reżyseria: John Carney
scenariusz: John Carney
muzyka: Gregg Alexander
produkcja: USA
gatunek: dramat, komedia, muzyczny
Niesamowite, jak ważną rolę w kształtowaniu klimatu
filmowego odgrywa muzyka. Mroczne i mocne dźwięki nadają niepokoju nawet
pozornie mało dramatycznym wydarzeniom. Stosując energiczne i wesołe utwory,
można złagodzić z kolei wydźwięk danej sceny. Czasami twórcy rezygnują zupełnie
z użycia ścieżki dźwiękowej. W ten sposób jeszcze więcej tragizmu zyskuje scena
walki Batmana z Bane'm w „Mroczny Rycerz powstaje” czy kłótnia w „Rzezi”.
„Zacznijmy od nowa” stanowi idealną odpowiedź na pytanie, czy muzyka może
sprawić, że mało oryginalne dzieło ogląda się z niesłychaną uwagą.
Greta (Keira Knightley) uwielbia komponować i śpiewać.
Przyjeżdża do Nowego Jorku razem ze swoim chłopakiem, Dave'm (Adam Levine),
który jest sławnym piosenkarzem i negocjuje kontrakt. Dan rozstał się z żoną
(Katherine Keener), nie ma dobrego kontaktu z dorastającą córką (Hailee
Steinfeld). Pewnego dnia traci pracę producenta muzycznego. Zrozpaczony
odwiedza knajpę, w której ma właśnie wystąpić Greta.
„Zacznijmy od nowa” nie należy do wybitnego kina, ale
jest to solidnie zrealizowany i pasjonujący obraz. Ona i on spotykają się
przypadkiem, po pewnym czasie okazuje się, że mają ze sobą wiele wspólnego i
potrafią się doskonale dogadać. Historia przyjmuje ostatecznie niezbyt
oczywisty obrót, dzięki czemu nie jest to kolejny banalny i oklepany
komediodramat. Twórcy pozbawiają go zbędnej czułości i ckliwości. Nadają
świeżość uniwersalnym motywom, sprawiając, że nieskomplikowana fabuła naprawdę
angażuje widza. Pozostawia za sobą również pozytywne wrażenia i szybko poprawia
humor. Warstwa wizualna podkreśla barwny klimat całej produkcji. Warto zwrócić
uwagę na nietuzinkowy styl ubioru Grety. Kolorowe kostiumy i scenografia nadają
bowiem artyzmu niektórym kadrom. Reżyser przekonuje jakby, że czasami warto
zrelaksować się przy klasycznej i ciekawej opowieści zamiast sięgać po
ambitniejszy repertuar.
Obsada nie miała przed sobą trudnego zadania do
wykonania, gdyż role okazują się niezbyt wymagające. Myślę, że jest to
spowodowane głównie tym, że postacie wydają się płaskie i jednowymiarowe. Z
użyciem konkretnych rozwiązań i sytuacji twórcy przyporządkowują im cechy
charakterystyczne, które mają ich jednoznacznie zdefiniować. Portrety
psychologiczne są zatem bardzo proste, żeby nie powiedzieć banalne. Dan to
niespełniony i popadający w depresję artysta, Greta cierpi po rozstaniu i chce
tworzyć własną muzykę, Dave z kolei zdaje sobie sprawę, że tęskni za dziewczyną
dopiero po tym, jak ją traci. Gali tych mało złożonych, ale mimo wszystko
pełnych uroku bohaterów przewodzi Mark Ruffalo. Aktor popisał się nadzwyczaj charyzmatyczną
i wyrazistą grą, zaliczając wyjątkowo udany występ. Choć zwykle gra raczej
nieekspresyjnie, tutaj wykorzystał pole do popisu. Adam Levine, wokalista
zespołu Maroon 5, zadebiutował na dużym ekranie. Występ umożliwił mu nie tylko
spełnienie muzyczne, ale także wypróbowanie swoich możliwości aktorskich.
Poradził sobie dobrze i udowodnił, że to idealna rola dla niego.
W postać Grety miała wcielić się Scarlett Johansson,
która początkowo przyjęła angaż, ale później zrezygnowała z udziału w
projekcie. Zupełnie nie dziwi mnie decyzja twórców, ponieważ dysponuje ona
naprawdę cudownym głosem, którym potrafi skutecznie uwieść, szczególnie w
trakcie śpiewania. Już kilkakrotnie zaprezentowała swoje zaskakujące umiejętności
wokalne. Odnoszę jednak wrażenie, że Keira Knightley zdecydowanie bardziej
nadaje się do tej roli. Wrodzona naturalność i pewna doza brytyjskiej elegancji
sprawiają, że świetnie udało jej się odnaleźć w sytuacji bohaterki. Nieraz
słyszałam opinię, że aktorka ma w sobie irytującą manierę i wyniosłość, które
powodują, że sprawdza się jedynie w filmach kostiumowych i historycznych.
Rzeczywiście, w tych gatunkach spisuje się najlepiej i dopiero wtedy może w
pełni ukazać swój talent. Moim zdaniem, nie gra z manierą, ale z wyczuciem i
gracją. Wspaniale, że stara się poszukiwać nowych wyzwań i wciąż się rozwijać.
W „Zacznijmy od nowa” tętni pozytywną energią i wprost nie sposób nie darzyć
jej sympatią.
Tym, co sprawia, że dzieło stanowi tak wyśmienitą rozrywkę,
jest genialnie skomponowana oprawa muzyczna. Utwory okazują się niezwykle
optymistyczne i przyjemne w odbiorze, niekiedy nawet dla tych, którzy na co
dzień słuchają zupełnie czego innego. Nie jestem wielbicielką Maroon 5, ale
wokalista tego zespołu pokazał się tutaj z dobrej strony. Na drugim planie
pojawia się nawet CeeLo Green. Keira przyznała w wywiadzie, że od razu
pokochała całą opowieść, ale dopiero po pewnym czasie zdała sobie sprawę, na co
się zdecydowała. „Pomyślałam sobie: Boże drogi, co ja tu do cholery robię.” -
mówiła o swoim spotkaniu w studiu z Adamem Levine. Pomimo obaw, ujawniła swój
talent. Ma niebywale delikatny, ale jednocześnie czarujący głos. Ścieżka
dźwiękowa składa się z wielu subtelnych i wyrazistych kompozycji. Doskonale współgra
z urokliwą fabułą, który zyskuje iście niepowtarzalny wyraz. Z twarzy
zasłuchanego widza uśmiech nie schodzi właściwie przez cały seans.
„Zacznijmy od nowa” w kategorii filmu muzycznego sprawdza
się znakomicie. Choć jako komediodramat nie wydaje się zbyt odkrywczy, oglądanie stanowi czystą przyjemność. Polecam!
Ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz