piątek, 22 sierpnia 2014

Fargo (2014) - sezon 1, czyli różne oblicza zbrodni


Przystępując do seansu pierwszego odcinka „Fargo”, nie wiedziałam, czego właściwie się spodziewać. Moje oczekiwania nie były wygórowane, a czynnikiem decydującym okazała się obecność w obsadzie genialnego i wszechstronnego aktora, jakim jest Martin Freeman. Nie czytałam żadnego opisu czy recenzji, postanowiłam jednak sprawdzić, co przyczyniło się do tak dużego sukcesu tego serialu. Nie pożałowałam swojego wyboru i już po kilkudziesięciu minutach oglądania nie miałam wątpliwości, że to idealna propozycja również i dla mnie.

Akcja rozgrywa się w 2006 roku w Minnesocie. Policja natrafia w lesie na nagiego, zamarzniętego mężczyznę oraz porzucony samochód. Do prowincjonalnego miasteczka Bemidji przybywa z kolei nieznajomy nikomu mężczyzna, Lorne Malvo (Billy Bob Thornton). Zbieg okoliczności sprawia, że spotyka on niepewnego siebie i zdołowanego przez rodzinę sprzedawcę ubezpieczeń, Lestera Nygaarda (Martin Freeman). Lester żali mu się na dawnego szkolnego prześladowcę, z którym przypadkowo zetknął się po latach. Następnego dnia dręczyciel ginie w niewyjaśnionych okolicznościach. Od tej pory spokojne życie mieszkańców zostaje zaburzone.


Muszę przyznać, że nie oglądałam filmu braci Coen z 1996 roku, na którym opiera się fabuła serialu. Pierwszy sezon opowiada zamkniętą historię, która dzieje się na przełomie dziesięciu, prawie godzinnych odcinków. Z prostego pomysłu twórcom udaje się stworzyć znakomicie przemyślaną i fascynującą intrygę, która na każdym kroku zaskakuje, a chwilami nawet szokuje. Unikają banalnych rozwiązań i starają się przybliżać różne punkty widzenia. Wszystko zaczyna się od pozornie niewinnego incydentu, po nim następuje długi, wręcz niekończący się ciąg tragicznych w skutkach konsekwencji. Akcję poprowadzono w sprawny i całkiem logiczny sposób, dzięki czemu widz z łatwością daje się porwać w szaloną i niezapomnianą podróż w najciemniejsze zakamarki Minnesoty. Scenariusz zawiera w sobie nie tylko motywy kryminalne i dramatyczne, ale także szczyptę humoru (niekiedy czarnego). Wszystko bez wahania przyprawiono ogromną dawką groteski, nadającej oryginalny wyraz dziełu.


Już od pierwszych chwil, gdy na ekranie pojawiają się informacje o tym, że historia jest autentyczna, tylko nazwiska osób zmieniono, można wyczuć charakterystyczny klimat, którym cechuje się „Fargo”. Seans zapewnia niezliczone i różnorodne wrażenia, każdy stanowi naprawdę niezwykłe i silne przeżycie. Wywołuje wiele emocji, bawi, zadziwia, a przede wszystkim wciąga w sam środek rozgrywających się na ekranie scen. Twórcy konsekwentnie wprowadzają coraz więcej postaci i w zręczny sposób przeplatają ze sobą kolejne wątki. Początkowo wydają się mało istotne, ale wkrótce w nieoczekiwany sposób łączą się ze sobą. Trudno jest tu zatem wskazać jednego bohatera pierwszoplanowego, na rozwinięcie wszystkich poświecono bowiem dużo czasu. Składają się na pokaźną galę przedziwnych osobowości, z których każda okazuje się ciekawa i złożona.


Stajemy się głównymi świadkami skomplikowanego śledztwa, które prowadzi wytrwała i odważna policjantka Molly Solverson. Pomimo przeciwności i braku wsparcia ze strony współpracowników, stara się doprowadzić sprawę do końca i wymierzyć sprawiedliwość. Obserwujemy jeszcze losy m.in. dwóch przyjaciół, którzy pracują jako płatni zabójcy, marzącego o karierze listonosza Gusa Grimly, brata Lestera czy ojca Molly. Odnoszę wrażenie, że najbardziej intrygującą postacią pozostaje i tak Lorne Malvo, którego pochodzenie i intencje długo wydają się niejasne. W jego rolę wcielił się Billy Bob Thornton. Aktor poradził sobie znakomicie i popisał się niesamowitą charyzmą. Ujawnił wiele oblicz swojego bohatera, w każdym z nich okazał się wiarygodny. Brawurowo manipuluje uczuciami widza, chwilami wydaje się naprawdę przerażający i groźny, a innym razem zupełnie nieszkodliwy. Na ekranie partneruje mu Martin Freeman, który w tym amerykańskim wcieleniu spisał się fenomenalnie. Wykorzystując rozwiniętą mimikę, potrafi świetni wyrazić emocje, które targają Lesterem. Jestem pewna, że to jeden z najlepszych występów w jego karierze. Nie można też zapomnieć o jego akcencie :)


Oprawa audiowizualna w niczym nie ustępuje warstwie fabularnej serialu. Utrzymano go w chłodnej stylistyce, choć niektóre elementy silnie z nią kontrastują. Warto zwrócić uwagę na mroźne, pokryte nieprzerwanymi warstwami śniegu krajobrazy nieprzystępnej, wręcz niepokojącej Minnesoty. Twórcy w przekonujący sposób ukazują urok i ogromny majestat, charakteryzujące północne tereny Stanów Zjednoczonych. Liczne zdjęcia plenerowe obrazują bezkresną i przejmującą scenerię, która stanowi wspaniałe tło dla wszystkich wydarzeń. Muzykę trudno wyodrębnić, jest bowiem tak nieodłącznym i spójnym aspektem tej produkcji. Utwory podkreślają mroczny i nieco melancholijny nastrój. Przy skromnej i nieprzekombinowanej scenografii na pierwszy plan wysuwają się sami bohaterowie, dzięki czemu forma nigdy nie przysłania treści. Wysmakowane kadry często ją tylko wzbogacają.

 „Fargo” to porywająca historia, w której napięcie rośnie z odcinka na odcinek. Jeżeli wciąż się zastanawiacie lub zupełnie nie wiecie po jaki serial teraz sięgnąć, gorąco polecam Wam tę pozycję.
Ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz