poniedziałek, 17 listopada 2014

9 filmów, których fenomenu nie rozumiem

Kolejność jest przypadkowa. Podkreślam, że żadnego filmu z listy nie uważam za zupełną porażkę. Znajdują się tu również te, które oceniam jako przeciętne, ale niewybitne. 

1. Avatar (2009)

Sukces tego filmu wiąże się głównie z wykorzystaniem innowacyjnej technologii. Genialne efekty specjalne i zdjęcia sprawiają, że oprawa wizualna rzeczywiście robi wrażenie. Nie można jednak tego powiedzieć o warstwie fabularnej, która jest banalna, wtórna i zupełnie nieporywająca. Gra aktorska nie zadziwia, brakuje zaskakujących zwrotów akcji. To idealny przykład przerostu formy nad treścią.

2. Piknik pod wiszącą skałą / Picnic at Hanging Rock (1975)

Produkcja jest przestylizowana i nachalnie filozoficzna. Wydarzenia rozwijają się bardzo powoli, wydaje się, że dążą do intrygującego rozwiązania, ale wkrótce całe napięcie siada. Przytłaczająca monotonia i specyficzny klimat powodują, że seans okazuje się męczący. Tajemnica zniknięcia bohaterek niesie ze sobą wiele pytań, zakończenie okazuje się jednak ogromnym rozczarowaniem. 

3. Angielski pacjent / The English Patient (1996)

Nie mogę uwierzyć, że to dzieło zdobyło 9 Oscarów. Trwa aż 2 godziny 40 minut, dodatkowo czas ten niemiłosiernie się dłuży. Opowieść mnie nie porwała i nie wzruszyła, tylko straszliwie znudziła. Ani Ralph Fiennes, ani Juliette Binoche nie przykuli mojej uwagi na tyle, żebym potrafiła emocjonalnie zaangażować się w ich losy. Nie wiem, czy z chęcią, ale na pewno spróbuję po te pozycję ponownie sięgnąć.

4. Pamiętnik / The Notebook (2004)

To bez wątpienia jedna z najbardziej ckliwych, przesłodzonych i przereklamowanych historii miłosnych, jakie kiedykolwiek nakręcono. Opiera się na oklepanych dialogach i ogranych schematach – dziewczyna z zamożnego domu i ubogi chłopak, rozstanie, zazdrość i długa rozłąka. Wszystko już kiedyś było. „Pamiętnik” stanowi taki typowy przewidywalny wyciskacz łez. Wartości nie doda mu nawet chemia między Rachel McAdams i Ryanem Gosling’iem.

5. Joe Black (1998)

Ten trzygodzinny film oferuje oryginalne spojrzenie na motyw przemijania i śmierci, ale szybko ulatuje z pamięci. Akcja jest niezwykle jednostajna i nie buduje stopniowo napięcia. Zaskakuje tylko na początku, później twórcy popadają w przesadnie sentymentalny nastrój. Pomimo mądrego i prostego przesłania, fabuła nie chwyta za serce. Zdjęcia, scenografia i muzyka są nijakie i bez wyrazu. Przed oczami mam wciąż tragiczną fryzurę Pitta.

6. Frank (2014)

Wiele osób podkreśla niezwykłość „Franka” i znakomitą rolę Michaela Fassbendera. Twórcy konstruują całą opowieść wokół ekscentrycznego wokalisty, ale nie dysponują konkretnymi  pomysłami na rozwinięcie jego wątku. Film aspiruje do miana ambitnego kina, ale w rzeczywistości nie ma w nim nic odkrywczego pod względem treści czy formy. Jeden wyszukany pomysł na tytułową postać nie wynagrodzi pretensjonalności i beznadziejnej konstrukcji scenariusza.

7. Blue Velvet (1986)

Chyba nigdy nie zapomnę, jak już na samym wstępie główny bohater znajduje ludzkie ucho. Typowo lynchowskie, nieco absurdalne zawiązanie akcji szybko jednak przeradza się w mało interesującą historię. Nie wciągnęła mnie ani atmosfera, ani zagadka. Po pewnym czasie emocje gdzieś wyparowują, przekształcając się w obojętność i znudzenie. Jak uwielbiam szaleństwo tego reżysera, „Blue Velvet” do mnie nie trafia.

8. Fargo (1996)

Moja raczej średnia opinia na temat filmu braci Coen wiąże się pewnie z tym, że najpierw sięgnęłam po serial z 2014 roku. Miałam więc wysokie oczekiwania i nadzieje wobec pierwowzoru, który okazał się całkiem przeciętny. Sam pomysł wydaje się ciekawy, ale odnoszę wrażenie, że twórcy nie wykorzystali do końca potencjału scenariusza. Zaskoczył mnie również Oscar dla Frances McDormand, której gra aktorska nie wyróżnia się wyjątkowo na tle obsady.  

9. Odlot / Up (2009)

Dom unoszący się w powietrzu, dzięki niezliczonej ilości balonów? Świetnie! Nietuzinkowy duet: zgryźliwy staruszek i energiczny skaut? Jasne, że tak! Pomimo fantastycznej koncepcji, ta animacja okazała się kompletnie inna niż się spodziewałam. Nie przekonuje mnie poczucie humoru, a przygody, z jakimi mierzą się bohaterowie jedynie mnie zmęczyły. W sumie bajka wydaje się nienajgorsza, ale z pewnością nie należy do moich ulubionych.

4 komentarze:

  1. Niesamowite ile nam się pokrywa! :) Ja też nie rozumiem sukcesu "Avatara", ale od razu mówię, że nie widziałam go w kinie. Z "Pamiętnikiem" też mam problem, jest dobrze zrealizowany, nieźle zagrany, ale ani specjalnie mnie nie wzrusza ani nic. Joe Black traktuję jako jeden z klasyków lat 90-tych - wychowałam się na nim :) "Fargo" to samo! Uwielbiam, ale to uwielbiam braci Coen, ale ten film.. To znaczy jest bardzo dobry, chyba nawet dałam mu ocenę 7 albo 8, ale nie rozwala totalnie na łopatki i nie piałam z zachwytu. "Odlotu" jestem bardzo ciekawa, bo zabrał sprzed nosa Oscara mojemu ulubionemu filmowy Wesa Andersona "Fantastyczny Pan Lis" :)

    OdpowiedzUsuń
  2. 'Odlot' i 'Avatar' znalazłyby się również w moim zestawieniu. Do tego 'Love Actually' - mam wrażenie, że jestem jedyną osobą, której ten film zupełnie nie podniecił ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. "Piknik pod wiszącą skałą" i "Avatar" także do mnie nie trafiają, ale "Fargo" bardzo cenię i lubię. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. "Avatar" podobał mi się w kinie (chociaż głowa od seansu 3D trochę bolała), ale kiedy zobaczyłam ten film w TV to po pół godziny wyłączyłam, bo wiało straszną nudą, wolę po raz n-ty obejrzeć "Titanica" ;) Co do "Pamiętnika", "Angielskiego pacjenta" i "Joe Black", to są to jedne z moich ulubionych filmów, a przynajmniej takich, które darzę ogromnym sentymentem, ale rozumiem też dlaczego mogły Ci nie przypaść do gustu. ;)

    OdpowiedzUsuń