tytuł oryginalny: Lost Highway
reżyseria: David Lynch
scenariusz: David Lynch, Barry Gifford
muzyka: Billy Corgan, Barry Adamson, Angelo Badalamenti, Trent Reznor
produkcja: USA, Francja
gatunek: thriller, dramat, kryminał
Filmy, które bawią się emocjami i zawierają intrygujący
przekaz zapewniają naprawdę niezapomniane przeżycia. Pozostają w pamięci
na długo, także dzięki wyjątkowej atmosferze w trakcie seansu. Czasem
twórcom udaje się w dużym stopniu wpłynąć na widza i sprawić, że będzie on wręcz z
zapartym tchem śledził rozwój fabuły. Początkowa niepewność przeradza się
szybko w niezaspokojoną ciekawość dalszych losów bohaterów. Jak zapowiada się
zatem „Zagubiona autostrada”?
Fred Madison (Bill Pullman) jest saksofonistą i wiedzie
pozornie spokojne życie. Pewnego dnia, na schodach do swojej rezydencji
znajduje kasetę wideo, na której ktoś zarejestrował okrutną zbrodnię popełnioną
w jego sypialni. Mordercą okazuje się on sam, a ofiarą jego żona Renée (Patricia Arquette). Policjanci aresztują zdezorientowanego muzyka i zamykają go w
więzieniu. Wkrótce odkrywają jednak, że w celi zamiast niego znajduje się jakiś
nieznany młody mężczyzna.
Na pierwszy rzut oka „Zagubiona autostrada” prezentuje
się bardzo przeciętnie i nie wydaje się oferować nic nowatorskiego. Gdy
przyjrzymy się bliżej dostrzeżemy, że stanowi perfekcyjną układankę i
jednocześnie labirynt bez jednego konkretnego wyjścia. Po pewnym czasie okazuje
się, że nie występuje tutaj żadna chronologia, a wydarzenia rozgrywają się w
nieuporządkowanej kolejności. Reżyser pobudza w ten sposób do myślenia i
prowokuje do własnych interpretacji. Rozsypuje po drodze mnóstwo niezauważalnych
wskazówek i korzysta z wyszukanych metafor, nie próbuje jednak nakierować na
odpowiedni trop. Z użyciem skromnych środków potrafi opowiedzieć iście porywającą
i nietuzinkową historię. Odrzuca wszelkie szablony i tradycyjne rozwiązania,
podąża za to własną niezbadaną ścieżką. Uwielbia manipulować widzem i stawiać
przed nim kolejne wyzwania. Konsekwentnie buduje napięcie i trzyma w niepewności
do samego końca. Wyjątkowo trudno wydaje się jednak wysnuć poprawne i logiczne
wyjaśnienia.
Obsada na czele z Billem Pullmanem i Patricią
Arquette spisała się bardzo dobrze i stworzyła intrygujące portrety
psychologiczne bohaterów. David Lynch podkreśla, że liczą się przede wszystkim
osobiste wrażenia artystyczne, a nie dokładnie zrozumienie danego dzieła. „Zagubioną
autostradą” udowadnia swoją ogromną pomysłowość i geniusz. Niewątpliwie jest
mistrzem w kreowaniu niejednoznacznych postaci i nielinearnych fabuł. Chce,
żeby widz nie był jedynie biernym obserwatorem, a czynnym uczestnikiem, angażuje
go więc w sam środek akcji. Zadziwia, szokuje i nie pozostawia obojętnym. Zręcznie
przeplata elementy surrealistyczne z realnymi i świetnie łączy je w zagadkową całość.
Pokazuje, że granica między rzeczywistością a wyobraźnią czy snem może być bardzo
cienka, a niekiedy zupełnie niewidoczna. Udaje mu się przedstawić całą złożoność
swojego filmowego świata z użyciem skromnych środków. Niestety, uboga
scenografia, nieco 'surowe' zdjęcia i mała liczba dekoracji powodują, że
warstwa wizualna nie zachwyca.
Film stanowi wyśmienity thriller, a swoją konwencją
przypomina senny koszmar. Początek nie zwiastuje całej gamy emocji, jaka się z
nim wiąże. Historia w zaskakujący sposób oddziałuje bezpośrednio na niczego
niespodziewającego się odbiorcę. Przez pierwsze czterdzieści minut wywołuje
autentyczny niepokój, aż w końcu skutecznie stopniowane napięcie osiąga swoje apogeum.
Odnoszę wrażenie, że niektóre sceny czy postacie mogą przerazić bardziej niż w
niejednym horrorze. Sprawna praca kamery, płynny montaż i ciekawa narracja
sprawiają, że atmosfera staje się szybko niezwykle przejmująca. Powtarzające
się oraz powolne ujęcia nadają obrazowi jeszcze więcej tajemniczości. Psychodeliczny
klimat potęguje również pieczołowicie dobrana ścieżka dźwiękowa, w której warto
wyróżnić utwory Davida Bowie, Marilyna Mansona i zespołu Rammstein. Mroczne i
mocne dźwięki kontrastują niekiedy z powoli rozwijającą się fabułą.
„Zagubiona autostrada” to bardzo specyficzne kino, które
bez wątpienia nie każdemu przypadnie do gustu. Niektórzy dadzą się porwać
szaleństwu Lyncha, a inni poczują się jedynie zagubieni i znudzeni. Polecam
przekonać się samemu.
Ocena: 8/10
ja chyba zaliczę się do tych znudzonych - nie dla mnie :(
OdpowiedzUsuńKina Lyncha nie jest dla mnie, bo nie lubię gubić się w fabule. Wrażenia artystyczne? Mało co pamiętam...
OdpowiedzUsuń