środa, 26 czerwca 2013

J'adore le cinéma, czyli moje ulubione filmy francuskie

Żandarm z Saint-Tropez /  Le Gendarme de St. Tropez (1964)

„Żandarm z Saint-Tropez” to pierwsza i, moim zdaniem, najlepsza część przygód francuskich policjantów. Głównym źródłem humoru jest oczywiście sam Louis de Funès, nie brakuje także komizmu słownego i sytuacyjnego. Nieudolność, choć ogromna determinacja bohaterów, jest motorem napędowym całej akcji i powoduje wiele zabawnych wydarzeń. Z żandarmem nie można się nudzić ani na chwilę, mimo upływu lat to nadal świeża rozrywka w doskonałym wydaniu.

Wielki Błękit / Le Grand bleu (1988)

„Wielki Błękit” to bardzo pasjonujący i inspirujący film o nurkowaniu. Koledzy od dzieciństwa, Enzo i Jacques powoli, pomimo zaciętej rywalizacji w zawodach, zaprzyjaźniają się. Historia fascynuje, bawi, smuci i wzrusza, sprawia, że seans staje się unikalnym przeżyciem. Bardzo dobrze dobrana obsada wykreowała wiarygodne i charyzmatyczne postacie. Piękne zdjęcia i wyjątkowa muzyka tworzą fantastyczny klimat i oczarowują. Wielka uczta dla oka i ucha. 

Leon Zawodowiec / Léon (1994)

„Leon Zawodowiec” to poruszająca i zajmująca opowieść o przyjaźni płatnego zabójcy i dziewczynki, której cała rodzina zostaje brutalnie zamordowana. Uwagę przykuwa intrygujące i paradoksalne ukazanie głównego bohatera – jego wrażliwość i cichość. Zachwyca genialna gra aktorska Jeana Reno, Gary’ego Oldmana oraz młodziutkiej Natalie Portman. Garść różnorodnych emocji i niezwykłych przeżyć w trakcie seansu gwarantowana.

Amelia / Le Fabuleux destin d'Amélie Poulain  (2001)

„Amelia” to porywająca i nieszablonowa opowieść, urzekająca zarówno treścią, jak i formą. Życie Amelii to niesamowita i kolorowa przygoda, w której niemal wszystko okazuje się możliwe. Wrodzoną nieśmiałość i skrytość przełamuje, gdy odkrywa miłość swojego życia. Wyraziste i szalone postacie, barwne i niepowtarzalne miejsca, fascynująca, choć nieskomplikowana historia, wyjątkowa muzyka w tle tworzą cudny i magiczny klimat. Zadziwia również urocza Audrey Tatou w roli głównej.

Motyl i skafander / Le Scaphandre et le papillon (2007)

Już sama koncepcja wydaje się genialna – ukazanie świata z perspektywy nagle sparaliżowanego mężczyzny, który może porozumiewać się tylko mrugając. Tym sposobem z pomocą asystentki tworzy i z sukcesem wydaje książkę o swoim życiu. Historia porusza i przejmuje, zadziwia swoją autentycznością i daje dużo do myślenia. Film okazuje się także wyśmienicie zrealizowany – ma fenomenalne zdjęcia i mistrzowski montaż. 

Jeszcze dalej niż północ / Bienvenue chez les Ch’tis (2008)

„Jeszcze dalej niż północ” to bez wątpienia jedna z najlepszych komedii, jakie widziałam. Listonosz zostaje przeniesiony na okrytą złą sławą północ Francji, pobyt okazuje się przyjemną ucieczką od dawnego życia. Błyskotliwy humor, lekki absurd i zdecydowane łamanie stereotypów są nieodłącznymi elementami tej produkcji. Historia zaskakuje i bawi, aktorzy spisują się na medal, a w tle można podziwiać małomiasteczkowe krajobrazy.

Nietykalni / Intouchables (2011) 

„Nietykalni” czyli fenomen 2011 roku, historia sparaliżowanego bogacza i jego ciemnoskórego opiekuna. Najpiękniejsze jest to, że pomimo wyraźnych różnic pochodzenia, charakteru i zainteresowań Philippe i Driss świetnie się ze sobą dogadują i tworzy się pomiędzy nimi silna więź. Wciągający i wiarygodny scenariusz, duża dawka inteligentnego humoru, wspaniała gra aktorska i znakomita ścieżka dźwiękowa sprawiają, że seans to po prostu czysta przyjemność.

7 komentarzy:

  1. widziałam wszystkie prócz pozycji numer 2 :) uwielbiam te klimatyczne francuskie produkcje ze specyficznym humorem :) od siebie dodałabym jeszcze "Bóg jest wielki a ja malutka", "Coco Chanel", "Zakochany Paryż" oraz ostatnio obejrzany "Kurczak ze śliwkami" :) i wiele innych niezależnych i mało popularnych produkcji których jest tam cała masa

    OdpowiedzUsuń
  2. A gdzie Jean-Paul Belmondo?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zestawieniu zawarłam zwoje zupełnie subiektywne ulubione filmy francuskie :) Że zabrakło innych fascynujących dzieł nie oznacza, że ich nie cenię.

      Usuń
  3. Większość z tych filmów wymienionych przez Ciebie podobało mi się, ale moim sercem zawładnęły RUST AND BONE i CAFE DE FLORE - dalej nie mogę wyjść z ich podziwu :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie widziałem tylko filmu "Motyl i skafander".
    To zestawienie pokazuje Francuzów głównie jako specjalistów od komedii - zarówno z lat 60. jak i ze współczesności można odnaleźć znakomite francuskie komedie. Z filmów o żandarmie najbardziej bawiłem się jednak na części trzeciej i czwartej, a moja ulubiona trójka filmów z Louisem de Funesem to "Wielka włóczęga", "Zwariowany weekend" i "Mania wielkości".
    Jeśli zaś chodzi o Luca Bessona to najbardziej podobała mi się "Nikita", ale oczywiście "Leon" to też świetne kino.
    Moje ulubione filmy francuskie to jednak dwa arcydzieła J.P. Melville'a: "Szpicel" i "W kręgu zła".

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham francuskie filmy ! po prostu każde a seriale to też cuda (patrz "horoskop śmierci") jeśli nie oglądałaś mogę Ci polecić "W pogoni za miłością" i "pocałunki?"

    OdpowiedzUsuń