wtorek, 25 września 2012

Absolwent (1967), czyli jak sprawić, żeby życie nie stało się nudne

 tytuł oryginalny: The Graduate
reżyseria: Mike Nichols
scenariusz: Buck Henry, Calder Willingham
muzyka: Paul Simon, Dave Grusin
produkcja: USA
gatunek: dramat obyczajowy

 „Absolwent” to intrygujący i przyjemny dramat obyczajowy Mike’a Nicholsa. Został odznaczony aż 25 nagrodami, w tym Oscarem za najlepszą reżyserię oraz m.in. pięcioma nominacjami do tej statuetki. To właśnie w tej produkcji swój ważny debiut aktorski zaliczył trzydziestoletni wtedy Dustin Hoffman. Zdobył on m.in. Złoty Glob i BAFTA za główną rolę.

Benjamin Braddock (Dustin Hoffman) ukończył elitarny college z wyróżnieniem i otrzymał prestiżowe stypendium. Przyjeżdża na wakacje do swoich rodziców. Wydają się bardzo dumni ze swojego jedynego syna, który zawsze spełniał ich oczekiwania i ambicje. Organizują mu nawet duże przyjęcie i zapraszają starych znajomych. Mężczyzna jest smutny, nie ma co ze sobą zrobić. Nie martwi go to, że nie ma jeszcze żadnych planów i marzeń na przyszłość. Uważa, że wszyscy najchętniej podjęliby za niego ważne decyzje i pokierowaliby jego życiem. Chciałby sprostać oczekiwaniom, ale z drugiej strony powoli zdaje sobie sprawę z monotonni swojego funkcjonowania. Nie chce, żeby jego życie stało się przewidywalne i nudne, jak to, które wiodą jego rodzice. Wkrótce, onieśmielony, ale spragniony nowych wrażeń, Benjamin wdaje się w romans ze starszą od siebie panią Robinson (Anne Bancroft), żoną wspólnika jego ojca i przyjaciółką rodziny. Po niedługim czasie wspólne nocne wizyty w hotelu stają się dla niego codziennością i miłą rozrywką. Młody mężczyzna cieszy się, że dzięki temu może się oderwać od nudnej rzeczywistości. Pewnego dnia poznaje uroczą Elaine (Katharine Ross). Od razu zakochuje się w niej, do czego nie chce dopuścić jej zazdrosna matka, pani Robinson.


„Absolwent” to ciekawy i solidny film, choć fabuła nie wydała mi się oryginalna ani specjalnie wyszukana. Myślę, że śmiało można powiedzieć, że to właśnie dzięki tej prostocie, tak dobrze się go ogląda. Inspirująca historia, która przedstawia życie codzienne pewnej amerykańskiej rodziny, nabiera znaczenia za sprawą świetnej gry aktorskiej i inteligentnych dialogów. Akcja rozgrywa się raczej powoli, ale nigdy nie nudzi. Dzieło nie trzyma w napięciu, ale wyjątkowo wciąga i przykuwa uwagę. Scenariusz jest doskonały i wspaniale napisany. Czasem zaskakuje, zadziwia, zarówno śmieszy, jak i smuci. Okazuje się niezbyt skomplikowany, błyskotliwy i trafny. Wydarzenia wydają się spójne i niezwykle interesujące, a dialogi są błyskotliwe i sensowne. Wysublimowany humor sprawia, że produkcja staje się ogromnie zabawna. Jeden z najlepszych elementów stanowi fascynująca i idealnie dobrana ścieżka dźwiękowa. Muzyka, odznaczona nagrodą Grammy, jest cudowna i niezwykła. Piosenki Simona & Garfunkela szczególnie wpadły mi w ucho i sprawiły, że film cechuje się niepowtarzalnym klimatem. Warto również zwrócić uwagę na kapitalny montaż i fantastyczne zdjęcia.


Aktorstwo okazało się fenomenalne i na bardzo dobrym poziomie. Moim zdaniem najlepiej poradził sobie debiutujący na ekranie Dustin Hoffman, który wcielił się w rolę nieśmiałego i trochę niezdecydowanego Benjamina Braddocka. Jego gra aktorska wydała mi się dość powściągliwa, ale uważam, że ujawnił swój wielki talent aktorski. Doskonale ukazał charakter i uczucia swojego bohatera. Absolwent ma burzliwy romans ze starszą od siebie kobietą, której nie satysfakcjonuje mąż. Wkrótce młodzieniec zakochuje się w córce pani Robinson, dzięki czemu powoli uświadamia sobie, czego chce w życiu. Udaje mu się wreszcie, powoli wkroczyć w dorosłość. Również świetnie poradziła sobie nominowana do Oscara Anne Bancroft jako pani Robinson. Wydaje się, że kobieta ma słabość do Benjamina i podoba jej się luźny związek bez zobowiązań. Nie chce, aby kochanek spotykał się z jej córką. Aktorka zagrała bardzo dobrze, okazała się przekonująca i wiarygodna w tej roli. Według mnie Katharine Ross, która wystąpiła jako Elaine, nie wyróżnia się na tle znakomitej obsady pierwszoplanowej. Poradziła sobie dobrze, aczkolwiek nie zachwyciła mnie. Gra aktorska postaci drugoplanowych także przedstawia przyzwoity poziom.

„Absolwent” to bardzo dobry i naprawdę warty obejrzenia film. Ma swój ogromny urok i dzięki temu okazuje się taki ponadczasowy.
Ocena: 8/10

6 komentarzy:

  1. Dla mnie film rewelka. Najbardziej podobało mi się zakończenie- niby Benjamin ucieka ze swoją ukochaną, ale po wejściu do autobusu obojgu zaczyna rzednieć mina, jakby do końca nie wiedzieli co dalej robić. Dla tej sceny podwyższyłam swą ocenę na 9;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja poszukiwałem w swoic zapiskach, jaką ocenę dałem "Aboslwentowi" ale chyba też 9, a może nawet 10? Nie pamiętam, ale to co napisałaś o ostatniej scenie - dokładnie takie same miałem wrażenia. Ok, wykonali krok, zaszaleli - a teraz nie wiedzą co mają zrobić dalej i życie wydaje się ich przerażać, podobnie jak niewiadoma przyszłość, w kierunku której zmierza ich autobus. Wydaje mi się, że to taki znak tamtego pokolenia - które w pewnym momencie przebudziło się i nie wiedziało, co począć ze swoim życiem... to z resztą także wartość uniwersalna tego filmu - bo czy dziś nie przeżywa się podobnych problemów?

      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Uwielbiam Mike'a Nichols'a. Wspaniały reżyser z niesamowitym darem: jest jednym z niewielu, który potrafi na ekranie sportretować całe pokolenia. Absolwent również należy do tego nurtu.
    Tak jak napisałaś "Fabuła nie wydała mi się oryginalna ani specjalnie wyszukana. Myślę, że śmiało można powiedzieć, że to właśnie dzięki tej prostocie, tak dobrze się go ogląda." można to powiedzieć o wielu filmach Mike'a - mój ukochany to "Pracująca dziewczyna" - a na zupełnie drugim biegunie - bo już bardzo fantastyczny to miniserial "Anioły w Ameryce"

    Hoffman jest niesamowity - aż nie do uwierzenia, że to debiutant! I oczywiście muzyka, której nie można pominać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten seans jeszcze przede mną. Ale uwielbiam proste historie oraz Dustina Hoffmana, więc na pewno mi się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
  4. wspaniały film, jeden z tych nielicznych, do których zawsze chce się wracać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zakochałam się w tym filmie już od pierwszych scen, kiedy usłyszałam The sound of silence <3
    Fenomenalna ścieżka dźwiękowa!

    OdpowiedzUsuń