reżyseria: Louis Leterrier
scenariusz: Boaz Yakin, Edward Ricourt, Ed Solomon
muzyka: Brian Tyler
produkcja: USA
gatunek: kryminał, thriller
„Iluzja” już w zwiastunie zapowiada się naprawdę spektakularnie,
chwilami przywodzi jednak na myśl znakomity „Prestiż”. Pomimo podobnej
tematyki, niektórych dialogów i postaci Michaela Caine’a, oba filmy mają
niewiele wspólnego. Na szczęście. Louis Leterrier łączy magię, kryminał i wątki
sensacyjne, sprawiając, że seans jest rozrywką w solidnym wydaniu.
J. Daniel Atlas (Jesse Eisenberg), specjalista od
sztuczek karcianych, mentalista Merritt McKinney (Woody Harrelson), sprytny i
zwinny Jack Wilder (Dave Franco) oraz mistrzyni wodnych ucieczek Henley Reeves
(Isla Fisher) są podrzędnymi magikami. Wkrótce zostają zauważeni i docenieni
przez tajemniczą organizację zbierającą ekipę utalentowanych młodych ludzi.
Dzięki wsparciu finansowemu Arthura Tresslera (Michael Caine), czwórka
iluzjonistów szybko zyskuje rozgłos. Jeszcze większą sławę osiąga po finałowym
występie na jednym ze spektakli w Ameryce – rabują francuski bank bez
wychodzenia ze studia. W pościg za nimi ruszają agenci FBI na czele z Dylanem
Rhodes’em (Mark Ruffalo) i Almą Dray (Mélanie Laurent) oraz Thaddeusem Bradley’em
(Morgan Freeman), od lat rozwikłującym kuglarskie triki.
„Iluzja” nie sili się na bycie arcydziełem
kinematografii, nie próbuje też przekazać żadnych mądrości czy prawd. Nie jest
to ambitny, ale stricte rozrywkowy film. Akcja rozwija się bardzo dynamicznie; zjawiskowe
przedstawienia, pościgi, strzelaniny i bijatyki nie pozwalają na nudę. Brakuje tu
jednak właśnie jakiejś głębi czy ciekawego ukazania psychologii postaci. Przez
to produkcja wydała mi się dość płytka, choć, nie ukrywam, ogląda się ją z
przyjemnością. Jej sednem i główną atrakcją okazują się oczywiście pokazy
iluzjonistyczne, dla których naprawdę warto po tę pozycję sięgnąć. Ogromna
scena, błyski reflektorów, czterech mężczyzn i kobieta, którzy nawet z ekranu
potrafią oczarować. Prezentują zarówno proste, jak i bardzo wyszukane triki,
każdy jest niesamowicie dopracowany. Im bliżej patrzymy, tym mniej widzimy, jak
zauważył bohater Morgana Freemana. Po jakimś czasie twórcy ujawniają, na czym
polega dana sztuczka i jak ją wykonano. Zdumienie i podziw – gwarantowane. Nierozłącznym elementem tego filmu staje się również
błyskotliwy i nienachalny humor, który towarzyszy bohaterom niemal na każdym
kroku. Louis Leterrier sprawnie manipuluje komizmem słownym i sytuacyjnym.
"Iluzja" zadziwia i puszcza oko do widza, gdy udaje mu się go oszukać. Scenariusz oceniam jako całkiem
dobry, nie brakuje w nim jednak niedociągnięć. Historia okazała się niezwykle
pomysłowa, zabawna i intrygująca. Nic nie jest jednak w stanie zalepić luk
fabularnych, które wraz z rozwojem akcji stają się coraz bardziej widoczne. Niektóre
rozwiązania można potraktować z przymrużeniem oka, ale chwilami film jest
wyjątkowo absurdalny. Fabuła wydała mi się niespójna i nierówna, mimo to
interesująca i całkiem wciągająca. Zakończenie zaskakuje, ale nie
oryginalnością, ale swoim brakiem realizmu. Twórcy demaskują niemal każdą
ukazaną przez siebie sztuczkę, ale ostatnie sceny nie są tak wiarygodne. Rozwiązanie
zagadki okazuje się beznadziejne i zupełnie nieprzekonujące.
Gra aktorska prezentuje się
naprawdę przyzwoicie; uważam, że obsada została ciekawie dobrana. Wyciągnęli,
co mogli z niezbyt dobrze rozrysowanych bohaterów. Jesse Eisenberg jako J.
Daniel Atlas spisał się nieźle. Moją uwagę zwrócił także niepokorny i
znakomity Woody Harrelson, który najwyraźniej w tego rodzaju rolach radzi sobie najlepiej. Świetnie zagrał przesiąkniętego cynizmem i nieco próżnego magika o
zbyt wybujałym ego. Merritt McKinney jest tym samym najśmieszniejszą i bardzo urzekającą
postacią. Isla Fisher występuje właściwie tylko jako żeński pierwiastek w
grupie magików. Kreacja Henley okazała się niewyrazista i prawie nic nieznacząca, a
szkoda. Dave Franco ginie gdzieś w cieniu swoich sławnych kolegów z planu, co
dowodzi, że nie ma nic wyjątkowego do pokazania. Jack Wilder jest po prostu
nudny i płytki, aktor zupełnie nie wykorzystał potencjału tej postaci. Mark
Ruffalo i Mélanie Laurent wydali mi się intrygującym i niekonwencjonalnym
duetem. Oboje nie zawiedli oczekiwań i poradzili sobie doskonale. Morgan Freeman
i Michael Caine są jak zwykle w formie, ale stanowią w tym filmie raczej
dodatek.
„Iluzja” to niezły film, niestety,
braki w scenariuszu bardzo rzucają się w oczy. Warto go jednak obejrzeć z dwóch
prostych powodów: dla magicznych spektakli i świetnej zabawy.
Ocena: 6/10
Mam zamiar się wybrać, ale nie będę się spodziewać arcydzieła :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ocenę wystawiliśmy taką samą, ale troszkę inne rzeczy nam się podobały i nie podobały :)
OdpowiedzUsuńJa uważam, że Harrelson zupełnie ze "zagrał" w tej roli. I oprócz tej całej Ilsy był największą porażką ludzi od castingu. Natomiast Franco był niezły, mimo małej roli do odegrania - wyrazisty i zabawny. Poradził sobie świetnie.
W filmie podobało mi się może pierwszych kilka scen, jak zaczęło się pierwsze wielkie show, to była już równia pochyła, z każdym kwadransem coraz gorzej.
Chyba obniżę ocena na 5 :D
Podchodzę do filmu jako do kina rozrywkowego i myślę, że w takiej formie jak najbardziej się sprawdzi. Zobaczę i przekonam się za jakiś czas w kinie, bo u mnie z małym poślizgiem :) Nie zrozumiałem czy ostatecznie chwalisz Islę Fischer czy nie, ponieważ bardzo zależy mi na tym, żeby mi sie spodobała :D Pozdrawiam i zapraszam do siebie na recenzję filmu "Wyśnione miłości", www.filmowe-abecadlo.blogspot.com
OdpowiedzUsuńIsla zagrała nieźle, ale nie pokazała nic nadzwyczajnego.
UsuńOstatnie zdanie > i dokładnie tego potrzebuję w letnie, piątkowe wieczory;)
OdpowiedzUsuń