wtorek, 26 czerwca 2012

Hotel Marigold (2012), czyli gdzie (nie)spokojnie spędzić starość

tytuł oryginalny: The Best Exotic Marigold Hotel
reżyseria: John Madden
scenariusz: Ol Parker
muzyka: Thomas Newman
produkcja: Wielka Brytania
gatunek: dramat, komedia

„Hotel Marigold” to przyjemna i całkiem interesująca produkcja. Opowiada nieskomplikowaną, lecz miłą historię emerytów, którzy postanawiają przenieść się do Indii i tam odpocząć od codziennych problemów. Przesłanie nie jest głęboko filozoficzne, ale proste i optymistyczne: wszystko w końcu będzie dobrze, a jeżeli nie jest, to znaczy, że to nie koniec.

Niedawno owdowiała Evelyn Greenslade (Judi Dench) ma trudności z porozumieniem się z przedstawicielem biura obsługi klienta w sprawie Internetu. Graham Dashwood (Tom Wilkinson) pracuje jako sędzia i właśnie ma przejść na emeryturę. Douglas (Bill Nighy) i Jean Ainslie (Penelope Wilton) mają skromne zakwaterowanie i chcą zaoszczędzić. Muriel Donnelly (Maggie Smith) jest niepełnosprawna i potrafi na wszystko narzekać. Kobieta ma wyjechać do Indii, aby poddać się operacji biodra, którą wykonają tamtejsi lekarze. Norman Cousins (Pickup Ronald) czuje się młodszym niż jest i cały czas szuka swojej drugiej połówki, która niekoniecznie musi być w jego wieku. Madge Hardcastle (Celia Imrie) uświadamia sobie, że potrzebuje poważnych zmian w swoim życiu, dlatego opuszcza swoje  dzieci i wnuki. Bohaterowie trafiają na atrakcyjne ogłoszenie wynajęcia pokoju we wspaniałym i luksusowym „Hotelu Marigold” w Indiach. Wszyscy postanawiają się tam wybrać, przez co ich losy splatają się. Na miejscu okazuje się, że ośrodek podupada, brakuje funduszy na remont, a młody, ale ambitny właściciel Sonny Kapoor (Dev Patel) sam nie daje sobie rady nim zarządzać. 


„Hotel Marigold” to spokojny i mało oryginalny film, jednak seans sprawił mi przyjemność i poprawił nastrój. Zdecydowanie nie należy do tych, które mają wartką i trzymającą w napięciu akcję. Mimo wszystko fabuła wciągnęła mnie prawie od samego początku i spodobał mi się pomysł. Indie ukazano nieco w sposób stereotypowy, jako głośne, pełne kontrastów miejsce. Zapewne po części to prawda. Postaci narzekają na tamtejsze jedzenie, warunki do życia. Scenariusz jest na dobrym poziomie. Ukazane wydarzenia są interesujące, chociaż w tej produkcji znalazłam również kilka niepotrzebnych i trochę nudnych scen. Dialogi wydają się naturalne i niekiedy bardzo zabawne. Humor jest prosty, ale mimo to kilkakrotnie śmiałam się w trakcie projekcji. Zaciekawiła mnie niezwykła podróż, jaką przeżyli bohaterowie i doświadczenia, które często zmieniły nawet ich charakter i zwyczaje.


Zdecydowanie największa zaleta i świetna podstawa tego dzieła to aktorstwo. Nie przedstawia wybitnego poziomu, jest raczej powściągliwe. Wszyscy najważniejsi aktorzy  przyzwoicie sobie poradzili. Szczególnie chciałabym wyróżnić Celię Imre w roli Madge Hardcastle, kobiety nieustannie szukającej „bogatego kawalera”. Mimo, że zajmuje ona bardziej drugorzędną pozycję w tym filmie, to właśnie ona moim zdaniem zagrała najlepiej. Również spisała się Judi Dench jako rozważna Evelyn oraz Bill Nighy jako jej bratnia dusza, Douglas. Zaskakująco dobrze wypadł też Dev Patel w roli zarządcy hotelu. Aktor nieco miota się po ekranie, ale myślę, że właśnie w taki sposób ukazał swojego bohatera. Muzyka skomponowana przez Thomasa Newmana jest doskonale dobrana. Wyjątkowo zwracała moją uwagę, gdy w produkcji przedstawiano barwne ujęcia z Indii. Ścieżka dźwiękowa wydała mi się niezwykle wyrazista, a to bardzo się liczy.

Podsumowując: „Hotel Marigold” to sympatyczna produkcja, idealna na ciepły, czerwcowy wieczór. Mimo swojej prostoty i momentami monotonii, seans zapewnił mi dobrą rozrywkę. Niestety, nie należy ona jednak do tych, które na długo zapadają widzowi w pamięci.
Ocena: 7/10

1 komentarz:

  1. Bardzo chcę zobaczyć ten film, tylko ostatnio z czasem krucho, żeby zaplanować kino:/ Cieszy mnie Twoja dobra opinia:)

    OdpowiedzUsuń