niedziela, 2 marca 2014

Moje refleksje przedoscarowe 2014, czyli faworyci i przewidywania


W tym roku, zgodnie z moim postanowieniem, obejrzałam niemal wszystkie filmy nominowane do Oscara. Odnoszę wrażenie, że gdyby nie to prestiżowe odznaczenie, ominęłoby mnie wiele wrażeń i przyjemności. „Ona” odrzucała mnie początkowo niedorzecznym opisem, a okazała się genialna i poruszająca. „Nebraska” zabrała mnie w inspirującą podróż, a muzyki z „Co jest grane, Davis?” wciąż nie mogę przestać słuchać. Odkryłam „Wielkie piękno”, zaciekawił mnie „Ocalony”, (niezbyt skutecznie) wsłuchałam się w „Złodziejkę książek”, sięgnęłam po „Wielkiego mistrza” o tematyce kung-fu, wynudziłam się na „Minionki rozrabiają”, wytrwałam nawet seans żałosnego „Jackass: Bezwstydny dziadek”.

Moje TOP 9 z kategorii najlepszy film roku
1. „Witaj w klubie” – 9/10
2. „Ona” – 9/10
3. „Grawitacja” – 8/10
4. „Kapitan Phillips” – 8/10
5. „Wilk z Wall Street” – 7/10
6. „Tajemnica Filomeny” – 7/10
7. „Zniewolony. 12 Years a Slave” – 7/10
8. „Nebraska” – 7/10
9. „American Hustle” – 4/10

Zupełnie nie rozumiem oscarowego fenomenu „American Hustle”, gdyż poza solidnym aktorstwem oraz barwną, choć nieco kiczowatą warstwą wizualną nie ma on nic do zaoferowania. Fabuła jest nudna i niespójna, a sylwetki postaci – jednowymiarowe i przerysowane. Wydaje mi się, że to może być największy przegrany gali. 10 nominacji zdobyła również „Grawitacja”, która zwycięży zapewne w większości kategorii technicznych. Sukces okazałby się zupełnie zasłużony, gdyż obraz naprawdę zachwyca stroną wizualną i gwarantuje niezapomniane przeżycia.


Najlepszy film
Mój faworyt: „Witaj w klubie”
Film „Witaj w klubie” wywarł na mnie ogromne wrażenie i wciąż nie mogę przestać o nim myśleć. Cenię go za porywającą fabułę, wyśmienitą obsadę i solidną realizację. Myślę, że nagrodę zdobędzie jednak „Zniewolony. 12 Years a Slave”, który ze względu na swoją tematykę i biograficzną historię ma duże szanse uzyskać uznanie Akademii. Mocnym kandydatem wydaje się także „Wilk z Wall Street”.

Najlepsza reżyseria
Mój faworyt: Alfonso Cuarón – „Grawitacja”
Prace nad przygotowaniami i realizacją „Grawitacji” trwały aż kilka lat. Alfonso Cuarón zdecydowanie zasługuje na wygraną, choć konkurencja jest nadzwyczaj silna. Nie zdziwiłabym się, gdyby Steve McQueen lub Martin Scorsese zgarnęli mu nagrodę sprzed nosa.


Najlepszy aktor pierwszoplanowy
Mój faworyt: Leonardo DiCaprio – „Wilk z Wall Street” / Matthew McConaughey - „Witaj w klubie”
Leonardo DiCaprio należy do grona aktorów, którzy mogą nigdy nie dostać Oscara, choć zdecydowanie powinni mieć go w swoim dorobku. U Scorsese’a zagrał fenomenalnie i z ogromną charyzmą, cały film stanowi właściwe wielki popis jego kunsztu. Z kolei Matthew McConaughey dopiero w ostatnim czasie ujawnił swój niesamowity talent, występem w „Witaj w klubie” powalił mnie na kolana. Może to być dla niego jedyna taka okazja, żeby sięgnąć po najbardziej prestiżowe wyróżnienie, na które teraz z pewnością zasługuje. Christian Bale poradził sobie dobrze, ale nie wybitnie, a Chiwetel Ejiofor i Bruce Dern stworzyli za mało sugestywne kreacje, żeby liczyć się w rywalizacji. Szkoda, że wspaniały Joaquin Phoenix („Ona”) i Tom Hanks („Kapitan Phillips”) nie dostali nawet nominacji.


Najlepsza aktorka pierwszoplanowa
Mój faworyt: Cate Blanchett - „Blue Jasmine”
Amy Adams wydaje się jedyną poważną konkurentką Cate Blanchett, która ukradła Woody’emu Allen’owi cały film. Zagrała brawurowo i udało jej się skupić na sobie całą uwagę widza. Stworzyła wyrazistą i zaskakującą kreację, dzięki której nie wynudziłam się całkowicie na „Blue Jasmine”. Meryl Streep nieco przeszarżowała, a Sandra Bullock i Judi Dench stworzyły skromne w środkach wyrazu kreacje. Adams nie przekonała mnie swoją grą, myślę, że była zbyt mało wymowna. Emma Thompson w „Ratując pana Banksa” poradziła sobie dużo lepiej niż ona, a niestety zabrakło jej w gronie nominowanych.


Najlepszy aktor drugoplanowy
Mój faworyt: Jared Leto - „Witaj w klubie”
Jared Leto wcielił się w rolę transseksualisty chorego na AIDS i spisał się fenomenalnie. Jego pełen emocji występ przyćmił całą konkurencję i pozostawił w cieniu nawet ekspresyjnego Michaela Fassbendera. Po Złotym Globie Oscar dla Leto wydaje się wręcz oczywisty.

Najlepsza aktorka drugoplanowa
Mój faworyt: Julia Roberts - „Sierpień w hrabstwie Osage”
Do końca wahałam się nad wyborem faworytki w tej kategorii, gdyż żadna z aktorek nie wybiła się znacznie ponad konkurentki. W „Sierpniu w hrabstwie Osage” Julii Roberts w niektórych scenach udało się wybić nawet ponad Meryl Streep. Pokazała się z zupełnie innej strony i spisała naprawdę dobrze. Wbrew większości opinii wcale nie uważam, żeby Jennifer Lawrence zasługiwała w tym roku na drugiego z rzędu Oscara i nie sądzę, że go otrzyma. Mam za to nieodparte przeczucie, że Akademia przeznaczy go dla Lupity Nyong’o, która w „Zniewolonym” zadebiutowała na ekranie. Może się to okazać niezbyt korzystne na początku jej drogi aktorskiej. A gdzie wyróżnienie dla Scarlett Johansson? Głosem Samanthy zdołała oczarować widzów i ujawniła swoje umiejętności, nie pojawiając się nawet na ekranie.


Najlepszy scenariusz oryginalny
Mój faworyt: „Ona”
„Ona” okazuje się piękną i fascynującą historią miłości. Skutecznie opiera się wszelkim szablonom, głęboko porusza. Zawiera w sobie też ogromny ładunek emocjonalny, który udziela się w trakcie seansu. Zaskakujące rozwiązania fabularne sprawiają, że film zachwyca i pozostaje na długo w pamięci. To właśnie Spike Jonze, czyli reżyser i scenarzysta w jednej osobie powinien zdobyć złotą statuetkę.

Najlepszy scenariusz adaptowany
Mój faworyt: „Wilk z Wall Street”
Szalonej komedii Martina Scorsese’a należy się jakieś wyróżnienie, a jej sukces tkwi właśnie w znakomitym scenariuszu. Trzy godziny mijają niepostrzeżenie, dzięki szybkiej narracji i ciekawej fabule. Konkurencja jednak jest duża, tym bardziej, że aż cztery z pięciu nominowanych dzieł opierają się na autentycznych wydarzeniach.


Najlepszy film obcojęzyczny
Mój faworyt: „W kręgu miłości”
Nie widziałam tylko „L’image manquante”, a pozostałe filmy oceniam jako bardzo dobre. „W kręgu miłości” zadziwiła mnie nietuzinkową historią miłosną i ciekawymi bohaterami. „Wielkie piękno” zawiera niezwykle bogate i różnorodne wnętrze, stanowi po prostu wielki obraz życia. Mam wrażenie, że wygraną może wywalczyć jednak absorbujące „Polowanie”.

Najlepsza animacja
Mój faworyt: „Ernest i Celestyna”
Dopiero dzisiaj obejrzałam błyskotliwe „Ernest i Celestyna”, co zmieniło mój werdykt w tej kategorii. Tradycyjna, subtelna kreska w tej animacji i urocza historia niezwykłej przyjaźni ujęły mnie. Wydaje mi się, że nie ma szansy na zwycięstwo, ale trzymam mocno za nią kciuki. Pewnie obejdzie się bez zaskoczeń i Akademia wybierze „Krainę lodu”.


Najlepsze efekty specjalne
Mój faworyt: „Grawitacja”
To właściwie jedyna dziedzina, w której filmy fantasy i science fiction mogą dojść do głosu. Efekty w „Jeźdźcu znikąd” stanowią jedne z jego niewielu atutów, a drugą część „Hobbita” wręcz chciałoby się za coś odznaczyć. „Grawitacja” prawdopodobnie jednak i tutaj zgarnie zasłużonego Oscara.

Najlepsze zdjęcia
Mój faworyt: „Grawitacja”
Seans „Grawitacji” wspominam jako jedyny w swoim rodzaju. Cudowny klimat wiąże się niezaprzeczalnie oszałamiającymi zdjęciami, które chwilami zapierają dech. Prawdziwy majstersztyk! Podobają mi się jednak także ujęcia w „Co jest grane, Davis?” i „Nebrasce”.


Najlepszy dźwięk
Mój faworyt: „Co jest grane, Davis?”
Ścieżka dźwiękowa „Co jest grane, Davis?” zachwyciła mnie do tego stopnia, że często wracam do słuchania tych samych utworów. Wszystkie są świetnie skomponowane, a Oscar Isaac i Justin Timberlake potrafią uwieść głosem. Wykonywane w kameralnych knajpach i kafejkach piosenki brzmią doskonale.

Najlepsza piosenka
Mój faworyt: „Ordinary love” w wyk. U2 – „Mandela: Long Walk to Freedom”
Niestety, w wyścigu po Oscary z powodu nachalnej kampanii reklamowej odpadło „Alone Yet Not Alone”. Największe prawdopodobieństwo zwycięstwa ma chyba „Let it go” z „Krainy lodu”, choć wydaje się już nieco przereklamowane. „The Moon Song” w wykonaniu Scarlett Johansson jest czarująco kameralna, a „Happy” – przyjemna w odbiorze. „Ordinary love” urzekło mnie jednak klimatem i brzmieniem. Żałuję, że Ed Sheeran nie wywalczył sobie nominacji za nastrojowe „I see fire”.


Najlepszy montaż
Mój faworyt: „Witaj w klubie”
Świetny montaż  w „Witaj w klubie” sprzyja dynamicznej narracji i moim zdaniem zasługuje na Oscara. Zgarnie go pewnie i tak niezaskakująco „Grawitacja” albo „Kapitan Phillips.” W „Zniewolonym” nie udało się odpowiednio ukazać upływu czasu, w którym główny bohater przebywał w niewoli. Zamiast 12 lat wydaje się, że minęło zaledwie kilka miesięcy, więc wyróżnienie w tej dziedzinie jest zupełnie nietrafione.

Najlepsze kostiumy:
Mój faworyt: „American Hustle”
To chyba jedyna kategoria, w której byłabym skłonna przyznać jakieś wyróżnienie „American Hustle”. Strona fabularna filmu zupełnie mnie zawiodła, ale kostiumy są jego najbardziej charakterystycznym elementem. Na ekranie dominują barwne garnitury i strojne sukienki z długimi dekoltami.


Najlepsza scenografia
Mój faworyt: „Wielki Gatsby”
Cieszą mnie dwie nominacje dla „Wielkiego Gatsby’ego”, który jest naprawdę świetnie dopracowany artystycznie. Zdecydowanie wyróżnia się na tle konkurencji, liczę, że nie zaskoczy nas jednak tutaj „American Hustle” albo „Zniewolony”.

Najlepsza charakteryzacja i fryzury
Mój faworyt: „Witaj w klubie”
Jared Leto i Matthew McConaughey przeszli niezwykłe transformacje dla swoich roli. Obaj schudli kilkanaście kilogramów, aby wypaść bardziej przekonująco jako ludzie chorzy na AIDS. Oscar należy się ekipie charakteryzatorów właśnie z „Witaj w klubie”. Konkurencja jest także znacząca: postarzony Johnny Knoxville w „Jackass: Bewstydny dziadek” nie daje się rozpoznać, a i w „Jeźdźcu znikąd” poradzono sobie z zadaniem.


Najlepsza muzyka
Mój faworyt: „Grawitacja”
Muzyka idealnie dopełnia stronę wizualną „Grawitacji” i nadaje jej zjawiskowego klimatu. Dziwi mnie tylko nominacja dla „Złodziejki książek”, w której ciężko znaleźć jakiekolwiek warte uwagi utwory. Gdzie się podziało za to wyróżnienie dla cudnego ,,Co jest grane, Davis?''?

Najlepszy montaż dźwięku
Mój faworyt: „Grawitacja”
Nominacje w kategorii dźwięk i montaż dźwięku różnią się, co zabawne, tylko jednym filmem. Ponownie statuetka trafi zapewne w ręce specjalistów, którzy ciężko pracowali nad „Grawitacją”.

Najlepsza animacja krótkometrażowa
Mój faworyt: „Pan Hublot”
Tutaj mam spory problem w podjęciu decyzji, ponieważ widziałam tylko trzy z pięciu nominowanych animacji i każdą z nich oceniam na podobnym poziomie. „Miejsce na miotle” to urocza i mądra bajka, a „Koń by się uśmiał” stanowi pomysłowy I zabawny popis efektów 3D. „Pan Hublot” opowiada inspirującą historię o przyjaźni nietuzinkowych bohaterów. Nie wiem, do kogo trafi statuetka, ale stawiam właśnie na ten film z niezwykłym przesłaniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz