tytuł oryginalny: Lars and the Real Girl
reżyseria: Craig Gillespie
scenariusz: Nancy Oliver
muzyka: David Torn
produkcja: USA
gatunek: dramat, komedia
Twórcy filmowi często poruszają tematykę samotności,
odmienności i niezrozumienia przez otoczenie. „Ona” okazuje się genialnym
przykładem sytuacji, w której człowiek pragnie znaleźć dla siebie wyidealizowanego
towarzysza. Spike Jonze ukazuje, jak
może być zdesperowany, chcąc odnaleźć szczęście i porozumienie. „Miłość Larsa”
także podkreśla, że każdy potrzebuje bratniej duszy i całkowitej akceptacji. W
obu dziełach trudności w szczerych kontaktach
z ludźmi ostatecznie nie stają bohaterom na przeszkodzie.
Lars Lindstrom (Ryan Gosling) wiedzie samotne i monotonne
życie, w którym brakuje miejsca dla innych. Mieszka w garażu swojego brata,
Gusa (Paul Schneider), który wraz z żoną (Emily Mortimer) próbują przekonać
go, żeby znalazł wreszcie odpowiedniego
partnera. Ku ich zdumieniu i radości, pewnego dnia Lars postanawia
przedstawić im swoją nową dziewczynę, Biankę. Przeżywają jednak głęboki szok,
gdy zdają sobie sprawę, że mężczyzna zakochał się w gumowej lalce, którą w
dodatku traktuje jak prawdziwą osobę.
Pomimo, że produkcji przypisano gatunek komediodramat,
bardzo niewiele w niej typowych elementów komediowych. Zupełnie absurdalny
pomysł pozornie wskazuje na dużą liczbę zabawnych scen, a całość jawi się
początkowo jako banalna parodia historii romantycznych. Gdy jednak poznajemy
Larsa, nasze przewidywania i niskie oczekiwania okazują się bezpodstawne.
Twórcy traktują go bowiem poważnie i do tego samego starają się zachęcić widza.
Nie naśmiewają się z dziwnych przyzwyczajeń, problemów i marzeń bohatera, który
wyjątkowo odstaje od zwyczajnej, lokalnej społeczności. Skupienie się na tak skomplikowanej
osobowości służy nie jako źródło komizmu i pretekst do licznych gagów, ale jako
zachęta do przemyśleń i zrozumienia. Mężczyzna mieszka w odosobnieniu, ma dobrą
pracę i stały zarobek. Nie odczuwa potrzeby bliskości i nie próbuje nawet
pogłębiać relacji z innymi. Aż do pewnego czasu. Bianka dosłownie odwraca jego
życie do góry nogami i wywołuje nieodwracalne zmiany również w okolicy.
Starając się stworzyć inspirującą opowieść, w której jedną
z głównych postaci jest lalka, niezwykle łatwo można przekroczyć cienką granicę
między wiarygodnością a groteską. Reżyser, choć niebezpiecznie się na niej
chwieje, w miarę upływu akcji dobrze już wie, co i jak chce pokazać. Udaje mu
się uniknąć popadania w absurd i podjęcie ogromnego ryzyka w końcu się opłaca. Losy
Larsa i jego zmagania z codziennością stanowią interesujący element filmu.
Łatwo można się utożsamić z mieszkańcami miasta, którzy podobnie jak my
najpierw traktują go z rezerwą i pobłażaniem. Cała sytuacja wkrótce ujawnia
głębsze znaczenie postaci Bianki w procesie rozwoju głównego bohatera. Historia
jest niespektakularna i nieco nużąca, ale na swój sposób ujmująca. Nie porywa jednak
pomysłowością czy klimatem, którego tu chwilami wręcz brakuje. Chciałoby się
bardziej poczuć atmosferę całego miasteczka, którego mieszkańcy wydają równie
jednowymiarowi, co sama lalka.
Nagrodzony Satelitą Ryan Gosling wciąż nie daje sobie
przyczepić łatki aktora idealnego do komedii romantycznych. Stara się sięgać po
różnorodny repertuar, który ma świadczyć o jego wszechstronności i talencie. Gra
raczej powściągliwie, potrafi wyrazić wiele skromną mimiką i drobnymi gestami. Dba
o najdrobniejsze szczegóły i nadaje postaci Larsa charakterystycznego wyrazu,
choć ta rola nie należy z pewnością do sztandarowych występów Kanadyjczyka. „Miłość Larsa” to pełna uroku i inteligentna opowieść,
które przekazuje to, co nam już znane, tylko, że w inny sposób. Przesłanie o
nieustającej potrzebie bliskości i akceptacji wydaje się już nieco oklepane,
ale twórcy nadają u pewien powiew świeżości. Akcja rozgrywa się w niemiłosiernie
jednostajnym tempie, które sprawia, że chwilami seans staje się trochę
monotonny. Zapewnia wystarczającą ilość wrażeń i okazuje się intrygującym
przeżyciem. Oprawa wizualna nie zadziwia i nie zwraca uwagi niczym szczególnym.
Realizacja jest przyzwoita, ale zupełnie nienowatorska.
„Miłość Larsa” to ciekawie opowiedziana i mądra historia o przełamywaniu własnych barier. Warto ja zobaczyć, choć nie jest to kino wybitne czy wymagające.
Ocena: 7/10
„Miłość Larsa” to ciekawie opowiedziana i mądra historia o przełamywaniu własnych barier. Warto ja zobaczyć, choć nie jest to kino wybitne czy wymagające.
Ocena: 7/10
Też dałam 7/10 ;) Mimo, że podejmuje ważne tematy, to głównie jest uroczy i jak na taką historię stosunkowo lekki.
OdpowiedzUsuń