korzeniach azjatyckich odgrywa Harry Shum Jr., w postacie Isabelle i Simona wcielają się Latynosi: Emeraude Toubia i Alberto Rosende, a Luke’a i Maię grają czarnoskórzy aktorzy: Isaiah Mustafa i Alisha Wainright. Na drugim i trzecim planie także nie brakuje różnorodności. Twórcy serialu postawili również nacisk na reprezentację osób LGBT+, choć nadal pozostawia ona pole do życzenia w pewnych kwestiach (punkt 8. tej listy wydaje się przydatny). Relacja czarownika i Nocnego Łowcy zostaje wprowadzona szybciej niż w książkach i jest zdecydowanie dojrzalej potraktowana. Warto również wspomnieć, że na trzecim planie znajduje się aseksualny wampir.


7. Strona audiowizualna
Wybudowana w większości w studiu scenografia współtworzy klimat produkcji, łącząc elementy klasyczne z nowoczesnymi. Wnętrza Instytutu Nocnych Łowców, loftu Magnusa czy baru Hunter’s Moon są wspaniałym tłem dla rozgrywających się wydarzeń. Obok dekoracji na uwagę zasługują doskonale odwzorowujące osobowość bohaterów kostiumy. Choć każdy ma specyficzny styl, na największe uznanie zasługują zapewne kreacje Magnusa. Serial może poszczycić się też naprawdę dobrą ścieżką dźwiękową, która już na stałe będzie mi się kojarzyć z konkretnymi scenami. Najczęściej powracam do utworów Ruelle - subtelne i zmysłowe.

8. Kontakt twórców z widzami
Niejednokrotnie twórcy „Shadowhunters” udowodnili już, że zdanie widzów niesie ze sobą dużą moc sprawczą. Nigdy nie zapomnę, jak po niezadowoleniu zakończeniem pewnego wątku w siódmym odcinku drugiego sezonu, wysłuchali zarzutów i naprawili sytuację w odcinku osiemnastym. Obsada, producenci i scenarzyści nieustannie prowadzą dialog z fanami na Twitterze, słuchają uwag, dzielą się spoilerami i wrażeniami z planu. Dodatkowo nagrywają live’y i uczęszczają na konwenty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz