wtorek, 7 sierpnia 2012

Mroczny Rycerz powstaje (2012), czyli powrót bohatera

tytuł oryginalny: Dark Knight Rises
reżyseria: Christopher Nolan
scenariusz: Jonathan Nolan, Christopher Nolan
muzyka: Hans Zimmer
produkcja: USA, Wielka Brytania
gatunek: akcja, sci-fi

„Mroczny Rycerz powstaje” to świetny film akcji i doskonałe zwieńczenie znakomitej trylogii Christophera Nolana o Batmanie. Nie ma wątpliwości, że to najbardziej oczekiwana premiera tego roku i wiązano z nią naprawdę duże nadzieje. Wątpliwości krążyły głównie wokół czarnego charakteru, który miał pojawić się w tej produkcji – Bane’a. Ja zdecydowanie się nie zawiodłam i uważam, że to dzieło przedstawia naprawdę wysoki poziom.

Minęło 8 lat odkąd Batman pokonał niecnego i szalonego Jokera (Heath Ledger) i zniknął z Gotham. W mieście zapanował spokój, jednak atmosfera wydaje się trochę napięta. Ludzie uważają Harvey’a Denta (Aaron Eckhart) za swojego wielkiego wybawcę i bohatera, którym wcale nie był, a Człowieka-Nietoperza winią za jego śmierć. Komisarz Jim Gordon (Gary Oldman) stara się ukrywać prawdę, ponieważ tzw. ustawa Denta pozwoliła rozbić przestępczość w Gotham. Kłamstwo jednak nieustannie ciąży mu na sumieniu. Batman, czyli miliarder Bruce Wayne (Christian Bale) od kilku lat w ogóle nie wychodzi z domu. Nie może pogodzić się z przeszłością i nie zależy mu już na życiu. Doznał kontuzji kolana, dlatego chodzi z laską, zapuścił brodę. Nie interesuje się także tym, jak idą interesy w jego firmie. Spotyka się jedynie ze swoim przyjacielem i służącym Alfredem Pennyworth’em (Michael Caine). Ten martwi się o niego i chce by mężczyzna zaczął wreszcie cieszyć się życiem i nie rozpamiętywał przeszłości. Selina Kyle, czyli Kobieta-Kot (Anne Hathaway) staje się bezpośrednią przyczyną tego, że Bruce Wayne postanawia pokazać się światu. Wkrótce okazuje się miastu grozi tajemniczy i bezwzględny Bane (Tom Hardy), noszący na twarzy maskę. Batman decyduje się powrócić i powstrzymać go przed terroryzowaniem mieszkańców i zrównaniem Gotham z ziemią. 


Nowym bohaterem, który pojawia się w tym filmie jest początkowo nierozgarnięty, ale jak się okazuje bardzo zaradny policjant John Blake (Joseph Gordon-Lewitt). W trudnych sytuacjach mężczyzna ukazuje niezwykłą przytomność umysłu i odwagę. Chętnie działa na własną rękę, staje się też pomocnym towarzyszem dla komisarza Gordona. To oni najmocniej wierzą w Batmana i wspierają go. Uważam, że Joseph Gordon-Levitt dobrze odegrał swoją rolę i stworzył z kogoś zwyczajnego, jak się na początku wydaje, dość ciekawą postać. Anne Hathaway wcieliła się w rolę sprytnej, przebiegłej i emanującej seksapilem Seliny Kyle. Uważam, że poradziła sobie wspaniale i moim zdaniem jest jednym z najmocniejszych elementów  tej produkcji. Kobieta-Kot to zwinna złodziejka, której głównie zależy na tym, aby sprzedać łup za jak najatrakcyjniejszą cenę. Wkrótce zaczyna się interesować także Batmanem. Kolejna kobieca bohaterka to bogata przedsiębiorczyni Miranda Tate. Według mnie Marion Cotillard zagrała ją jednak słabo i nieprzekonująco. Obsada trzecioplanowa także spisała się naprawdę dobrze. Gary Oldman doskonale pokazał determinację i odwagę Gordona, aby ochronić miasto i zataić prawdę o Dencie. Michael Caine odpowiednio zagrał troskliwego Alberta, który martwi się o dobro Bruce’a Wayne’a. Również Morgan Freeman poradził sobie przyzwoicie jako Lucius Fox, który oferuje nowy sprzęt i pojazd Batmanowi.


Oczywiście Bane zawsze będzie porównywany do Jokera z „Mrocznego Rycerza” pomimo, że to dwie zupełnie inne postaci. Joker to szaleniec, któremu zadawanie bólu i zabijanie przynosi uciechę. Jego działania miały często charakter bardziej psychologiczny. Uwielbiał knuć niezwykłe intrygi i stawać ludzi przed trudnymi wyborami. Bane okazuje się być niemal jego przeciwieństwem. Jest opanowany, stanowczy i brutalny. Poprzez swoje dokładnie zaplanowane działania dąży do ściśle określonego celu. Ma ogromną posturę, cechuje się niebywałą siłą i brutalnością. To bardziej skomplikowany bohater niż się z początku wydaje. Tom Hardy doskonale wykreował intrygującą postać. Jego gra aktorska jest na dość wysokim poziomie. To właśnie on stanowi ogromny plus tej produkcji. Swoje emocje i uczucia musiał wyrazić głównie gestami, ponieważ jego usta skrywała maska. Twórcy musieli nawet nagrywać jego głos ponownie, ponieważ przez nią mówił niewyraźnie.

Przejdźmy teraz do najważniejszego bohatera, czyli Bruce’a Wayne’a. Na początku to kaleka, wydaje się być zmarnowany życiem i nie zależy mu na nim. Chce się zmierzyć z Bane’m i nie boi się, że może zginąć. [SPOILER] Po pierwszej walce, po poniżeniu i pobiciu oraz pobycie i ucieczce z więzienia przeżywa wewnętrzną przemianę. [KONIEC SPOILERA] Christian Bale spisał się wyśmienicie, brawurowo ukazał to jak cierpienie i ból wpłynęły na Batmana. Jego gra aktorska była naprawdę godna podziwu i o ile w poprzedniej części poradził sobie dobrze, to tutaj poradził sobie wybitnie. 


„Mroczny Rycerz powstaje” to zjawiskowe i niesamowite widowisko, które na długo zapada w pamięć. Interesująca fabuła wciąga od samego początku, nieustannie trzyma w napięciu. Wywołuje także dużo emocji, od smutku aż po zdziwienie. Scenariusz jest naprawdę bardzo dobry, zaskakujący i ciekawy. Mam jednak kilka zastrzeżeń. Nie spodobał mi się wątek z Mirandą Tate. Również ostateczna walka wydała mi się trochę za mało frapująca i efektowna. Na duży plus należy za to policzyć pierwszą potyczkę Batmana z Bane’m, która jest fenomenalna i zaskakująca. Efekty specjalne zastosowane w tym filmie są świetne i zachwycające. Oprócz nich fantastyczny klimat nadaje także bardzo dobra scenografia i kostiumy. Muzyka stanowi cudowne tło tej produkcji i nadaje tempo wydarzeniom. Ścieżka dźwiękowa momentami budzi nawet grozę.  Hans Zimmer to geniusz, a utworami z trzeciej części trylogii Nolana potwierdził jeszcze swoją klasę.

„Mroczny Rycerz powstaje” to rewelacyjne dzieło i moim zdaniem najlepsza część Batmana. Zrobiła na mnie duże wrażenie i na pewno jest godna polecenia. Seans obowiązkowy!
Ocena: 9/10

3 komentarze:

  1. Film stał się już głośnym wydarzeniem, a temperatura tej recenzji wskazuje na Twoje ogromne emocjonalne zaangażowanie. Nie należę do fanów takich produkcji, ale doceniam rozmach, efekty, scenografię, muzykę, aktorstwo...Myślę, że to naprawdę dobra robota.

    OdpowiedzUsuń
  2. Idealny film na zwieńczenie trylogii. Idealny, do końcowych 20 minut. Bo to co się tam dzieje, jest na poziomie Mody na Sukces i niszczy cały klimat i magię tego dzieła, właściwie. Przykre.

    OdpowiedzUsuń
  3. Batman jest wszędzie, już i sam o nim pisałem, dlatego raczej nie zbiorę się na dłuższą, po raz kolejny, opinię o tym filmie. Nie zachwycił mnie, daleko mu do miana arcydzieła, dużo patosu i głupotek logicznych, zakończenie - zgadzam się z Kysiem - fatalne. Ale Nolan nie zepsuł tego, świetnie zakończył trylogię, dając widzom kawał znakomitej rozrywki, która cieszy jak diabli. Dla pojedynku Bane'a z Batmanem warto było czekać tyle czasu. Super rozrywka, ale film mógł być znacznie, znacznie lepszy.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń