piątek, 28 września 2012

Motyl i skafander (2007), czyli o człowieku uwięzionym we własnym ciele

tytuł oryginalny: Le Scaphandre et le papillon
reżyseria: Julian Schnabel
scenariusz: Ronald Harwood
muzyka: Paul Cantelon
produkcja: Francja, USA
gatunek: biograficzny, dramat

Oprócz mojego oka, tylko dwie rzeczy nie są sparaliżowane – moja wyobraźnia i pamięć.
Jean-Dominique Bauby

„Motyl i skafander” to niesamowity i poruszający dramat biograficzny. Został odznaczony 17 nagrodami i 25 nominacjami, w tym czterema do Oscara – za reżyserię, montaż, zdjęcia i scenariusz adaptowany. Opowiada smutną i niezwykłą historię Jean-Dominique’a Bauby, który cierpi na tzw. zespół zamknięcia. Film został oparty na faktach, wprowadzono tylko niewielkie zmiany.

43-letni Jean-Dominique Bauby (Mathieu Amarlic) był niegdyś redaktorem znanego francuskiego pisma „Elle”. Był ambitny, nieco cyniczny, cieszył się powodzeniem u kobiet. Miał troje dzieci [w rzeczywistości dwoje] z Céline Desmoulins (Emmanuelle Seigner), z którą się jakiś czas wcześniej rozstał. Pewnego dnia całe jego życie ulega gwałtownej i nieodwracalnej zmianie. Z niewiadomej przyczyny dostaje udaru naczyniowego mózgu, na skutek czego jego pień przestał funkcjonować. Mężczyzna ma wylew, zostaje przewieziony do szpitala i przebywa w śpiączce prawie trzy tygodnie. Okazuje się, że cierpi na bardzo rzadką przypadłość, tzw. zespół zamknięcia. Określa się go jako stan, w którym osoba jest w pełni przytomna i świadoma, lecz nie może się poruszać się, z powodu paraliżu niemal wszystkich mięśni. Jean-Dominique nie może też mówić, a nawet przełykać, ale dobrze rozumie, słyszy i widzi.


Lekarz wkrótce musi mu zszyć prawe oko z powodu wysokiego prawdopodobieństwa zapalenia spojówki. Mężczyzna widzi już tylko lewym i to dzięki niemu może porozumiewać się z otoczeniem. Początkowo ustalono tylko, że jedno mrugnięcie oznacza ‘tak’, a dwa ‘nie’. Później postanowiono wprowadzić nowy system umożliwiający bardziej rozbudowaną komunikację. Lekarz Henriette Durand (Marie-Josée Croze) stara się nauczyć go nowej metody. Recytuje litery z alfabetu uszeregowane według częstotliwości występowania, a pacjent ma mrugnąć, gdy dana litera jest pierwszą z jego słowa i tak po kolei. Po niedługim czasie ten sposób zaczyna działać coraz sprawniej. Jean-Dominique rozpamiętuje swoją przeszłość i puszcza wodze fantazji. Postanawia nawet wydać książkę opowiadającą o jego życiu, przeżyciach wewnętrznych i wspomnieniach. Słowa dyktuje sympatycznej, przydzielonej mu z wydawnictwa Claude (Anne Consigny).


„Motyl i skafander” to inspirująca i przejmująca produkcja. Wywołuje dużo emocji: od smutku aż do wzruszenia. Twórcy przedstawili losy sparaliżowanego w ciekawy, a zarazem bardzo prawdziwy sposób. Fabuła okazała się absorbująca i mocno autentyczna. Zmusza do refleksji i daje dużo do myślenia. Akcja rozgrywa się raczej powoli, ale w ogóle nie nudzi. Każdy szczegół jest dokładnie przemyślany, wszystko ma swój określony sens. Film zachwyca swoją prostotą i innością. Udało się w nim przekazać wiele treści, tak oszczędzając na środkach. Dzięki temu to naprawdę wyjątkowe i wspaniałe dzieło. Scenariusz wydał mi się wybitny i godny podziwu. Ukazane wydarzenia są interesujące i bardzo przykuły moją uwagę. Dialogi okazały się błyskotliwe i doskonałe. Najpierw wszystko śledzimy z perspektywy sparaliżowanego mężczyzny, widzimy jego oczami. Później z boku oglądamy, co się dzieje. Narratorem jest jego wewnętrzny głos. Jean-Dominique rozpamiętuje swoją przeszłość, dzięki czemu dowiadujemy się kim był i w jakich okolicznościach doszło do tragedii.


Jeden z najlepszych elementów tego filmu stanowią genialne, nagrodzone sześcioma nagrodami i trzema nominacjami, zdjęcia Janusza Kamińskiego. Świetnie ukazał świat oczami głównego bohatera. Kamera momentami ‘szaleje’, niektóre ujęcia są intrygujące. Również warto zwrócić uwagę na znakomity montaż. Muzyka nie okazała się przytłaczająca. Jest fascynującym tłem rozgrywającym się na planie wydarzeń. Scenografia wydała mi się raczej skromna. Akcja toczyła się głównie w pomieszczeniach szpitalnych, czasem na dworze. Aktorstwo jest na dobrym poziomie. Moim zdaniem nikt się jednak nie wyróżnił. Mathieu Amarlic, który wcielił się w rolę Jean-Dominique’a Bauby, okazał się bardzo przekonujący. Jego gra była sugestywna, chociaż dysponował nader skromnymi środkami wyrazu. Bohater początkowo boi się własnego losu, lecz później trochę się z nim godzi. Za sprawą cierpienia, zmienia się nie tylko zewnętrznie, ale i  wewnętrznie. Pragnie stworzyć dzieło, które zwieńczyłoby jego życie.

„Motyl i skafander” to wyjątkowy i oryginalny film. Myślę, że jest szczególnie wart obejrzenia, dlatego bardzo go polecam.
Ocena: 8/10

4 komentarze:

  1. Słyszałam ten tytuł zarówno w kontekście książki jak i filmu. Nigdy nie wczytywałam się jednak w fabułę. Teraz już wiem chyba dlaczego jest tak znany. Takie tematy zawsze chwytają za gardło [przynajmniej mnie]. W tym samym gatunku polecam "W stronę morza".

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj tak, zdjęcia są wspaniałe. No i ta muzyka na końcu...

    OdpowiedzUsuń
  3. dzięki Ci za tego posta!!!!!

    OdpowiedzUsuń