reżyseria: John Madden
scenariusz: Ol Parker
muzyka: Thomas Newman
produkcja: Wielka Brytania
gatunek: dramat, komedia
„Hotel Marigold” to przyjemna i całkiem interesująca produkcja.
Opowiada nieskomplikowaną, lecz miłą historię emerytów, którzy postanawiają
przenieść się do Indii i tam odpocząć od codziennych problemów. Przesłanie nie
jest głęboko filozoficzne, ale proste i optymistyczne: wszystko w końcu będzie
dobrze, a jeżeli nie jest, to znaczy, że to nie koniec.
Niedawno owdowiała Evelyn Greenslade (Judi Dench) ma
trudności z porozumieniem się z przedstawicielem biura obsługi klienta w sprawie
Internetu. Graham Dashwood (Tom Wilkinson) pracuje jako sędzia i właśnie ma
przejść na emeryturę. Douglas (Bill Nighy) i Jean Ainslie (Penelope Wilton) mają
skromne zakwaterowanie i chcą zaoszczędzić. Muriel Donnelly (Maggie Smith) jest
niepełnosprawna i potrafi na wszystko narzekać. Kobieta ma wyjechać do Indii,
aby poddać się operacji biodra, którą wykonają tamtejsi lekarze. Norman Cousins
(Pickup Ronald) czuje się młodszym niż jest i cały czas szuka swojej drugiej
połówki, która niekoniecznie musi być w jego wieku. Madge Hardcastle (Celia
Imrie) uświadamia sobie, że potrzebuje poważnych zmian w swoim życiu, dlatego
opuszcza swoje dzieci i wnuki. Bohaterowie trafiają na atrakcyjne ogłoszenie wynajęcia
pokoju we wspaniałym i luksusowym „Hotelu Marigold” w Indiach. Wszyscy postanawiają
się tam wybrać, przez co ich losy splatają się. Na miejscu okazuje się, że
ośrodek podupada, brakuje funduszy na remont, a młody, ale ambitny właściciel Sonny
Kapoor (Dev Patel) sam nie daje sobie rady nim zarządzać.
„Hotel Marigold” to spokojny i mało oryginalny film,
jednak seans sprawił mi przyjemność i poprawił nastrój. Zdecydowanie nie należy
do tych, które mają wartką i trzymającą w napięciu akcję. Mimo wszystko fabuła
wciągnęła mnie prawie od samego początku i spodobał mi się pomysł. Indie ukazano nieco w sposób stereotypowy, jako głośne,
pełne kontrastów miejsce. Zapewne po części to prawda. Postaci narzekają na
tamtejsze jedzenie, warunki do życia. Scenariusz jest na dobrym poziomie. Ukazane wydarzenia są
interesujące, chociaż w tej produkcji znalazłam również kilka niepotrzebnych i
trochę nudnych scen. Dialogi wydają się naturalne i niekiedy bardzo zabawne.
Humor jest prosty, ale mimo to kilkakrotnie śmiałam się w trakcie projekcji. Zaciekawiła
mnie niezwykła podróż, jaką przeżyli bohaterowie i doświadczenia, które często
zmieniły nawet ich charakter i zwyczaje.
Zdecydowanie największa zaleta i świetna podstawa tego
dzieła to aktorstwo. Nie przedstawia wybitnego poziomu, jest raczej powściągliwe.
Wszyscy najważniejsi aktorzy przyzwoicie
sobie poradzili. Szczególnie chciałabym wyróżnić Celię Imre w roli Madge
Hardcastle, kobiety nieustannie szukającej „bogatego kawalera”. Mimo, że
zajmuje ona bardziej drugorzędną pozycję w tym filmie, to właśnie ona moim
zdaniem zagrała najlepiej. Również spisała się Judi Dench jako rozważna Evelyn
oraz Bill Nighy jako jej bratnia dusza, Douglas. Zaskakująco dobrze wypadł też
Dev Patel w roli zarządcy hotelu. Aktor nieco miota się po ekranie, ale myślę, że właśnie w
taki sposób ukazał swojego bohatera. Muzyka skomponowana przez Thomasa Newmana jest doskonale
dobrana. Wyjątkowo zwracała moją uwagę, gdy w produkcji przedstawiano barwne
ujęcia z Indii. Ścieżka dźwiękowa wydała mi się niezwykle wyrazista, a to
bardzo się liczy.
Podsumowując: „Hotel Marigold” to sympatyczna produkcja,
idealna na ciepły, czerwcowy wieczór. Mimo swojej prostoty i momentami
monotonii, seans zapewnił mi dobrą rozrywkę. Niestety, nie należy ona jednak do
tych, które na długo zapadają widzowi w pamięci.
Ocena: 7/10
Bardzo chcę zobaczyć ten film, tylko ostatnio z czasem krucho, żeby zaplanować kino:/ Cieszy mnie Twoja dobra opinia:)
OdpowiedzUsuń