wtorek, 21 sierpnia 2012

Wieczór z komedią francuską cz. 4 - Z miłości do gwiazd (2008)

tytuł oryginalny: Mes stairs et moi
reżyseria: Laetitia Colombani
scenariusz: Laetitia Colombani
muzyka: Frédéric Talgorn
produkcja: Francja
gatunek: komedia

Dzisiaj wybór padł na coś rozrywkowego i mniej ambitnego. Jestem wielbicielką francuskiego kina, dlatego zachęcona ciekawą recenzją sięgnęłam po „Z miłości do gwiazd”, lekką i przyjemną komedię w reżyserii Laetitii Colombani. Moją uwagę przykuły również nazwiska w obsadzie – znana na całym świecie Cathrine Deneuve i odtwórca głównej roli w genialnej komedii „Jeszcze dalej niż północ”, Kad Merad.

Robert (Kad Merad) pracuje jako sprzątacz w ważnej agencji filmowej. Zajęcie wydaje się mało ambitne i atrakcyjne, jednak to tylko pozory. Nocą, oprócz zajmowania się sprzątaniem, mężczyzna czyta scenariusze, kradnie zaproszenia na premiery, korzysta z terminarzy, zbiera numery telefonów i adresy zamieszkania  znanych gwiazd. Sprawia mu to dużo satysfakcji i przyjemności, ponieważ pośrednio obcuje z sławnymi ludźmi. Uwielbienie do trzech francuskich aktorek: Solange Duivier (Catherine Deneuve), Isabelle Sérény (Emmanuelle Béart) i Violette Duval (Mélanie Bernier), stanowi właśnie jego ogromną słabość. Swój podziw i troskę dla nich wyraża długo stojąc pod drzwiami rezydencji, wysyłając listy i kwiaty, a nawet niszcząc samochód nieprzychylnego reportera. Zamiłowania swojego partnera nie może znieść Adeline (Maria de Medeiros), dlatego wraz z córką (Juliette Lamboley) wyprowadza się od niego. Robert zostaje w domu sam, jedynie w towarzystwie swojego cierpiącego na depresję, uzależnionego od oglądania programów kulinarnych w telewizji, rudego kota. Dzięki niemu Solange, Isabelle i Violette spotykają się na planie tego samego filmu. Zdenerwowane zachowaniem wścibskiego fana postanawiają się na nim zemścić.


Twórcy w pewien sposób sparodiowali zachowanie gwiazd filmowych, które fanom mogą wydawać się idealne. Komizm miał głównie opierać się na tym, jak bardzo się różnią ich prawdziwe osobowości od wizerunków stworzonych przez media, czy przez role, w które się wcielają. Solange i Isabelle nawzajem sobie dogryzają i kłócą się, chociaż przed kamerami grają kogo innego. „Z miłości do gwiazd” to całkiem interesująca i mimo swej prostoty wciągająca produkcja. Opiera się na dość ciekawym i oryginalnym pomyśle. Akcja rozgrywa się w dość szybkim tempie, momentami miałam wrażenie, że na ekranie jest nieco chaotycznie i bezsensownie. Scenariusz jest na dobrym poziomie, zastanawiający, czasami zabawny. Historia opowiada o tym, jak Robert stara się żyć w świecie swoich marzeń związanych z trzema aktorkami. Wydaje się, że na nich zależy mu bardziej niż na własnej rodzinie. Właściwie nie ma prywatnego życia, a w czasie wolnym stara się tylko okazywać uwielbienie idolom. Niestety, zakończenie jest bardzo przewidywalne, dlatego niezbyt mi się spodobało.


Humor zawarty w tej produkcji przypadł mi do gustu. Niektóre wydarzenia sprawiały, że uśmiech nie schodził mi z twarzy. Okazuje się, że najbardziej śmieszną postacią jest kot, który wraz ze swoim panem często odwiedza zwierzęcego psychologa (w tej roli reżyserka i scenarzystka). Aktorstwo jest bardzo dobre, ale zawiodła mnie obsada drugoplanowa. Moim zdaniem Deneuve, Béart i Bernier stworzyły za mało wyraziste i ciekawe postaci. Solange, Isabelle i Violette denerwują się, ale czują się też miło, gdy Robert je adoruje i próbuje się z nimi spotkać. Podoba im się to, że ktoś je tak bardzo podziwia i jest gotów na tyle poświęceń. Kad Merad poradził sobie nadzwyczaj przyzwoicie. Według mnie doskonale pasował do tej roli. Udało mu się ukazać emocje targające jego bohaterem.

Seans „Z miłości do gwiazd” sprawił mi przyjemność, chociaż film jest przeciętny i mało nieskomplikowany. Raczej polecam.
Ocena: 6/10

1 komentarz:

  1. Przyjemne kino z gatunku tych prawie dobrych, ale wartych obejrzenia. To była miła odmiana od amerykańskich produkcji. Z miejsca czuć inną mentalność i zmysł komiczny.

    OdpowiedzUsuń