Często się zdarza, że rozmiar i długość książki wcale nie
wskazują na to, jak bogate jest samo wnętrze. Niepozornie wyglądająca powieść „Mercedes-benz”
na pierwszy rzut oka nie zwiastuje całej gamy rozmaitych przeżyć, którymi Paweł
Huelle zapełnia każdą ze 140 stron. Ten pisarz, scenarzysta i dramaturg
studiował w Gdańsku, a w 2008 roku za „Ostatnią Wieczerzę” został nominowany do
nagrody Nike.
Akcja rozgrywa się na początku lat dziewięćdziesiątych,
gdy narrator, cały roztrzęsiony wsiada do małego fiata panny Ciwle,
instruktorki prawa jazdy. Początkowo żałuje swojej decyzji i nie radzi sobie za
kierownicą. Szybko chwyta się jednak jedynej deski ratunku i zaczyna powiadać
liczne historie. Coraz bardziej zainteresowana kobieta z zapartym tchem
wysłuchuje losów jego babki, która citroenem wpadła pod pociąg pospieszny czy
perypetii dziadka i jego Mercedesa-benza.
Całość stanowi hołd złożony wybitnemu pisarzowi czeskiemu
XX wieku, Bohumilowi Hrabalowi. Jasno ukazują to powtarzające się co jakiś czas
zwroty do adresata: „Kochany panie Bohumilu” czy „Drogi panie Bohumilu”. Można
więc odnieść wrażenie, że jest to zbiór prywatnych korespondencji, które z
założenia nie miały dostać się do szerszej gamy odbiorców. Ta niewielkich
rozmiarów książka ze starą fotografią na okładce okazuje się także dobrym
przykładem na to, jak w prosty sposób połączyć ze sobą wiele krótkich opowieści
z życia i znaleźć dla nich elementy wspólne. Rzeczywisty czas akcji przeplata
się tutaj ze wspomnieniami sprzed lat. Perypetie z samochodami w tle stają się idealną
okazją do snucia refleksji na temat bezpowrotnie utraconych chwil i
codzienności. Pisarz okrasza je dawką humoru, ironii i nostalgii. Spogląda na
przeszłość z dystansem i zadumą, nie przywołując przy tym jedynie suchych
faktów. Stara się zachować w pamięci nawet najdrobniejsze chwile, dlatego
wszystkie myśli jakby jednym tchem przelewa na papier.
Aby lepiej zaangażować czytelnika i przenieść go w sam
środek akcji, do środka fiata uroczej instruktorki, Huelle wybiera formę pewnego
rodzaju relacji. Używa barwnego słownictwa i porywającego, choć niewyszukanego
stylu. Nie stosuje podziału na rozdziały czy nawet akapity. Bardzo rozwlekłe
zdania pisze jednym cięgiem i bez jakiegokolwiek uporządkowania. Dialogi i
słowa narratora oddziela po prostu myślnikami, co powoduje, że tekst wydaje się
nieco nieskładny.
„(…) gdy tylko stanęliśmy naprzeciwko siebie przy otwartych drzwiach tego jej fiata, ja – zziajany sprintem, ona – zdenerwowana stłuczką, natychmiast powiedziałem – jutro przyniosę forsę za tę lampę, ale niech pani się nie złości i proszę mnie nie skreślać, proszę mnie nie wyrzucać, bo nikt nie uczy tak jak pani – a wtedy panna Ciwle uśmiechnęła się do mnie i odpowiedziała – no pewnie, że nikt, jutro dziesiąta rano na placu manewrowym (…)”
Choć taki efekt jest zamierzony, nie wydaje mi się najlepszym rozwiązaniem. Powieść wymaga przez to ogromnego skupienia i uwagi, gdyż chaotyczna konstrukcja sprawia, że niekiedy można naprawdę się pogubić. Gąszcz różnorodnych postaci, miejsc i dynamiczna narracja przyczyniają się do tego, że jest to niełatwa lektura. Można się jej poświęcić całkowicie albo czytać pobieżnie i przez to popaść w monotonię. Autor ma niewątpliwy talent do opowiadania, choć momentami wydaje się, że po prostu nie ma się komu wygadać i pisze wszystko, co mu przyjdzie do głowy. Robi to jednak w pasjonujący i wyjątkowo przekonujący sposób. Czemu się dziwić, gdy ma się takiego wiernego słuchacza jak panna Ciwle. Nie każdy fragment stanowi jednak intrygującą podróż, niektóre okazują się trochę nudne i niespójne. Nie nazwałabym tej książki bardzo zabawną, ale pozytywną, wywołuje bowiem na ustach szeroki uśmiech w najmniej spodziewanych momentach.
„Mercedes-benz” to
idealna propozycja dla tych, którzy lubią pogrążać się we wspomnieniach i nie
przeszkadza im, że Huelle nie korzysta z klawisza enter.
Cena: 4/6
Opis książki naprawdę interesujący! Tego autora miałam w planach, ale inną książkę. Teraz zdecydowanie zmienię plany :)
OdpowiedzUsuńhttp://pasion-libros.blogspot.com