Człowiek-scyzoryk / Swiss Army Man
„Człowiek-scyzoryk”
jest bez wątpienia jednym z najbardziej
szalonych i oryginalnych filmów, jakie kiedykolwiek powstały. Paul Dano
wcielił
się w rolę rozbitka, który odcięty od świata, postanawia popełnić
samobójstwo.
Nieoczekiwanie na horyzoncie pojawia się bohater Daniela Radcliffe’a,
czyli…
pierdzące zwłoki o wielu zadziwiająco przydatnych funkcjach. Mogłoby się
wydawać, że tak absurdalna fabuła okaże się zupełnie niestrawna i głupia
– nic bardziej
mylnego. Choć pierwsze pierdy zapowiadają jedynie nonsensowną komedię,
szybko
okazuje się, że film kryje w sobie niezwykłą głębię i mądrość. Z jednej
strony
wydaje się niewiarygodnie zabawny (histerycznym śmiechom na całej sali
kinowej
nie było końca), ale z drugiej to prawdziwie poruszająca i refleksyjna
opowieść
o podróży do samoakceptacji. Nawet pierdzenie staje się metaforą. Twórcy
łamią
konwenanse i nie znają żadnych granic. „Człowiek-scyzoryk” angażuje
całkowicie,
chwyta za serce i urzeka. Skłania do przemyśleń, a można go
interpretować na różne sposoby. Oprócz fantastycznego scenariusza i
najwyższych lotów gry
aktorskiej warto zwrócić uwagę na scenografię, charakteryzację i
klimatyczną
muzykę (często ją sobie puszczam w tle).
Ocena: 10/10
Ocena: 10/10
Służąca / Ah-ga-ssi
Najnowsze dzieło Park Chan-wooka okazuje się jednym z
najbardziej spójnych i zniewalających filmów 2016 roku. Fabuła jest wielowarstwowa,
a wszystko zaczyna się od pozornie prostej intrygi. Doświadczona naciągaczka (Tae-ri
Kim) zatrudnia się jako służąca u bogatej arystokratki (Min-hie Kim), żeby
przekonać ją do poślubienia oszusta podającego się za hrabiego (Jung-woo Ha).
Film balansuje na granicy różnych gatunków: począwszy od dramatu, kryminału aż
do thrillera i romansu. Opowiada o zemście, pieniądzach, pożądaniu i miłości. Niektóre
sceny wydają się wyjątkowo subtelne i namiętne, a inne mroczne i perwersyjne. Sprawnie
stopniowane napięcie powoduje, że „Służącą” ogląda się dosłownie z zapartym
tchem. Przecudowna, wręcz olśniewająca warstwa audiowizualna doskonale współgra
z pełną zaskakujących zwrotów akcji historią. Zachwyciłam się zmysłowością i
hipnotycznym klimatem, intensywnie przeżywałam wszystko razem z bohaterami i
zupełnie zatraciłam się w wizji twórców. O moich wrażeniach i różnych aspektach
filmu pisałam również TUTAJ.
Ocena: 10/10
Zwierzogród / Zootopia
„Zwierzogród” należy do grona filmów animowanych, które oczarowują widzów w każdym przedziale wiekowym. Jest to bowiem inteligentna i przewrotna
opowieść komediowo-przygodowa z zagadką kryminalną na pierwszym planie. Nie ma
tu żadnego wątku miłosnego czy irytujących bohaterów (miła odmiana np. po „Krainie
lodu”), tylko zręcznie zarysowana wizja świata i ciekawe osobowości. Duet
ambitna króliczyca i lis-oszust znakomicie się dopełnia, a ich konfrontacje
nadają dynamizm akcji. Fabuła okazuje się rewelacyjnie skonstruowana i pełna
humoru. Najbardziej rozbawiła mnie scena z leniwcami oraz nawiązania do innych
produkcji, m.in. „Ojca Chrzestnego” i „Breaking Bad”. Twórcy kpią z naszej rzeczywistości,
ale jednocześnie głoszą wyraźny przekaz o tym, że nie powinno się kierować
stereotypami i oceniać innych. Bezbłędna animacja w połączeniu z wieloma
rozbrajającymi pomysłami sprawiają, że „Zwierzogród” stanowi genialne źródło
rozrywki.
Ocena: 10/10
Toni Erdmann
Fabuła skupia się na relacji ekscentrycznego Winfrieda (Peter Simonischek) z wiecznie zapracowaną córką (Sandra Hüller). Opowiada o wyłamywaniu się z własnych granic i nabieraniu dystansu do życia. „Toni Erdmann” to jeden z moich ulubieńców 2016 roku – porywający, inteligentny i podnoszący na duchu. Choć trwa ponad 2 godziny 40 minut, a akcja rozgrywa się stosunkowo powoli, ani na chwilę nie można się oderwać od ekranu. Historia jest przezabawna i czasem nieco groteskowa, kilkakrotnie niemal popłakałam się ze śmiechu. Największe wrażenie zrobiły na mnie dwie sceny: śpiewania i przyjęcia – ci, co widzieli, wiedzą, o czym piszę. Ogromne uznanie należy się też fenomenalnej Sandrze Hüller. Minęło pół roku od seansu, a ja nadal nie mogę się pozbierać po tak intensywnych i pozytywnych przeżyciach.
Ocena: 9/10
Przełęcz ocalonych / Hacksaw Ridge
„Przełęcz ocalonych” w reżyserii Mela Gibsona okazała się
bezsprzecznie jednym z najlepszych filmów wojennych, jakie oglądałam w życiu. Opiera
się na prawdziwych losach młodego mężczyzny, który brał udział w bitwie o
Okinawę pod koniec II wojny światowej, ale z powodów moralnych nie używał broni.
W bardzo przekonujący sposób ukazano motywacje głównego bohatera. Dowiadujemy
się, co pozostawiło na nim silne piętno w dzieciństwie i ukształtowało jego poglądy.
Nie dostajemy też żadnego nachalnego moralizowania. Andrew Garfield poradził
sobie znakomicie w roli Desmonda Dossa – czyżby szykowała się nominacja do
Oscara? Obok niego dobrze spisał się także Vince Vaughn. Największe wrażenie
robią jednak sceny batalistyczne – niezwykle realistyczne. Jedocześnie film wydaje
się dobrze wyważony, brutalność nie przytłacza. Historia jest tak
nieprawdopodobna (a przecież wydarzyła się naprawdę), że śledzi się ją z szybko bijącym sercem.
Ocena: 9/10
Zwierzęta nocy / Nocturnal Animals
W swoim głośnym debiucie pt. „Samotny mężczyźna” Tom
Ford popisał się ogromną wrażliwością i wyczuciem estetyki. W „Zwierzętach nocy”
przechodzi samego siebie. Jako reżyser, scenarzysta i producent kształtuje elektryzującą
wizję, której fragmenty przeplatają się na różnych płaszczyznach. Właścicielka
galerii sztuki (Amy Adams) czyta powieść autorstwa byłego męża (Jake
Gyllenhaal), która okazuje się pełną brutalności metaforą ich związku. Z minuty
na minutę atmosfera gęstnieje, a główna bohaterka i widzowie stają się coraz
bardziej oszołomieni. Mroczna stylistyka, nieustające napięcie i liczne
zbliżenia na twarze bohaterów intensyfikują przeżycia związane z seansem. Film
nie byłby tak poruszający, gdyby nie brawurowa gra aktorska Adams, Gyllenhaala,
a także Michaela Shannona i Aarona Taylor-Johnsona. Moje doświadczenie kinowe okazało
się wyjątkowo emocjonujące, bo siedziałam sama na sali.
Ocena: 9/10
Ostatnia rodzina
„Ostatnia rodzina” opowiada o losach rodziny Beksińskich
na przestrzeni wielu lat. Na wielkie uznanie zasługuje wspaniała obsada:
Andrzej Seweryn, Aleksandra Konieczna i Dawid Ogrodnik. Wyraziste sylwetki bohaterów,
fantastyczna muzyka, scenografia i widoki tworzą misternie skonstruowaną wizję
przedziwnej rzeczywistości. Klimat okazuje się dosłownie przejmujący. Pomimo
tego, że jest to codzienność bohaterów, owiewa ją mrok i nastrój beznadziejnej
melancholii. Z każdą minutą coraz bardziej odczuwalna staje się też bliskość
śmierci. Ogląda się to wszystko w napięciu i ze ściśniętym gardłem. Ciężko się
otrząsnąć po seansie, gdyż klimat i smutek przenikają na wskroś. Jan P.
Matuszyński i pozostali twórcy nadają nową jakość kinu artystycznemu i
udowadniają, że nie potrzeba dynamicznej akcji, żeby zbudować napięcie. W moim
odczuciu „Ostatnia rodzina” to najlepszy polski film 2016 roku. Gdzieś za nim
plasują się: „Wołyń”, „Jestem mordercą” i dokument „Nawet nie wiesz, jak bardzo
cię kocham”.
Ocena: 9/10
Paterson
Od razu muszę Was ostrzec: w „Patersonie” nie wartkiej i
trzymającej w napięciu akcji. Można wręcz powiedzieć, że niewiele się tutaj dzieje.
Urok i piękno tkwią bowiem w spokoju i prostocie. Najnowszy film Jima Jarmuscha
pochłania się wszystkimi zmysłami. Niektórzy mogą być znudzeni oglądaniem
siedmiu dni z życia kierowcy autobusu (bardzo dobry Adam Driver), który w
wolnych chwilach pisze wiersze, ja jednak zupełnie rozpłynęłam się w cudownie
melancholijnym klimacie. Oczarowały mnie piękne widoki, intrygująca poezja i lekka
historia ze szczyptą groteski. Uwielbiam u Jarmuscha to, jak potrafi nawiązać więź
z widzem – poprzez długie spojrzenia i mimikę bohaterów. Wszystkie gesty i miny
wydają się naturalne, ale jednocześnie niezwykle dopracowane. Każdy szczegół
sprawia, że „Paterson” jawi się jako wspaniała uczta do oka i ucha. Warto dać
się porwać nurtowi codzienności lekko ekscentrycznych bohaterów i oderwać
od własnej rzeczywistości.
Ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz