„Zastanawiałem się, jak często w tym wieku, kim właściwie jestem i co dokładnie patrzy na moją twarz w lustrze. Jeśli ta twarz to nie ja, a wiedziałem, że mną nie jest, bo wciąż byłem sobą niezależnie od twarzy, to czym dokładnie jestem? I co na mnie patrzy”
Wszyscy wiedzą, że nie powinno się oceniać książki po okładce. Prawda jest jednak taka, że to właśnie ona jest głównym czynnikiem, którym kierujemy przy wyborze. Niestety, ładna grafika i intrygujący opis nie zawsze gwarantują wysokiej jakości zawartość. Do tej pory nie czytałam żadnej książki autorstwa Neila Gaimana i myślę, że czas nadrobić zaległości. Zachęcona dobrymi opiniami i tajemniczą ilustracją sięgnęłam po jego najnowszą powieść pt. „Ocean na końcu drogi”.
Mężczyzna przypomina sobie pewne zdarzenia ze swojego życia.
Gdy miał 7 lat lokator mieszkający u jego rodziny ukradł ich samochód i popełnił
w nim samobójstwo. Śmierć zapoczątkowuje serię podejrzanych wypadków i
przywołuje starożytne złe moce. Pomoc mogą zapewnić jedynie trzy tajemnicze i sprytne
kobiety z domu na końcu ulicy. Najmłodsza z nich, jedenastoletnia Lettie uważa,
że staw przy jej domu to ocean, a najstarsza potrafi sięgnąć pamięcią daleko w
przeszłość.
„Ocean na końcu drogi” przypomina bardziej baśń niż
fantasy, choć nie brakuje tu mrocznego i nieco groteskowego klimatu. Tematyka
jako odbiorców wydaje się wskazywać dzieci, ale pisarz zwraca się raczej do
starszych. Opowieść stanowi portret dziwnej przyjaźni, pełnej odwagi i
gotowości do poświęceń. Główny bohater uświadamia sobie istotną rolę
dzieciństwa w swoim życiu, gdy po latach powraca na rodzinną farmę. Wspomnienia
uderzają w niego jak grom z jasnego nieba, z ogromną intensywnością. Zdaje
sobie sprawę z wyjątkowości i istotnej roli swoich dawnych przeżyć.
Trudno zauważyć, w którym momencie pozornie zwyczajna
historia przekształca się w coś naprawdę osobliwego. Magia staje się czymś wręcz
naturalnym, ale jednocześnie nie błahym. Wciąż nie traci na znaczeniu i
podniosłości. Wraz z rozwojem akcji cienka granica pomiędzy światem realnym a
fantastycznym powoli zaczyna się zacierać. Pomimo wielu kontrastów, mają ze sobą
pewne cechy wspólne i odzwierciedlenia. Nie wiadomo do końca, czy wszystko
wydarzyło się naprawdę, czy to tylko efekt bujnych fantazji małego chłopca. Można
to zinterpretować również jako starcie z niezrozumiałym jeszcze światem
dorosłych. Gdy dorasta, zaczyna dostrzegać coraz więcej i czasami jeszcze się
gubi.
Spojrzenie na otaczający świat oczami dziecka okazuje się
interesującą perspektywą do napisania powieści. Takie podejście daje chyba więcej
możliwości niż ograniczeń. Można w ten sposób łatwo wytłumaczyć niespójności, a
chwilami brak logiki w fabule. Siedmiolatek nie przestaje bacznie przyglądać
się i analizować rozgrywających się przed nim wydarzeń. Stara się je jak
najlepiej zinterpretować i zrozumieć zachowanie innych ludzi. Dysponuje
nieograniczoną wyobraźnią, która umożliwia mu oderwanie się od rzeczywistości i
pogrążenie się we własnych marzeniach. Wkrótce odkrywa jednak, że ucieczka nie
zawsze jest najlepszym i najbezpieczniejszym rozwiązaniem. Dziecięca
wrażliwość, z jaką Gaiman’owi udało się opowiedzieć tę nieco przerażającą i
niepokojącą historię sprawia, że pomimo oczywistej prostoty formy, urzeka
czytelnika. Mieszanka grozy, melancholii i bajkowości sprawia, że dzieło nabiera
nieco malarskości i wyrazistości. Mniej zwraca się uwagę na wszelkie absurdalne
i niezajmujące elementy. Autor sprawnie włada jednak piórem, dobrze wyważa wszystkie
składniki i wie, co chce osiągnąć. Ukazuje przerysowany świat, bez łagodzenia i
ckliwości, podkreśla też cud dzieciństwa. Udowadnia, że niewielka objętość może
pomieścić wielką duchem opowieść.
„Ocean na końcu drogi” nie pretenduje do miana arcydzieła
literatury, ale w nowatorski sposób podejmuje fascynującą tematykę. Dla
przyjemności warto po tę pozycję sięgnąć.
Ocena: 4/6
Mam na nią chrapke
OdpowiedzUsuń