reżyseria: Tom Hooper
scenariusz: William Nicholson
muzyka: Claude-Michel Schonberg
produkcja: Wielka Brytania
gatunek: musical, dramat
gatunek: musical, dramat
Do wręczenia Oscarów zostało już tylko kilka godzin.
Zanim to nastąpi chciałabym przyjrzeć się bliżej nagrodzonym 8 nominacjami do
tej statuetki dziełu Toma Hoopera. „Nędznicy” to zachwycające i spektakularne widowisko.
Jean Valjean (Hugh Jackman) odbywa ciężką karę za
kradzież bochenka chleba. Gdy zostaje zwolniony, otrzymuje dokument
uniemożliwiający mu znalezienie pracy i uczciwe życie. Wkrótce spotyka
szczodrego i miłosiernego księdza, dzięki któremu zmienia się. Od tej pory
postanawia kierować się w życiu dobrem i troszczyć się o innych. Porzuca dawne
nazwisko i rozpoczyna pracę. Przynosi mu ona wiele zarobku, staje się szanowaną
osobistością. Nieustannie ściga go bezlitosny inspektor Javert (Russell Crowe),
który za główny cel stawia sobie ukaranie go. Po latach spotykają się. Valjean
poznaje też biedną i nieszczęśliwą Fantine (Anne Hathaway). Składa obietnicę,
że wychowa jej córkę Cosette (Isabelle Allen / Amanda Seyfried).
Nominacja do Oscara: najlepszy film
„Nędznicy” to wyśmienity i genialnie zrealizowany musical.
Fabuła wydała mi się wciągająca, jednak niezbyt trzymająca w napięciu. Niemal każdy
element jest dokładnie dopracowany i tworzy zgrabną całość. Najsłabszym okazał
się nieco przewidywalny scenariusz. Na dialogi bohaterów składają się
praktycznie same piosenki. Po dłuższym czasie staje się to dość męczące w
odbiorze. Na początku historia mnie nie zaciekawiła, pierwsza połowa filmu jest
trochę nudna i zabrakło w niej czegoś zaskakującego. Druga okazała się bardziej
fascynująca. Niektóre wątki wydały mi się przydługie lub zbędne. Na duży plus zasługują intrygujące i
wyjątkowo barwne postacie. Każda z nich się wyróżnia, w szczególności zabawni i
cwani państwo Thénardier w interpretacji Heleny Bonham Carter i Sachy Barona
Cohena.
Nominacja do Oscara: najlepszy aktor pierwszoplanowy,
Hugh Jackman
Hugh Jackman, odtwórca głównej roli Jeana Valjeana,
dobrze poradził sobie z zadaniem. Zagrał przekonująco, ale nie wybitnie. Moim zdaniem
potrafił naprawdę wiarygodnie przedstawić przemianę swojego bohatera. Na początku jest nieszczęśliwy, gdy uzyskuje wolność postanawia rozpocząć nowe życie. Wkrótce zarabia bardzo dobrze, a najwięcej radości sprawiają mu kontakty z zaadoptowaną Cosette. Niestety aktor śpiewał raczej słabo i ciężko mi się go słuchało.
Nominacja do Oscara: najlepsza aktorka pierwszoplanowa,
Anne Hathaway
Anne Hathaway, która wcieliła się w rolę ubogiej i
doświadczonej przez życie Fantine, spisała się wspaniale. Pomimo tego, że to
postać drugoplanowa i nie występuje na ekranie długo, z łatwością przykuwa uwagę.
Okazała się elektryzująca, a jej gra jest pełna emocji. Udało jej się ukazać
cierpienie i rozpacz, także dzięki doskonałej mimice twarzy. Śpiewała pięknie i
widać, że włożyła w to całe swoje serce. Myślę, że to największa faworytka do
zgarnięcia statuetki Akademii Filmowej.
Nominacja do Oscara: najlepsza charakteryzacja
Znakomita charakteryzacja sprawiła, że postaci stały się bardziej
wyraziste i sugestywne. Aktorzy wykazali się sporym poświęceniem, przygotowując
się do występu w tej produkcji. Jackman zrzucił na wadze 9 kg, a do kolejnych
scen przytył 13 kg. Hathaway schudła aż 12 kg i ścięła włosy.
Nominacja do Oscara: najlepsza scenografia, Eve Stewart i
Anna Lynch-Robinson
Obraz jest wizualnie doprowadzony do perfekcji. Niesamowity
klimat i nastrój XIX-wiecznej Francji podkreśla wspaniała scenografia. Nie jest
ona jednak przytłaczająca, choć chwilami miałam wrażenie przerostu formy nad
treścią.
Nominacja do Oscara: najlepsze kostiumy, Paco Delgado
Interesujące kostiumy okazały się unikalne niemal dla
każdego bohatera. Są idealnie dobrane: od pięknych sukien, zniszczonych ubrań
biedaków, przez eleganckie czy ekstrawaganckie stroje wpływowych ludzi.
Nominacja do Oscara: najlepsza piosenka
Przyznam, że nie rozumiem decyzji o przyznaniu nominacji utworowi „Suddenly” w wykonaniu Hugh Jackmana. Zupełnie nie trafił on mi do gustu, a przez głos tego aktora nie słucha się jej przyjemnie. Dużo lepszą piosenką okazała się dla mnie „I dreamed a dream”. Anne Hathaway ciekawie ją zinterpretowała i ma naprawdę ładny wokal.
Nominacja do Oscara: najlepszy dźwięk, Simon Hayes, Andy Nelson i Mark Paterson
Muzyka stanowi najważniejszy element tego dzieła. Ścieżka dźwiękowa wydała mi się cudowna i inspirująca. Wszystkie piosenki były nagrywane na planie, tym bardziej należą się wyrazy uznania dla aktorów. Utwory okazały się niezwykłe i warte uwagi. Pozytywnie zdziwił mnie czysty głos Russella Crowe’a. Słucha się go naprawdę przyjemnie. Najlepiej śpiewała jednak Anne Hathaway i Samantha Barks. Dobrze poradził sobie również Eddie Redmayne.
Ocena: 8/10
Mogło być znacznie gorzej. Choć z drugiej strony nie trudno mnie było zadowolić, bo nie spodziewałem się absolutnie niczego dobrego. Generalnie przeważała nuda, musical musicalem, ale tu niejednokrotnie miałem już dość tego śpiewania. Sama fabuła praktycznie też nie zagłębia się w książkowy pierwowzór, choć z drugiej strony to może nie tyle adaptacja książki, co adaptacja musicalu. Sam nie wiem. Tak czy owak wytrzymałem do końca,a a to już sukces :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam