„Atlas Chmur” |
Muzykę filmową darzę równą sympatią i miłością, co samo kino. Zapewnia oderwanie się od otaczającej rzeczywistości, przypomina wręcz podróż do innego świata. Słuchanie staje się dla mnie jeszcze bardziej niezwykłym przeżyciem, jeśli widziałam i nadal dobrze pamiętam dzieło, z którego pochodzi dany utwór. Czasami mam przed oczami nawet konkretne sceny i sytuacje. Chętnie daję się porwać wszelkim pomysłowym melodiom złożonym z barwnych dźwięków.
Ten gatunek okazuje się wyjątkowo szeroki, obejmuje
bowiem zarówno delikatne, subtelne i ledwo dosłyszalne utwory, ale również te
dynamiczniejsze i bardziej wyraziste. Muzyka stanowi w filmie tło, aczkolwiek
pełni w ten sposób istotną i niezastąpioną rolę. Podkreśla to, co naprawdę wartościowe,
prowadzi całą akcję, kształtuje klimat i atmosferę oraz upiększa oprawę
artystyczną obrazu. Stworzenie pasującej ścieżki dźwiękowej umożliwia twórcom
ukazanie i wyartykułowanie radości, smutku czy lęku bohaterów. Później przejmujące
odgłosy wpływają już bezpośrednio na słuchacza. Wywołują spektrum emocji, wpływają
na nastrój, a przede wszystkim oferują niezapomniane wrażenia. Gdy słyszę w
radiu utwory z „Parku Jurajskiego” i „Indiany Jonesa” dopada mnie niewiarygodna
nostalgia, a nawet wzruszenie. Mam ochotę sięgnąć po te dzieła, choć oglądałam
je już wiele razy.
Dla mnie muzyka filmowa staje się także często wyjątkowo
pomocna przy pisaniu recenzji. Są takie albumy, które dodają mi siły i chęci,
wspaniałymi dźwiękami motywując do pisania. Oto kilka najbardziej sprawdzonych
propozycji:
„Misja”(1986), muzyka: Ennio Morricone
Po seansie „Misji” wprost zakochałam się w tych cudownych
i nietuzinkowych kompozycjach. Słowa, które idealnie je określają to:
magiczność i czar. Uczucia, które towarzyszą mi podczas słuchania są wciąż
niezatarte i świeże, przypominają mi się wtedy zjawiskowe krajobrazy dzikiej
Amazonii.
„Czekolada” (2000), muzyka: Rachel Portman
Nominacja do Oscara dla kompozytorki mówi już sam za siebie, a „Czekolada”
to jeden z moich ulubionych filmów. Utwory okazują się tętniące niespożytą
energią, czasem mroczne, podkreślające chęć głównej bohaterki do cieszenia się
życiem. Te jakże optymistyczne dźwięki sprawiają wiele radości i szybko
poprawiają nastrój.
„Amelia”(2001), muzyka: Yann Tiersen
Jak również cały obraz, muzyka z „Amelii” jest urokliwa i
pełna życia. Kojarzy się z Paryżem, zachęca do radowania się z nawet małych
sukcesów. Pisze mi się naprawdę miło i przyjemnie przy tych nietuzinkowych melodiach,
które dają niezwykle pozytywne nastawienie do pracy.
„Doktor
Who” (od 2005), muzyka: Murray Gold, Ron Grainer
Wśród propozycji musi pojawić się także serial, a mi najwięcej
natchnienia zapewnia Murray Gold. Od czwartego, a szczególnie piątego sezonu ścieżka
dźwiękowa mnie wciąż zadziwia i zachwyca. Od smutnego „Doomsday”, przez
melancholijne „Vale Decem” aż do żywiołowego „I am the Doctor” wszystkiego słucham
z ogromnym entuzjazmem. Przyznam, że pisząc ten tekst, inspiracji szukałam właśnie
w „Doktorze Who”.
„Atlas
Chmur” (2012), muzyka: Reinhold Heil, Johnny Klimek, Tom Tykwer
Sam tytuł filmu to nazwa utworu, który skomponowała jedna
z postaci. Żałuję, że nie doceniono tak oryginalnej i znakomitej muzyki.
Mam własną płytę, uwielbiam jej słuchać i za każdym razem odkrywać na nowo.
Dużą zaletą okazuje się to, że stanowi spójną i komplementarną całość. Prawdziwa
uczta dla ucha!
„Jeździec znikąd” (2013), muzyka: Hans Zimmer
Po powrocie z premiery rozczarowana i lekko nudzona
zabrałam się do pisania recenzji. Jednym z niewielu jasnych punktów „Jeźdźca
znikąd” jest właśnie genialna ścieżka dźwiękowa, która w intrygujący sposób
podkreśla malarskość niektórych ujęć. Zdecydowanie nadaje tempa całej filmowej akcji,
a jednocześnie zmusza do szybszego pisania.
***
Nigdy nie można od razu całkowicie przekreślać danego
filmu, czasem warto doszukać się w nim najbardziej zaskakujących zalet.
Nawet te najsłabsze propozycje mogą zawierać niesamowitą ścieżkę dźwiękową. Jej
piękno dostrzega się dopiero później, ze zdumieniem sprawdzając, pochodzenie zasłyszanego
utworu.
Ostatnio szukam czegoś, przy czym mogłabym się uczyć. Jeśli reszta soundtracku z "Misji" brzmi tak, jak pierwszy utwór, to chyba zapoznam się z nim bliżej - wydaje się być świetny jako podkład podczas nauki.
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że słuchanie muzyki z filmu zawsze przywołuje uczucia, które towarzyszyły nam podczas seansu. Bardzo mocno działa na mnie utwór Sinead O'Connor "You Made Me The Thief Of Your Heart , który przypomina mi o filmie "W imię ojca" oraz Buddy Holly i jego "Everyday" wykorzystane w "Musimy porozmawiać o Kevinie".
Ostatnio inspiracją była dla mnie ścieżka dźwiękowa do "Kongresu". Film skupiał się na futurystycznej wizji świata i tę futurystkę czuć w utworach.
Pozdrawiam
Ania
uwielbiam ścieżkę z Amelii, poza tym z "Marzyciela" czy "Jane Eyre", ta muzyka przenosi mnie zawsze w inne światy i relaksuje :)
OdpowiedzUsuńZ "Misji" to najbardziej podoba mi się motyw "Gabriel's Oboe", ale cały soundtrack oczywiście świetny, bo to przecież Morricone. Muzyka z "Czekolady" bardzo fajna, ale Rachel Portman nie dostała Oscara, tylko nominację, zaś statuetką wyróżniono wtedy muzykę z "Przyczajonego tygrysa..." Zimmera kiedyś lubiłem, ale on chyba coraz bardziej idzie na łatwiznę i się po prostu coraz częściej powtarza. Takie mam wrażenie. Albo, jak w przypadku "Jeźdźca znikąd" korzysta z pomysłów innych artystów.
OdpowiedzUsuńDzięki za poprawkę. Rzeczywiście Hans Zimmer korzystał ze znanych motywów przy tworzeniu soundtracku do "Jeźdźca znikąd", co nie zmienia faktu, że przy tych utworach znakomicie się pisze :)
Usuń