sobota, 14 czerwca 2014

Miłość Larsa (2007), czyli próba akceptacji

tytuł oryginalny: Lars and the Real Girl
reżyseria: Craig Gillespie
scenariusz: Nancy Oliver
muzyka: David Torn
produkcja: USA
gatunek: dramat, komedia

Twórcy filmowi często poruszają tematykę samotności, odmienności i niezrozumienia przez otoczenie. „Ona” okazuje się genialnym przykładem sytuacji, w której człowiek pragnie znaleźć dla siebie wyidealizowanego towarzysza.  Spike Jonze ukazuje, jak może być zdesperowany, chcąc odnaleźć szczęście i porozumienie. „Miłość Larsa” także podkreśla, że każdy potrzebuje bratniej duszy i całkowitej akceptacji. W obu dziełach trudności w szczerych  kontaktach z ludźmi ostatecznie nie stają bohaterom na przeszkodzie.

Lars Lindstrom (Ryan Gosling) wiedzie samotne i monotonne życie, w którym brakuje miejsca dla innych. Mieszka w garażu swojego brata, Gusa (Paul Schneider), który wraz z żoną (Emily Mortimer) próbują przekonać go,  żeby znalazł wreszcie odpowiedniego partnera. Ku ich zdumieniu i radości, pewnego dnia Lars postanawia przedstawić im swoją nową dziewczynę, Biankę. Przeżywają jednak głęboki szok, gdy zdają sobie sprawę, że mężczyzna zakochał się w gumowej lalce, którą w dodatku traktuje jak prawdziwą osobę.


Pomimo, że produkcji przypisano gatunek komediodramat, bardzo niewiele w niej typowych elementów komediowych. Zupełnie absurdalny pomysł pozornie wskazuje na dużą liczbę zabawnych scen, a całość jawi się początkowo jako banalna parodia historii romantycznych. Gdy jednak poznajemy Larsa, nasze przewidywania i niskie oczekiwania okazują się bezpodstawne. Twórcy traktują go bowiem poważnie i do tego samego starają się zachęcić widza. Nie naśmiewają się z dziwnych przyzwyczajeń, problemów i marzeń bohatera, który wyjątkowo odstaje od zwyczajnej, lokalnej społeczności. Skupienie się na tak skomplikowanej osobowości służy nie jako źródło komizmu i pretekst do licznych gagów, ale jako zachęta do przemyśleń i zrozumienia. Mężczyzna mieszka w odosobnieniu, ma dobrą pracę i stały zarobek. Nie odczuwa potrzeby bliskości i nie próbuje nawet pogłębiać relacji z innymi. Aż do pewnego czasu. Bianka dosłownie odwraca jego życie do góry nogami i wywołuje nieodwracalne zmiany również w okolicy.


Starając się stworzyć inspirującą opowieść, w której jedną z głównych postaci jest lalka, niezwykle łatwo można przekroczyć cienką granicę między wiarygodnością a groteską. Reżyser, choć niebezpiecznie się na niej chwieje, w miarę upływu akcji dobrze już wie, co i jak chce pokazać. Udaje mu się uniknąć popadania w absurd i podjęcie ogromnego ryzyka w końcu się opłaca. Losy Larsa i jego zmagania z codziennością stanowią interesujący element filmu. Łatwo można się utożsamić z mieszkańcami miasta, którzy podobnie jak my najpierw traktują go z rezerwą i pobłażaniem. Cała sytuacja wkrótce ujawnia głębsze znaczenie postaci Bianki w procesie rozwoju głównego bohatera. Historia jest niespektakularna i nieco nużąca, ale na swój sposób ujmująca. Nie porywa jednak pomysłowością czy klimatem, którego tu chwilami wręcz brakuje. Chciałoby się bardziej poczuć atmosferę całego miasteczka, którego mieszkańcy wydają równie jednowymiarowi, co sama lalka. 


Nagrodzony Satelitą Ryan Gosling wciąż nie daje sobie przyczepić łatki aktora idealnego do komedii romantycznych. Stara się sięgać po różnorodny repertuar, który ma świadczyć o jego wszechstronności i talencie. Gra raczej powściągliwie, potrafi wyrazić wiele skromną mimiką i drobnymi gestami. Dba o najdrobniejsze szczegóły i nadaje postaci Larsa charakterystycznego wyrazu, choć ta rola nie należy z pewnością do sztandarowych występów Kanadyjczyka. „Miłość Larsa” to pełna uroku i inteligentna opowieść, które przekazuje to, co nam już znane, tylko, że w inny sposób. Przesłanie o nieustającej potrzebie bliskości i akceptacji wydaje się już nieco oklepane, ale twórcy nadają u pewien powiew świeżości. Akcja rozgrywa się w niemiłosiernie jednostajnym tempie, które sprawia, że chwilami seans staje się trochę monotonny. Zapewnia wystarczającą ilość wrażeń i okazuje się intrygującym przeżyciem. Oprawa wizualna nie zadziwia i nie zwraca uwagi niczym szczególnym. Realizacja jest przyzwoita, ale zupełnie nienowatorska.

„Miłość Larsa” to  ciekawie opowiedziana i mądra historia o przełamywaniu własnych barier. Warto ja zobaczyć, choć nie jest to kino wybitne czy wymagające.
Ocena: 7/10

1 komentarz:

  1. Też dałam 7/10 ;) Mimo, że podejmuje ważne tematy, to głównie jest uroczy i jak na taką historię stosunkowo lekki.

    OdpowiedzUsuń