piątek, 25 lipca 2014

Zacznijmy od nowa (2013), czyli z muzyką do życia

tytuł oryginalny: Begin Again
reżyseria: John Carney
scenariusz: John Carney
muzyka: Gregg Alexander
produkcja: USA
gatunek: dramat, komedia, muzyczny

Niesamowite, jak ważną rolę w kształtowaniu klimatu filmowego odgrywa muzyka. Mroczne i mocne dźwięki nadają niepokoju nawet pozornie mało dramatycznym wydarzeniom. Stosując energiczne i wesołe utwory, można złagodzić z kolei wydźwięk danej sceny. Czasami twórcy rezygnują zupełnie z użycia ścieżki dźwiękowej. W ten sposób jeszcze więcej tragizmu zyskuje scena walki Batmana z Bane'm w „Mroczny Rycerz powstaje” czy kłótnia w „Rzezi”. „Zacznijmy od nowa” stanowi idealną odpowiedź na pytanie, czy muzyka może sprawić, że mało oryginalne dzieło ogląda się z niesłychaną uwagą.

Greta (Keira Knightley) uwielbia komponować i śpiewać. Przyjeżdża do Nowego Jorku razem ze swoim chłopakiem, Dave'm (Adam Levine), który jest sławnym piosenkarzem i negocjuje kontrakt. Dan rozstał się z żoną (Katherine Keener), nie ma dobrego kontaktu z dorastającą córką (Hailee Steinfeld). Pewnego dnia traci pracę producenta muzycznego. Zrozpaczony odwiedza knajpę, w której ma właśnie wystąpić Greta.


„Zacznijmy od nowa” nie należy do wybitnego kina, ale jest to solidnie zrealizowany i pasjonujący obraz. Ona i on spotykają się przypadkiem, po pewnym czasie okazuje się, że mają ze sobą wiele wspólnego i potrafią się doskonale dogadać. Historia przyjmuje ostatecznie niezbyt oczywisty obrót, dzięki czemu nie jest to kolejny banalny i oklepany komediodramat. Twórcy pozbawiają go zbędnej czułości i ckliwości. Nadają świeżość uniwersalnym motywom, sprawiając, że nieskomplikowana fabuła naprawdę angażuje widza. Pozostawia za sobą również pozytywne wrażenia i szybko poprawia humor. Warstwa wizualna podkreśla barwny klimat całej produkcji. Warto zwrócić uwagę na nietuzinkowy styl ubioru Grety. Kolorowe kostiumy i scenografia nadają bowiem artyzmu niektórym kadrom. Reżyser przekonuje jakby, że czasami warto zrelaksować się przy klasycznej i ciekawej opowieści zamiast sięgać po ambitniejszy repertuar.


Obsada nie miała przed sobą trudnego zadania do wykonania, gdyż role okazują się niezbyt wymagające. Myślę, że jest to spowodowane głównie tym, że postacie wydają się płaskie i jednowymiarowe. Z użyciem konkretnych rozwiązań i sytuacji twórcy przyporządkowują im cechy charakterystyczne, które mają ich jednoznacznie zdefiniować. Portrety psychologiczne są zatem bardzo proste, żeby nie powiedzieć banalne. Dan to niespełniony i popadający w depresję artysta, Greta cierpi po rozstaniu i chce tworzyć własną muzykę, Dave z kolei zdaje sobie sprawę, że tęskni za dziewczyną dopiero po tym, jak ją traci. Gali tych mało złożonych, ale mimo wszystko pełnych uroku bohaterów przewodzi Mark Ruffalo. Aktor popisał się nadzwyczaj charyzmatyczną i wyrazistą grą, zaliczając wyjątkowo udany występ. Choć zwykle gra raczej nieekspresyjnie, tutaj wykorzystał pole do popisu. Adam Levine, wokalista zespołu Maroon 5, zadebiutował na dużym ekranie. Występ umożliwił mu nie tylko spełnienie muzyczne, ale także wypróbowanie swoich możliwości aktorskich. Poradził sobie dobrze i udowodnił, że to idealna rola dla niego.


W postać Grety miała wcielić się Scarlett Johansson, która początkowo przyjęła angaż, ale później zrezygnowała z udziału w projekcie. Zupełnie nie dziwi mnie decyzja twórców, ponieważ dysponuje ona naprawdę cudownym głosem, którym potrafi skutecznie uwieść, szczególnie w trakcie śpiewania. Już kilkakrotnie zaprezentowała swoje zaskakujące umiejętności wokalne. Odnoszę jednak wrażenie, że Keira Knightley zdecydowanie bardziej nadaje się do tej roli. Wrodzona naturalność i pewna doza brytyjskiej elegancji sprawiają, że świetnie udało jej się odnaleźć w sytuacji bohaterki. Nieraz słyszałam opinię, że aktorka ma w sobie irytującą manierę i wyniosłość, które powodują, że sprawdza się jedynie w filmach kostiumowych i historycznych. Rzeczywiście, w tych gatunkach spisuje się najlepiej i dopiero wtedy może w pełni ukazać swój talent. Moim zdaniem, nie gra z manierą, ale z wyczuciem i gracją. Wspaniale, że stara się poszukiwać nowych wyzwań i wciąż się rozwijać. W „Zacznijmy od nowa” tętni pozytywną energią i wprost nie sposób nie darzyć jej sympatią.


Tym, co sprawia, że dzieło stanowi tak wyśmienitą rozrywkę, jest genialnie skomponowana oprawa muzyczna. Utwory okazują się niezwykle optymistyczne i przyjemne w odbiorze, niekiedy nawet dla tych, którzy na co dzień słuchają zupełnie czego innego. Nie jestem wielbicielką Maroon 5, ale wokalista tego zespołu pokazał się tutaj z dobrej strony. Na drugim planie pojawia się nawet CeeLo Green. Keira przyznała w wywiadzie, że od razu pokochała całą opowieść, ale dopiero po pewnym czasie zdała sobie sprawę, na co się zdecydowała. „Pomyślałam sobie: Boże drogi, co ja tu do cholery robię.” - mówiła o swoim spotkaniu w studiu z Adamem Levine. Pomimo obaw, ujawniła swój talent. Ma niebywale delikatny, ale jednocześnie czarujący głos. Ścieżka dźwiękowa składa się z wielu subtelnych i wyrazistych kompozycji. Doskonale współgra z urokliwą fabułą, który zyskuje iście niepowtarzalny wyraz. Z twarzy zasłuchanego widza uśmiech nie schodzi właściwie przez cały seans.

„Zacznijmy od nowa” w kategorii filmu muzycznego sprawdza się znakomicie. Choć jako komediodramat nie wydaje się zbyt odkrywczy, oglądanie stanowi czystą przyjemność. Polecam!
Ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz