reżyseria: Juan Antonio Bayona
scenariusz: Sergio G. Sanchez
muzyka: Fernando Velazquez
produkcja: Hiszpania
gatunek: dramat
W 2004 roku potężna fala tsunami uderzyła w wybrzeże
południowo-wschodniej Azji. Wyrządziła niewyobrażalne szkody. Liczbę ofiar szacuje
się na prawie 300 tysięcy. Hiszpański reżyser Juan Antonio Bayona w swoim
najnowszym dziele pt. „Niemożliwe” postanowił opowiedzieć historię jednej z
rodzin, która cudem przeżyła tę katastrofę.
Maria (Naomi Watts) i Henry (Ewan McGregor) wraz z trójką
synów przybywają do Tajlandii, aby w tropikalnym klimacie spędzić święta Bożego
Narodzenia. Mieszkają w uroczym hotelu nad brzegiem morza. Piaszczysta plaża,
wysokie palmy i malownicza okolica obfitują w wiele atrakcji. Wydaje się, że
zrelaksują się tam i odpoczną od pracy. Nieoczekiwanie, w nieświadomą rodzinę,
innych turystów i mieszkańców z hukiem uderza gigantyczna fala. Tsunami zmiata
z powierzchni ludzi i domy. Tylko niektórym udaje się przeżyć.
„Niemożliwe” nie okazał się typowym filmem
katastroficznym. Twórcy nie skupili się tutaj na ukazaniu samej katastrofy, ale raczej jej
przerażających skutków. Podkreślają, ile nadziei i samozaparcia potrzeba w tak
trudnych chwilach. Gdy wydaje się, że wszystko już przepadło, bohaterowie nie
poddają się i walczą do końca. Głównym tematem są właśnie relacje pomiędzy
nimi. Świetnie zostało ukazane jak bardzo zależy im na sobie nawzajem. Produkcja głęboko mnie poruszyła i wzbudziła we mnie
wiele emocji. Wzruszyłam się kilkakrotnie. Akcja początkowo rozgrywa się
szybko. Widzimy szczęśliwą rodzinę, spędzającą beztroski urlop w ciepłych
krajach. Nie spodziewa się, że coś może go zakłócić. Wkrótce nadchodzi wielka
fala i wszystko pogrąża woda. Od tego momentu wydarzenia zwalniają tempa, co
moim zdaniem stanowi ciekawy zabieg. Obserwujemy szpitale pełne rannych, ludzi
starających się dotrzeć do swoich krewnych. Niesamowitym przeżyciem jest móc to
wszystko oglądać, widzieć, jak nawet drobna pomoc przydaje się i może zdziałać
wiele. Takie chwile ściskają za serce i dają dużo do myślenia.
Scenariusz wydał mi się dobrze dopracowany, choć trochę przewidywalny.
Dzieło chwilami nudzi, niektóre sceny okazały się przydługie, ale mimo to całość
oglądałam z zainteresowaniem. Oparta na faktach historia została przedstawiona
realistycznie i niezwykle emocjonalnie. Niestety, nieliczne sceny okazały się zupełnie
nieprzekonujące. Aktorstwo oceniam jako przyzwoite, ale nie rewelacyjne.
Najbardziej wyróżnia się Naomi Watts nominowana do Oscara za rolę Marii. Nagroda
byłaby tu jednak lekką przesadą. Poradziła sobie z zadaniem i zagrała przede
wszystkim przekonująco. Najsilniej ukazała emocje swojej postaci. Niewiele
gorzej spisał się Ewan McGregor. Nie są to ich najlepsze role w karierze, ale
przejmujące kreacje. Warto zwrócić uwagę na młodego Toma Hollanda, który
wcielił się w rolę Lucasa, syna Marii i Henry’ego. Świetnie ukazał swoje
poświęcenie i troskę w stosunku do matki. Kostiumy i scenografia zostały idealnie wykorzystane. Charakteryzację
także oceniam jako bardzo dobrą. Dzięki znakomitym efektom specjalnym, tsunami
udało się przedstawić naprawdę realistycznie. Nie ma tu tzw. efekciarstwa,
użycie technologii komputerowej nie zostało przesadzone. Zaintrygowały mnie
ujęcia spod wody ukazujące bohaterów.
„Niemożliwe” to przejmujący i inspirujący film. Nie jest
to wybitne i zachwycające kino, ale naprawdę godne uwagi. Polecam!
Ocena: 7/10
Według mnie Ewan wypadł świetnie i nawet lepiej od Watts. Zdałem sobie z tego sprawę dużo później, niż myślałem. Przepiękna scena kiedy on dzwoniąc do rodziny rozkleja się! Po prostu serce mi się krajało jak na niego patrzyłem... Mnie "Niemożliwe" poruszyło, ale tylko podczas seansu. Później pozostała pustka i tylko wielka fala przed oczami. Pozdrawiam i zapraszam do siebie na nowy post :)
OdpowiedzUsuńPiękna scena, zgadzam się. Ja się sobie sama dziwiłam ile razy mogę płakać na jednym filmie ;)
UsuńZgadzam się z recenzją, zapraszam też do przeczytania mojej: http://piwos-filmowo.blogspot.com/2013/02/19-niemozliwe.html
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;)
A ja nie wiem kiedy wreszcie ten film obejrzę. Wizytę w kinie odpuściłem sobie raczej bezpowrotnie, bo mimo bardzo przychylnych recenzji ciągle nie mogłem przekonać się do samej tematyki. Ale kiedyś się przełamię zdecydowanie, bo te liczne pochwały w końcu nie zostaną mnie obojętnym:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Znajomi parę łez przelali na tym seansie i gorąco mi go polecali, więc na pewno kiedyś ten film obejrzę :)
OdpowiedzUsuń