tytuł oryginalny: Gravity
reżyseria: Alfonso Cuarón
scenariusz: Alfonso Cuarón, Jonás Cuarón
muzyka: Steven Price
produkcja: USA, Wielka Brytania
gatunek: dramat, sci-fi
Przyszłoroczna walka o Oscary w kategoriach technicznych
będzie niewątpliwie bardzo zacięta. Następuje dynamiczny rozwój efektów
specjalnych, a twórcy prześcigają się w najciekawszych pomysłach, chcąc
zaprezentować swoją różnorodność. Silnym kandydatem do statuetki wydaje się
również „Grawitacja”. Jej budżet to ‘niewielkie’ 80 milionów dolarów, a zdjęcia
kręcono w studiach filmowych.
Grupa astronautów przylatuje na ziemską orbitę, aby
dokonać naprawy teleskopu Hubble’a. Misji dowodzi doświadczony Matt Kowalsky
(George Clooney), który zamierza już zakończyć swoją karierę. NASA zatrudnia
także wybitną specjalistkę od inżynierii medycznej, dr Ryan Stone (Sandra
Bullock). Wkrótce w ich prom kosmiczny z dużą szybkością uderzają szczątki
rosyjskiego satelity. Pojazd ulega zniszczeniu, a większość członków załogi
ginie. Uratować udaje się jedynie dr Stone i Kowalsky’emu. Zdani tylko na
siebie, bez odpowiedniego przygotowania i z szybko wyczerpującymi się zapasami
tlenu muszą dotrzeć do innej stacji kosmicznej. Czas biegnie nieubłaganie, a na drodze czyha wiele niebezpieczeństw.
„Grawitacja” to piękne i oszałamiające wizualnie
widowisko. Tematyka kosmosu stanowi ogromny potencjał i pole do popisu dla
filmowców. Alfonso Cuarón pokazuje swój kunszt reżyserski i udaje mu się
zadziwić nawet pojedynczymi scenami. Potwierdza swoje niebywałe poczucie
estetyki i subtelność, doprowadzając obraz niemal do perfekcji. Co
najważniejsze, jest świadomy szerokich możliwości, jakie zapewnia współczesna
technologia i stara się je całkowicie wykorzystać. Nie ma tu przepychu i
kombinatorstwa, Meksykanin świetnie wyważa wszystkie składniki. Pomimo ogromnej skali
produkcji, nie popada w efekciarstwo i się nie przechwala. Konsekwentnie i z
niesamowitą gracją realizuje fascynującą wizję, dba o każdy najdrobniejszy
szczegół. Występuje u niego lekki przerost formy nad treścią, ale oba elementy raczej
odpowiednio ze sobą współgrają. W obliczu zastosowanego artyzmu i wrażliwości,
nie umniejsza to wartości dzieła i nie przeszkadza w odbiorze.
Pomimo wspaniałej oprawy technicznej, ścieżka fabularna
okazuje się jednak dosyć jednostajna i nieskomplikowana. Niektóre motywy stają
się powtarzalne, a przeszkody chwilami sztucznie mnożą się przed postaciami.
Historia dotyka ważnych zagadnień, takich jak samotność, cierpienie po stracie
bliskich, próby przystosowania się nowego otoczenia oraz walkę z samym sobą. Stan
nieważkości, niczym nieograniczone pole widzenia, mrok, cisza i wszechogarniająca
pustka stają się dla głównej bohaterki doskonałą okazją do ucieczki od ponurej
codzienności. Twórcy stawiają na prostotę i dosadność, fabuła nie jest jednak tylko
pretekstem do ukazania zapierających dech scenerii. Losy dwójki astronautów
okazują się poruszające i wyjątkowo emocjonujące, śledzi się je z prawdziwym zainteresowaniem.
Widz nie jest jedynie biernym obserwatorem wydarzeń, ale zostaje wciągnięty w
sam środek akcji. W 3D, co się rzadko zdarza, film robi piorunujące wrażenie.
Dzieło jest w pewien sposób teatrem dwójki aktorów. George
Clooney zagrał zaradnego, sprytnego i gotowego do poświęceń astronautę. W
duecie z Sandrą Bullock wypadł brawurowo, choć to ona poradziła sobie lepiej. W
walce o rolę pokonała dużo kandydatek i spisała się naprawdę przekonująco. Dramatyzmu akcji nadaje nieziemska i cudowna ścieżka
dźwiękowa. Chwilami nastaje cisza, innym razem w tle pojawia się spokojna
melodia, która później przybiera na sile. Nie ma w tym jednak przesady, stanowi
za to wyborną ucztę dla ucha. Warto zwrócić uwagę na mistrzowską i dynamiczną
pracę kamery. Ani na chwilę nie pozostaje w spoczynku, pozwala być na bieżąco i
uważnie śledzić całą opowieść. Na początku jesteśmy świadkami jednej długiej
sekwencji naprawy teleskopu i katastrofy kosmicznej. Sceny z punktu widzenia
bohaterów i zdumiewające panoramy zgrabnie się ze sobą przeplatają. Kolejną
zaletą okazują się fenomenalne zdjęcia. Mam tylko wątpliwości, czy poza kinem
produkcja nie straciłaby na swojej wyjątkowości. Wydaje mi się, że nie byłaby
tak widowiskowa i wyrazista.
„Grawitacja” hipnotyzuje i uwodzi, zdecydowanie warto dać
się porwać magii Alfonso Cuaróna. Właśnie za takie niezapomniane przeżycia kocham kino!
Ocena: 8/10
Świetna recenzja! Dla mnie efekty specjalne były tak naturalne, że w ogóle nie zwracałam na nie uwagi - to jest dla mnie dowód na ich doskonałość... A przesłanie filozoficzne głębokie - i wcale nie wymuszone. Wspaniała współczesna przypowieść o woli walki. Pozdrawiam i zapraszam do siebie! http://klubfilmowy.blogspot.com
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Absolutnie się z Tobą zgadzam, "Grawitacja" to niesamowita podróż.
UsuńByłam dziś w kinie i wyszłam zachwycona :) Co prawda, mój seans był w 2D, ale i tak oglądało się rewelacyjnie.
OdpowiedzUsuń