sobota, 1 grudnia 2012

Kochankowie z księżyca. Moonrise Kingdom (2012), czyli miłość jak z obrazka

tytuł oryginalny: Moonrise Kingdom
reżyseria: Wes Anderson
scenariusz: Wes Anderson, Roman Coppola
muzyka: Alexandre Desplat
produkcja: USA
gatunek: dramat, komedia, romans

Z czym właściwie kojarzy się Nam kino Wesa Andersona? Z niezwykłym klimatem, ekscentrycznymi bohaterami, niepospolitą formą, wizualną perfekcją lub ze specyficznym poczuciem humoru. Te wszystkie cechy wydaje się też mieć najnowsze dzieło tego twórcy, „Kochankowie z Księżyca. Moonrise Kingdom”. Czuję jednak, że moje oczekiwania wobec niego nie zostały dostatecznie zaspokojone.

Akcja rozgrywa się w 1965 roku, na angielskiej wyspie New Penzance. Tam wraz nieprzepadającymi za sobą rodzicami, Waltem (Bill Murray) i Laurą (Frances McDormand) i trzema młodszymi braćmi mieszka Suzy Bishop (Kara Hayward). Jest nieco niezrozumianą i zaczytaną w fantastyce dwunastolatką. Sam Shakusky (Jared Gilman) jest sierotą, który przypłynął na wyspę na obóz harcerski. W czasie poprzednich wakacji Suzy i Sam się poznali i zakochali w sobie. Teraz postanawiają razem uciec. Rodzice dziewczynki, kapitan Sharp (Bruce Willis), niezbyt inteligentny policjant, nierozgarnięty harcmistrz Ward (Edward Norton) i skauci, a nawet przedstawicielka opieki społecznej (Tilda Swinton) podejmują wszelkie próby odnalezienia zaginionych.


„Moonrise Kingdom” to dobry i porządny film. Wydał mi się wciągający, ale nie oszałamiający. Moim zdaniem minusem okazała się nietrzymająca w napięciu i przeciętna fabuła. Scenariusz jest średni, wydarzenia nie są emocjonujące i nie utożsamiamy się z bohaterami. Zabrakło bardziej fascynującej historii, która zjednoczyłaby poszczególne elementy. Podczas seansu czułam się, jakbym oglądała wielkie przedstawienie. Mimo wszystko to czarująca i piękna produkcja. Przykuwa uwagę przede wszystkim swoją cudowną stroną artystyczną. Anderson ujawnił w niej swój charakterystyczny i niepowtarzalny styl. W niesamowicie i barwny i zjawiskowy sposób opowiedział (zbyt) prostą historię. Sceneria okazała się bardzo odrealniona, wprost bajkowa. Zdjęcia są doskonałe, scenografia zachwycająca, a kostiumy intrygujące. W interesujący sposób już na początku ukazano wnętrze domu Suzy lub patrol harcmistrza Warda. Część wizualną wspaniale dopełnia znakomita muzyka Alexandra Desplata. Zrobiła na mnie ogromne wrażenie, sprawiła, że film stał się bardziej wyjątkowy. Niewymuszony humor to również jego nieodłączna część.


Aktorstwo nie przedstawia wybitnego poziomu. Uważam, że wszyscy zagrali przyzwoicie, na miarę swoich możliwości. Kara Hayward i Jared Gilman, jak na początkujących aktorów, poradzili sobie naprawdę nieźle. Ich bohaterowie okazali się bratnimi duszami, oboje uważani za „kłopotliwych”. Najbardziej urzekł mnie Edward Norton w roli harcmistrza Warda, dla którego prowadzenie obozu jest wspaniałym zajęciem. Zależy mu na tym, aby znaleźć Sama. Współczuje mu też z powodu śmierci rodziców i braku przyjaciół. Mężczyzna okazuje się trochę ciapowatą, ale gotowym do poświęceń postacią. Aktor świetnie ukazał jego charakter. Myślę, że warto wyróżnić również Bruce’a Willisa, który zagrał kapitana Sharpa. Można powiedzieć, że ten bohater to trochę parodia poprzednich wcieleń Willisa. Nieco ironiczne spojrzenie reżysera na wizerunek policjanta, sprawia, że staje się on bardzo zabawny.

„Moonrise Kingdom” to przysmak dla oczu, który serwuje nam sam Anderson. Polecam, ale ja się trochę zawiodłam.
Ocena: 7/10

6 komentarzy:

  1. Trafne spostrzeżenie a propos Willisa. Trochę przewrotności w obsadzeniu go w tej roli.

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie 6/10.
    Fajny film, kolorowy, ciekawy, klimatyczny, osobliwy na swój sposób - jak u Andersona przystało. Ale nie ma szału. Tak jak piszesz - wielkie przedstawienie. Przerost formy nad treścią.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie natomiast 9/10 !
    Piękny, barwny wspaniały - tak go odbieram. Co do gry aktorskiej to się nie zgodzę. Mi najbardziej podobała się Tilda Swinton. Także tego, zapraszam do siebie i pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Niby scenariusz średni i przeciętna fabuła, a dajesz 7/10:D. To coś jednak musi tam grać. Ale ja się z seansem wstrzymam.Chyba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no tak, ale film piękny wizualnie i przyjemny w odbiorze :)

      Usuń
  5. Bardzo lubię filmy o podobnej fabule, jednak dość przeciętna gra aktorska nie za bardzo zachęca mnie do zapoznania się z tym filmem.

    OdpowiedzUsuń