reżyseria: Wes Anderson
scenariusz: Wes Anderson, Roman Coppola
muzyka: Alexandre Desplat
produkcja: USA
gatunek: dramat, komedia, romans
Z czym właściwie kojarzy się Nam kino Wesa Andersona? Z niezwykłym
klimatem, ekscentrycznymi bohaterami, niepospolitą formą, wizualną perfekcją
lub ze specyficznym poczuciem humoru. Te wszystkie cechy wydaje się też mieć najnowsze
dzieło tego twórcy, „Kochankowie z Księżyca. Moonrise Kingdom”. Czuję jednak,
że moje oczekiwania wobec niego nie zostały dostatecznie zaspokojone.
Akcja rozgrywa się w 1965 roku, na angielskiej wyspie New
Penzance. Tam wraz nieprzepadającymi za sobą rodzicami, Waltem (Bill Murray) i
Laurą (Frances McDormand) i trzema młodszymi braćmi mieszka Suzy Bishop (Kara
Hayward). Jest nieco niezrozumianą i zaczytaną w fantastyce dwunastolatką. Sam
Shakusky (Jared Gilman) jest sierotą, który przypłynął na wyspę na obóz
harcerski. W czasie poprzednich wakacji Suzy i Sam się poznali i zakochali w sobie. Teraz postanawiają
razem uciec. Rodzice dziewczynki, kapitan Sharp (Bruce Willis), niezbyt
inteligentny policjant, nierozgarnięty harcmistrz Ward (Edward Norton) i
skauci, a nawet przedstawicielka opieki społecznej (Tilda Swinton) podejmują
wszelkie próby odnalezienia zaginionych.
„Moonrise Kingdom” to dobry i porządny film. Wydał mi się
wciągający, ale nie oszałamiający. Moim zdaniem minusem okazała się
nietrzymająca w napięciu i przeciętna fabuła. Scenariusz jest średni,
wydarzenia nie są emocjonujące i nie utożsamiamy się z bohaterami. Zabrakło bardziej
fascynującej historii, która zjednoczyłaby poszczególne elementy. Podczas seansu czułam się, jakbym oglądała wielkie
przedstawienie. Mimo wszystko to czarująca i piękna produkcja. Przykuwa uwagę
przede wszystkim swoją cudowną stroną artystyczną. Anderson ujawnił w niej swój
charakterystyczny i niepowtarzalny styl. W niesamowicie i barwny i zjawiskowy
sposób opowiedział (zbyt) prostą historię. Sceneria okazała się bardzo
odrealniona, wprost bajkowa. Zdjęcia są doskonałe, scenografia zachwycająca, a
kostiumy intrygujące. W interesujący sposób już na początku ukazano wnętrze
domu Suzy lub patrol harcmistrza Warda. Część wizualną wspaniale dopełnia
znakomita muzyka Alexandra Desplata. Zrobiła na mnie ogromne wrażenie, sprawiła,
że film stał się bardziej wyjątkowy. Niewymuszony humor to również jego nieodłączna część.
Aktorstwo nie przedstawia wybitnego poziomu. Uważam, że
wszyscy zagrali przyzwoicie, na miarę swoich możliwości. Kara Hayward i Jared
Gilman, jak na początkujących aktorów, poradzili sobie naprawdę nieźle. Ich
bohaterowie okazali się bratnimi duszami, oboje uważani za „kłopotliwych”. Najbardziej urzekł mnie Edward Norton w roli harcmistrza
Warda, dla którego prowadzenie obozu jest wspaniałym zajęciem. Zależy mu na
tym, aby znaleźć Sama. Współczuje mu też z powodu śmierci rodziców i braku
przyjaciół. Mężczyzna okazuje się trochę ciapowatą, ale gotowym do poświęceń
postacią. Aktor świetnie ukazał jego charakter. Myślę, że warto wyróżnić również Bruce’a Willisa, który
zagrał kapitana Sharpa. Można powiedzieć, że ten bohater to trochę parodia
poprzednich wcieleń Willisa. Nieco ironiczne spojrzenie reżysera na wizerunek
policjanta, sprawia, że staje się on bardzo zabawny.
„Moonrise Kingdom” to przysmak dla oczu, który serwuje
nam sam Anderson. Polecam, ale ja się trochę zawiodłam.
Ocena: 7/10
Trafne spostrzeżenie a propos Willisa. Trochę przewrotności w obsadzeniu go w tej roli.
OdpowiedzUsuńU mnie 6/10.
OdpowiedzUsuńFajny film, kolorowy, ciekawy, klimatyczny, osobliwy na swój sposób - jak u Andersona przystało. Ale nie ma szału. Tak jak piszesz - wielkie przedstawienie. Przerost formy nad treścią.
Pozdrawiam
U mnie natomiast 9/10 !
OdpowiedzUsuńPiękny, barwny wspaniały - tak go odbieram. Co do gry aktorskiej to się nie zgodzę. Mi najbardziej podobała się Tilda Swinton. Także tego, zapraszam do siebie i pozdrawiam! :)
Niby scenariusz średni i przeciętna fabuła, a dajesz 7/10:D. To coś jednak musi tam grać. Ale ja się z seansem wstrzymam.Chyba.
OdpowiedzUsuńno tak, ale film piękny wizualnie i przyjemny w odbiorze :)
UsuńBardzo lubię filmy o podobnej fabule, jednak dość przeciętna gra aktorska nie za bardzo zachęca mnie do zapoznania się z tym filmem.
OdpowiedzUsuń